W dorosłym życiu potrzebnych jest bardzo wiele umiejętności. Od tych twardych po umiejętności miękkie, które ostatnio wydają się być nawet sporo ważniejsze. Język obcy, przedmioty ścisłe, wychowanie fizyczne, obcowanie z naturą, sztuką, umiejętności społeczne i wiele innych. Jak rozpoznać potencjał i deficyty dziecka i wspomóc go w rozwoju? Jak wybrać co jest ważniejsze, a co mniej?
A gdyby tak zauważyć, że nasze dzieci dają nam bardzo dużo w tej sferze, że też wpływają na nas, dorosłych. Ich fascynacja światem, jego eksploracja fizyczna jak i mentalna, eksperymentowanie, kreatywność, spontaniczność, odwaga, uparte dążenie do celu, wytrwałość, fizyczna i psychiczna kondycja, naturalne zarządzanie zabawą (czyt. ciężką pracą) i odpoczynkiem oraz codzienne podejmowanie decyzji i nowych wyzwań. Mógłbym długo tak wymieniać to, co widzę w moich dzieciach. A czego chciałbym się nauczyć od nich? Bardzo wiele z tego, co wymieniłem. Mam wrażenie, że doświadczam zjawiska sprzężenia zwrotnego. One uczą się od nas, rodziców, a my od nich. Że każda sytuacja wpływa na obie "strony", że szkoda byłoby przeoczyć taką okazję do własnego rozwoju. Nie tylko fascynować się jak "miłe są i grzeczne", ale uszczknąć od nich choćby trochę tych "dziecięcych" cech.
Jedyna okazja. I dla nas i dla nich.