Matka od rozsypanych chrupek. Od rozlanego mleka. W rozciągniętym T-shircie. Matka -specjalistka od dziecięcych bajek. Od przytulania i łaskotek. Matka od rozbitego kolana. Od kataru. Od spacerów w południe. Matka od dziecięcych wrzasków i złości.
Dla jednych leniwa, której się nie chce wrócić/pójść do pracy. Dla innych cwaniara, która wykorzystuje ciężko pracującego męża. Głupia, która nie zna realiów rynku pracy. Nudziara, która nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Nieambitna, której wystarcza czekanie na rodzinę z obiadem.
Krytykują ci, którzy nic o tym nie wiedzą, teoretycy. Ci, którzy nie dali rady i z ulgą wrócili do pracy. Ci, którzy mają całą świtę osób do opieki. Ci, którzy do pracy wrócić musieli.
Praca w domu się nie kończy, z niej się nie wychodzi o 17.
Posprząta, znowu nabałaganią. Upierze, znów piętrzą się stosy. Pracy w domu nie widać, nie ma spektakularnych efektów, raportów i premii.
Czasem ma dość, a czasem jest najszczęśliwszą na świecie, bo niczego z życia dzieci nie przegapiła. Bo może iść z nimi o 15 na lody. Bo mają czas pogadać. Bo nie stoi w korku i nie myśli, czy zdąży odebrać dzieci.
Nie jest jednak wolna od trosk i lęku o przyszłość. Została w domu, bo tak postrzega interes swojej rodziny. Bo nie potrafi zniknąć na 11 godzin zostawiając dzieci pod opieką obcej osoby.
Bo rozumie, że dzieci są małe tylko raz, a do pracy zawsze można kiedyś pójść. Bo śmiertelnie poważnie traktuje swoje macierzyństwo.
Z pewnością zasługuje na szacunek i nie chce słyszeć, że nigdy/przez jakiś czas/ długo nie pracowała.