Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Przekazywali sobie aparat z rąk do rąk. Zmieniali role, pozując sobie nawzajem. Moja rola sprowadziła się do braku ingerencji i zarejestrowania sytuacji aparatem fotograficznym.
Zwykły, niedzielny spacer przekształcił się w spontaniczną sesję fotograficzną. W okamgnieniu znajdowali kolejne miejsca do zdjęć, zmieniali pozy. Tak naprawdę, to nie wiem, czy ważne było kto jest fotografem, a kto modelem. Najistotniejsza była zabawa w sesję. Zmieniali się rolami tak szybko, że po chwili nie nadążałem już za tym. Podglądałem tylko jak świetnie się bawią, jak starają się być "profesjonalni" w tym, co robią. Zaobserwowane przez nich zachowania dorosłych odgrywali teraz w swoim spektaklu. Ja byłem cały czas obok, dosłownie i w przenośni, starając się nie przeszkadzać i jak najlepiej uwiecznić te chwile.
Gdy następnego dnia oglądałem najlepsze, wybrane z moich ujęć fotografie, chciałem się z nimi tym podzielić. Celebracja gotowych fotografii była dla mnie najważniejszym elementem tej historii. Ale dla nich to nie miało w ogóle znaczenia. Najważniejsze były wspomnienia zapisane w ich głowach. „Plaża nad Wisłą”, „błoto pod nogami” i „NASZA łódka”.