Badaj się – to (prawie) nie boli
Rodzice blogują
02 kwietnia 2015, 13:31·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 kwietnia 2015, 13:31Blog: Patchwork
Ten wpis bierze udział w konkursie: "Siła rodziców drzemie w blogosferze" - zagłosuj na niego udostępniając go na Facebooku. Całkiem niedawno napisałam tekst o hipochondrykach i od razu dostałam za to po uszach. Okazało się bowiem, że moja bardzo bliska koleżanka zachorowała naprawdę ciężko, a choroba rozwinęła się u niej w niezwykle krótkim czasie. Czy wyobrażacie sobie, że kilkunastocentymetrowy (!), zagrażający życiu guz potrafi urosnąć w kilka miesięcy?
Diagnoza jaką usłyszeliśmy, była przerażająca. Kilkanaście na kilkanaście na kilka centymetrów. Przerzuty. Podejrzenie nowotworu. Ucisk na narządy. Ból. Strach. Pretensje. Jak mogła się tak zaniedbać? Czy dbając o wszystkich zapomniała o sobie? Cała rzecz w tym, że właśnie się nie zaniedbała. I to, prawdopodobnie, ją uratowało.
Pewnie zdajecie sobie sprawę, że większość z nas (a piszę tu o zabieganych kobietach, podobnych do mnie), traktuje swoje zdrowie mocno "po macoszemu". Często bardziej skłonne jesteśmy poświęcić czas na fryzjera, manicure, kino z dzieckiem, nadgodziny lub nawet spotkanie z przyjaciółkami, niż udać się do internisty lub ginekologa. Z dermatologami lub dentystami sytuacja przedstawia się zapewne nieco lepiej, ponieważ traktujemy ją bardziej w kategoriach dbania o urodę niż leczenia. Prawda drogie Panie?
Z góry zakładamy, że na pewno nic nam nie będzie. Chodzimy z grypą lub zapaleniem gardła czy zatok, bo przecież kiedyś nam przejdzie, a świat tyle od nas wymaga. Nie robimy badań kontrolnych, bo czujemy się OK. A nawet jak nasze samopoczucie gwałtownie się pogarsza, dajemy sobie dzień-dwa taryfy ulgowej i wracamy do wyrabiania 200% normy, bo przecież to wstyd się nad sobą rozczulać. Co więcej, nie idziemy do lekarza nawet z dolegliwościami jakie zaalarmowały by nas u naszych bliskich! A ból głowy, brzucha, pleców, stawów, nudności czy zawroty głowy, przewlekłe problemy z trawieniem, uczucie przemęczenia lub obniżenie odporności mogą być symptomami naprawdę poważnych problemów. Nieuleczalne choroby, sepsa, udary, zawały, nowotwory nie zawsze przytrafiają się tylko innym. Czy do prawdziwego, holistycznego zadbania o siebie potrzebna jest nam dopiero świadomość, że nasz czas na tym świecie się kończy?
Wróć i przemyśl to jeszcze raz.
Może ta denerwująca postawa naszych mężczyzn, którzy z każdym katarem kładą się do łóżka, właśnie ma sens? Kilka dni intensywnego leczenia na początku infekcji może uchronić nas od poważnych komplikacji zdrowotnych. A badania kontrolne mogą uratować nam życie. Nie ma ich dużo, a wykonywane regularnie dają nam sporą szansę, że jeśli coś nam się przytrafi, będzie jeszcze czas na całkowite wyleczenie.
Wracając do naszej koleżanki: nas i wiele osób w jej otoczeniu jej sytuacja zmobilizowała do natychmiastowego zapisania się do lekarza. Tym tekstem chcę zainspirować do tego także i Was. Zadzwońcie już dziś, dla dobra swojego, ale przede wszystkim tych, którzy Was kochają.
Jak się za to zabrać:
W pierwszej kolejności udaj się do internisty (tak zwanego lekarza pierwszego kontaktu) lub lekarza rodzinnego. Co ważne: powinnaś mieć wybranego lekarza w przychodni NFZ, nawet jeśli korzystasz z prywatnej służby zdrowia lub pakietów zdrowotnych w firmach typu Luxmed czy Medicover. Często jest to potrzebne jeśli pojawi się konieczność skorzystania z pakietu onkologicznego lub leczenia szpitalnego. Poniżej ściągawka z badaniami, które każda z nas powinna wykonywać co roku. Nie bój się prosić o skierowania i żądaj uzasadnienia, jeśli otrzymasz odpowiedź odmowną.
Życzę Wam zdrowia. Jeśli je mamy, wszystko inne możemy zdobyć sobie same!