
Fotografie Christiana Berthelot obiegły cały Świat. Co jest w nich takiego, że nie mogę od nich oderwać oczu? Czy chwytają mnie swoim słodkim wdziękiem tak jak zdjęcia z sesji zdjęciowych Anny Gedes, gdzie dzieci widzę w estetycznym otoczeniu? Nie, na tych fotografiach widzę dzieci w pierwszych sekundach życia, urodzone za pomocą cesarskiego cięcia.
REKLAMA
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem te fotografie, nie mogłem od nich oderwać oczu. Wpatrywałem się w każdy szczegół na nich i dopełniałem ten obraz podpisem pod zdjęciem. Przesuwałem je na ekranie, fotografia po fotografii, a potem wracałem do początku i znów oglądałem. Galeria fotografa dostępna w Internecie prezentuje zaledwie kilka fotografii z dużego projektu fotograficznego, do którego fotograf przygotowywał się około sześciu miesięcy. Oprócz fachowego szkolenia dotyczącego zachowania na sali operacyjnej, gdzie dokonuje się porodów za pomocą cesarskiego cięcia, musiał też znaleźć matki, które zgodzą się na taki rodzaj zdjęć oraz jego obecność podczas porodu, a także kliniki, które będą sprzyjały temu pomysłowi.
Gdy proponuję obejrzenie tych fotografii, wiem, że nie każdy będzie chciał je obejrzeć. Jesteśmy różni i posiadamy inny próg wrażliwości. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że Christan Berthelot uchwycił chwile, które są pierwszymi na drodze cudu ludzkiego życia.
Berthelot powiedział tak o swoim synu, który także urodził się przez cesarskie cięcie "Gdy go zobaczyłem pierwszy raz, był cały we krwi, pokryty białą substancją. Wyglądał jak wojownik, który wygrał właśnie swoją pierwszą bitwę, jak anioł wychodzący z ciemności."
Patrząc z tej perspektywy artysta dopowiada: "Wszystkie te fotografie są dla mnie przejawem pierwszego działania w ludzkim życiu".
Patrząc z tej perspektywy artysta dopowiada: "Wszystkie te fotografie są dla mnie przejawem pierwszego działania w ludzkim życiu".
