Dążenie do minimalizmu i życie w rytmie slow na co dzień to seria wyborów i decyzji we wszystkich sferach życia: co czytam, czego się pozbywam, co zachowuję, jak bawię się z dzieckiem. Dziś dzielę się z Wami trzema przykładami z mojego codziennego życia.
Zakup mieszkania na rynku wtórnym wiąże się między innymi z tym, że lokum nosi piętno stylu i mieści rzeczy po poprzednich lokatorach. Może to mieć zalety, może mieć wady. U nas na przykład była na ścianach boazeria, której część poddaliśmy renowacji i nadaliśmy jej skandynawski styl poprzez szlifowanie i malowanie na biało. Pozbyliśmy się także masy przedmiotów, jednak dwa, które widzicie na zdjęciu zostały.
Stary bladoniebieski taboret i zwykły, nieco porysowany kubek. W obu tych rzeczach się zakochałam i czuję, że mają u nas swoje miejsce. Ze względu na swoje funkcje rzadko się łączą, jednak chciałam pokazać jak drobiazgi pozostawione przez poprzednią rodzinę mogą przynieść nowe spojrzenie na dom. Bonus na zdjęciu to album &Living pod hasłem „Skandynawia”, do którego lubię sięgać w poszukiwaniu pomysłów na organizację przestrzeni i wystrój wnętrza.
Miniopowieść 2: które ubrania puszczam w świat
Swoją szafę czyszczę regularnie. Przecieranie z kurzu również się zdarza, ale chodziło mi bardziej o to, że regularnie usuwam z niej ubrania i właściwie nie kupuję nowych. Zmierzam do tego, aby usunąć wszystkie zbędne rzeczy. Robię to etapami. Nadmiarem dzielę się ze znajomymi, bardziej zużyte rzeczy wrzucam do kontenerów, skąd zapewne trafią do przerobienia na czyściwo (los około 90% ubrań w kontenerach). Ale do rzeczy.
Ostatnie porządki w szafie zawdzięczam lekturze książki Joanny Glogazy „Slow fashion. Modowa rewolucja” (wyd. Znak), a dokładnie jednemu ćwiczeniu: „Przygotuj kartkę papieru i podziel na dwie kolumny. Zastanów się nad całościowym wizerunkiem kobiet, które znasz osobiście, i tych, których zdjęcia oglądasz w kobiecych pismach czy internecie. Zastanów się, które cechy ich wyglądu uważasz za atrakcyjne i stylowe, a które wręcz przeciwnie.” Nie byłabym sobą, gdybym nie zmodyfikowała tego ćwiczenia ;) Po pierwsze, rzadko przeglądam pisma kobiece, po drugie, przyjrzałam się temu, co z mojej szafy najczęściej wyciągam i podzieliłam ćwiczenie na: przytulam / unikam.
Oto przykłady: Przytulam: duże plamy barwne, rajstopy, sukienki, T-shirty z napisami Unikam: dużej ilości biżuterii, wzorzystych ubrań, spódnic
Dzięki temu wyeliminowałam z szafy kolejną partię ubrań i – jak ćwierkają wróbelki – przynajmniej jedna sukienka trafiła do osoby znacznie bardziej z niej zadowolonej. Spróbujcie, może i Wam uda się połączyć radość z minimalizowania z radością dawania.
Miniopowieść 3: jak bawię się z dzieckiem
Odbijanie na papierze własnych śladów to ponadczasowa zabawa. U nas swego czasu była bardzo popularna – Edgar prosił, aby malować mu dłonie, stopy, a nawet całe ciało kolejnymi kolorami, a później zostawiał ślady na wielkich arkuszach papieru. Po jednej z takich twórczych sesji zrobiliśmy wspólnie obrazy do jego pokoju, wycinając fragmenty arkusza - jeden ze śladami stóp, drugi ze śladami dłoni. Oprawione w proste ramki prezentują się jak rasowe dzieła młodego mistrza pędzla. Tym sposobem połączyliśmy zabawę, aktywność plastyczną i propozycję na wystrój dziecięcego pokoju. Polecam!
Te i inne miniopowieści zamieszczam także na fanpage’u bloga, gdzie zapraszam. Zachęcam do dzielenia się swoimi opowieściami związanymi z poszukiwaniem minimalizmu i prostoty :)