Dziki pęd - o tym, dlaczego nie potrafimy sobie odpuścić
Michał Sawicki
08 czerwca 2016, 22:05·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 czerwca 2016, 22:05 Coraz częściej spotykam ludzi, nie tylko wśród pacjentów, którzy starają się na 100% wykorzystać każdy dzień, zrobić jak najwięcej. Choć na pozór powyższe zdanie wydaję się opisywać ludzi sukcesu, to zastanawiam się jaka jest tego cena. Chciałbym teraz chwile pomyśleć nad hipotezami przyczyn tego „dzikiego pędu”, a następnie rozważyć argumenty „za” i „przeciw” wspomnianych strategii działania.
Zacznijmy dość łagodnie :) Wyobraźmy sobie, że wstajemy punktualnie o 6:00, bierzemy szybki prysznic – najlepiej ciepła i zimna woda na zmianę – żeby się zahartować. Zdrowe śniadanie, bez glutenu, cukru i oleju palmowego. Biegniemy na siłownie. O 10:00 jesteśmy w pracy – w niej oczywiście osiągamy sukcesy. W przerwie na lunch - służbowe spotkanie. W drodze powrotnej do domu – zakupy. Później sprzątanie, czytanie książki i szykowanie się na kolejny dzień. W międzyczasie nie zapominamy o ewentualnej rodzinie oraz działaniach dobroczynnych… Ja zmęczyłem się samym pisaniem tego kawałka. Domyślam się, jak musi się czuć osoba, której każdy dzień wygląda w taki lub zbliżony sposób… Pewnie znajdą się Czytelnicy, którzy pomyślą „Przecież inaczej się nie da w dzisiejszych czasach”. Jest w tym sporo racji. Sam miałem ostatnio pracowity okres i trudno było mi wygospodarować czas na przyjemności, czy nawet napisanie kolejnego tekstu na bloga. Dobrze, by było jednak, żebyśmy znaleźli czasem chwile oddechu. Jeszcze lepiej – gdybyśmy potrafili tą chwilą się cieszyć!
Wspomniany wyżej „dziki pęd” jest po części winą uwarunkowań społeczno-kulturowych. Spora jednak część takiego działania zależy od nas samych, dokładniej od naszych strategii. Te strategie to sposoby w jaki radzimy sobie z naszymi emocjami. Załóżmy, że mówimy o lęku. Kiedy się czegoś boję, mogę z tym walczyć lub najzwyczajniej w świecie przed tym uciekać. Przecież nikt mi nie zabroni! Zastanówmy się więc, przed czym mogę uciekać jeśli ciągle pracuję i wyznaczam sobie nowe cele… Jeśli staram się być ponadprzeciętny w tym, co robię, a w momencie kiedy mi się nie udaję – czuję się okropnie… Jeśli nie radze sobie z tym, że nie wykonam planu na 100%... Jeśli nie za bardzo potrafię odpoczywać…
Można wnioskować, ze uciekam wtedy przed jakimś brakiem aktywności, przed byciem przeciętnym albo inaczej przed bezradnością. Domyślam się, że uciekam nie od dzisiaj, bo strategie takie wypracowujemy sobie przez lata. One czemuś służą. Nic nie dzieje się przecież bez przyczyny. Każdy z nas może odnaleźć zupełnie inny powód. Ten powód najlepiej i najbezpieczniej poznaje się oczywiście w gabinecie terapeutycznym. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma w sobie taką gotowość.
[Pozwolę sobie jednak w tym punkcie podkreślić zalety sesji psychoterapeutycznych – poznawanie siebie i pracą nad zdrowym polepszeniem swojego życia.]
Jak jednak rozpoznać, że uciekamy przed „brakiem aktywności”? Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia nie udaje Wam się zrobić niczego z listy zaplanowanych rzeczy. Mało tego, nie podejmujecie innych pożytecznych działań. Można by pomyśleć nawet, że nie robicie po prostu NICZEGO. Zastanówcie się, czy jesteście w stanie sobie na to pozwolić. Czy potraktujecie to jako chwilę oddechu, regeneracji, odpoczynku czy raczej jako marnowanie cennego czasu.
Taki oddech jest nam potrzebny do zebrania nowych sił. Nie jesteśmy przecież robotami. Może się zdarzyć tak, że czegoś nie będziemy w stanie zrobić. Gorszy dzień w pracy, pominięty trening, czy mega słodkie ciasto na deser nie świadczą o nas od razu, że jesteśmy gorsi czy słabsi. To, że nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć tego, co się jutro wydarz – może sprawić, że życie będzie bardziej ciekawe. Obiektywnie patrząc - są wokół nas lepsi i gorsi, bez względu na to ile wysiłku włożymy w swoją pracę. Nasz organizm też ma swoje potrzeby, które dobrze byłoby czasem uszanować. Poza tym pozostając ciągle w „dzikim pędzie” możemy przeoczyć inne ważne elementy naszego życia. Zachęcam do zatrzymania się na chwilę i zobaczenia jak mi w tym jest? Czy potrafię czerpać przyjemność z chwili spokoju. Jeśli nie – to czego mi brakuje? - i najważniejsze – czy nie chciałbym/chciałabym potrafić tego spokoju i tej przyjemności doświadczać?