Plakat do filmu "BANG GANG" w reżyserii Evy Husson
Plakat do filmu "BANG GANG" w reżyserii Evy Husson www.filmweb.pl
REKLAMA
Poniższy tekst jest próbą stworzenia i jednocześnie wersją roboczą recenzji (przez osobę, która z filmoznawstwem nie ma zbyt wiele wspólnego) dla kultury liberalnej. To tylko moje odczucia i próba ukazania obrazu z punktu widzenia seksuologii. Wydaje mi się, że niestety zawiera delikatne spoilery … :) Więc na wstępie już polecam – warto to zobaczyć w kinie.
Kontrowersyjny? Wulgarny? Nieetyczny?
Tak na pewno o filmie „Bang Gang” pomyśli część widzów, którzy porównają go do komedii romantycznych. Przedstawiane w tego typu produkcjach zbliżenie fizyczne dotyczą najczęściej przystojnego mężczyzny oraz oczywiście pięknej kobiety i przypominają bardziej zmysłowy taniec niż to, co faktycznie dzieje się w sypialni przeciętnego Polaka. Nie ujmuję tutaj w żadnej sposób niczyim umiejętnościom oraz namiętności towarzyszącej naszemu życiu erotycznemu. „Bang Gang” po prostu zdejmuje pewne tabu, którego chcemy się pozbyć już od kilkunastu lat. Oficjalnie więc można powiedzieć: Tak, seks jest dla ludzi i zdecydowana większość tychże z niego korzysta. Jeżeli korzysta, to pewnie ma jakieś fantazje, wyobrażenia, niekiedy fetysze i potrzeby do zrealizowania. Pamiętajmy jednak, ze seks spełnia nie tylko funkcję dawania przyjemności. Jest to tak bogaty aspekt naszego codziennego życia, że trudno sprowadzać go tylko do uzyskiwania orgazmu. Seks ma wielkie znaczenie w procesie poszukiwania bliskości. Okrywając przed kimś swoja intymną sferę automatycznie zaczynamy budować specyficzną więź. Zbliżenie fizyczne może służyć także rozładowaniu niechcianych emocji, uzyskiwaniu kontroli czy przede wszystkim podnoszeniu poziomu własnej wartości. Co poprawia nam humor tak bardzo jak satysfakcjonujący seks?
Nie da się ukryć, ze tytuł bardzo mocno nawiązuje do rodzaju seksu grupowego (gangbang), w którym jedna z osób – bez względu na płeć – odbywa kontakty seksualne z pozostałymi. Temat przewodni tego co możemy zobaczyć na ekranie, wydaje się więc dość oczywisty. Nie powinien on jednak przysłaniać całej reszty, czyli tego cod zieje się w głowach bohaterów i w konsekwencji w relacjach między nimi.
„Wenery” nie takie straszne.
Mamy w filmie także szalenie ważny przekaz edukacyjny – jeden z bohaterów tłumaczy koleżance, że przecież z AIDS można żyć normalnie – pod warunkiem oczywiście stosowania się do zaleceń lekarza specjalisty. (Dla jasności: AIDS to zespół nabytego niedoboru odporności wywołany przez nieleczone zakażenie HIV).
Temat ten łączy się z terminem „STI” (z ang. „sexually transmitted infections”) czyli infekcje przenoszone droga płciową. Zazwyczaj pojmowane są one w bardzo okrojony sposób i przedstawiane tylko w postaci wspomnianego wyżej, kojarzonego z rozwiązłością seksualną HIV. Zgadzam się, że wirus ten nie należy do grupy najmniej kłopotliwych, jednak co ważne nie jest jedynym rodzajem „prezentu”, który możemy dostać „przypadkiem” od osób, z którymi przyszło nam współżyć. Na świecie, również w Polsce, występuje też coś takiego jak kiła, znana szerszemu gronu pod nazwą „syfilis”, WZW(żółtaczka), infekcje skórne etc.
To właśnie tym innym infekcjom poświecony jest niewielki ale ważny fragment filmu „Bang Gang”. Bohaterowie poprzez kontakty seksualne - często bez zabezpieczenia - zakażają się kilkoma z najbardziej popularnych bakterii. Może to dziwne, ale cieszy mnie fakt, że kiła i rzeżączka tym razem są obecne na ekranie. Dobre jest też to, że na pełnej sali kinowej padały dziwne – i dla mnie nie do końca jasne w swej intencji - odgłosy oraz nerwowy śmiech widzów. Znaczy to być może, że coś drgnęło, że temat nie jest pozostaje całkowicie niezauważony i obojętny. Mogę mieć więc tylko nadzieję, że taki rodzaj edukacji i profilaktyki przedstawiony przez reżyserkę skłoni kogokolwiek do zrobienia testu na obecność infekcji przenoszonych droga płciową. Pamiętajmy, ze tylko abstynencja seksualna zabezpiecza nas w 100% przed zakażeniem :)
Najłatwiej jest oceniać…
Podstawowy element filmu, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył dotyczy podejście dalszoplanowych bohaterów do tego co dzieje się na ekranie. Byłem gotowy na moralizatorskie opinie, przekazy pełne potępienia, obrzydzenia i surowe sądy. Ku mojemu zdziwieniu dostałem mocną dawkę emocji, takich prawdziwych: smutek w sytuacji ostracyzmu społecznego, lęk i bezsilność wywołane wyobrażeniem niechcianych konsekwencji, radość z poczucia wolności seksualnej i spełniania, i wreszcie ulga spowodowana uporaniem się z problemami.
Reasumując:
Dużo nagości, dużo kontrowersji, dużo prawdy – np. na temat tego, że seksualność nie jest przywilejem osób dorosłych. Ta cecha dotyczy ludzi od urodzenia i ewoluując w okresie dojrzewania wyczarowuje tajemnicze libido - siłę, która skłania nas do zbliżeń fizycznych. Rolą dorosłych jest pokazywać pozytywną ich stronę. Potrzebna jest do tego jednak odpowiednia edukacja oraz otwartość w komunikacji. To, że o czymś nie rozmawiamy, nie znaczy, że tego nie ma. Pora dorosnąć i przestać udawać, ze stajemy się niewidzialni w momencie, gdy tylko zamkniemy oczy.
W tym filmie nie chodzi o to by krytykować, lecz by przyjrzeć się potrzebom i naturalnym (często nie do końca odpowiednim) sposobom radzenia sobie z poczuciem dyskomfortu.
Stosując się do zasad filozofii redukcji szkód, na których opiera się rozsądna profilaktyka – zabezpieczajcie się, testujcie i pamiętajcie, że seks nie jest zły!
Michał Sawicki
Psycholog-seksuolog, psychoterapeuta