Mężczyźni do rąbania! Mężczyźni do przytulania!
List do redakcji
26 lutego 2015, 14:16·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 lutego 2015, 14:16 Mądrość ludowa powiada, że kto ma pilota ten ma władzę. Wiemy też skądinąd, że partia raz zdobytej władzy skora oddawać nie była. Przysłowia mądrością narodu, ale czasy się zmieniają a i my wraz z nimi.
Dlatego przejdźmy na chwilę na autopilota i spójrzmy, Drodzy Ojcowie, na wszystko, co wspólnie nam się przydarza przy wychowywaniu naszych dzieci.
Mężczyzna całkowicie dający się podporządkować, mężczyzna zależny i bierny
Mężczyzna na pilota, jak pisze autor artykułu Nowoczesny model rodziny to koszmar dla mężczyzny, to częsty przypadek funkcjonowania współczesnego ojca. Sadzę, że to syndrom kryzysu męskości, przez który mężczyźni obecnie przechodzą. Nie jest jednak tak, że winne są temu szybko emancypujące się kobiety, które przyswoiły sobie wszystkie trzy fazy feminizmu i dzierżą w swych gładkich dłoniach pilota władzy nad rodem męskim. Większy, w całym tym zamieszaniu udział ma zdegradowany patriarchat.
To on, lekką ręką: oddał? zlecił? (wszystko jedno) na wyłączność wychowanie dzieci, szczególnie we wczesnych ich latach życia-matkom.
Ojcowie stali się przez to często emocjonalnymi kastratami, niepotrafiącymi ani rozmawiać ani wczuwać się w potrzeby swych dzieci. Z kolei przeciążone nadmiernie matki, pełniąc pod wieczną nieobecność w domu mężów podwójne role generowały pokolenia mężczyzn niedojrzałych do ról mężów i ojców. Ale, przynajmniej do XX wieku wszystko dało się skrzętnie zamieść pod dywan.
Chłopaki walczyli na wojnach, polowali, konstruowali cuda techniki a cała ludzkość patrzyła na nich z podziwem. Aż tu przyszła wielka rewolucja, w której dziewczyny doszły do głosu. I już nic nie miało być takie jak kiedyś.
Autor artykułu jakby się obraził na to, że do pędzącego wagonu przemian obyczajowo-kulturowych załapały się tylko One. Jeśli tak, to należy zadać sobie pytanie: jak to się stało, że dostaliśmy w tym biegu, Panowie, zadyszki znacznie szybciej niż Panie?
Na nic tłumione w naszych szerokich klatach łzy, trzeba wziąć się do roboty i na nowo przemyśleć własne miejsce, „tu i teraz”, we współczesnym świecie.
Metafora pilota użyta przez Moszkietowicza jest trafna, bo oddaje nasze poczucie zagubienia. Jest przy tym jednak chybiona, bo zrzuca z nas poczucie odpowiedzialności i bezpiecznie umieszcza po stronie ofiar systemu. Jest wreszcie znowu potrzebna, by zacząć myśleć o tym, jakiego modelu faceta, jakiego modelu ojca potrzebujemy dzisiaj. Pierwszą fazę nowego maskulinizmu czas zacząć!
Czas, w którym ojcowie z wyżyn autorytetu emanowali mądrością życiową minął bezpowrotnie. Siekiery, włócznie i maczugi stoją najczęściej oparte o ściany w kanciapach i rdzewieją. I nie ma od tego odwrotu. Bardzo mi tego z jednej strony szkoda. Jestem przekonany, że pozbawianie chłopców nauki czynności(wiem, że nie za dobre to sformułowanie, ale by wszyscy wiedzieli o co chodzi, postanawiam je tak zostawić) typowo męskich coś istotnego w kształtowaniu ich męskości zabiera.
Lubię patrzeć na facetów, którzy potrafią pomalować ściany, wywiercić w nich otwory na półki a potem naprawić szwankujący rower. To lubię, bo jestem facetem a nic, co z natury męskie nie jest mi obce. I ubolewam, że jednak deficyt smykałki technicznej u mnie widoczny. Ubolewam, a jednocześnie podziwiam to, czego mi brak(tak, można się już śmiać!). Nikt mi tych potrzeb nie wmówił, wiec chyba są ok., prawda?
Specjalizacja pozostaje na drzwiach gabinetów lekarskich, a nie w przypadku wspólnego wychowywania dzieci. Dlatego ojciec współczesny tak do wiertarki skłonny jak i do kąpieli swego dziecka być winien. Ale powinność to zły tutaj leksem, doprawdy. Z wiercenia w ścianie krótką jedynie dumę mieć, chłopie, możesz. Ale jeśli potem dziecię swe wykąpiesz, nieodkryte pokłady czułości i empatii w sobie odkrywać będziesz(mówiąc inaczej-kształtujesz coś, co do przetrwania w dzisiejszej dżungli zwanej globalną wioską niezbędne-kompetencje miękkie). Takim Cię matka natura stworzyła, ale przez lata świetlne patriarchatu nawet nie wiedziałeś, co tak potrzebne Ci do wewnętrznego wzrastania było .
Wiem, przyjemnie było żyć w błogim poczuciu, że wszystko zostanie po staremu i kołyskę jeno matczyne ręce w ruch wprawiać będą. A podmiot męski pozostanie trwały i niewzruszony jako ta woda wielka i czysta. Pozostanie nieskażony ziemskimi przypadłościami w postaci: kupna odpowiedniej oliwki do kąpieli niemowlaka, pamiętania o tym, w jaki aktualnie rozmiar pieluch jednorazowych ma wskoczyć pupa jego pociechy. Panowie, Duch Święty podobno jest jeden , więc nie nam pisane wylatywanie nad ziemię. Naprawdę chcecie obejść się smakiem
od wieczornych lektur z dzieciakiem oraz wyśpiewywania mu na dobranoc kołysanek?
Że to niemęskie? Że lepiej zamiast nazwy ulubionych płatków malca znać na pamięć wszystkie potyczki Ligii Mistrzów? To ja już wolę, zamiast kolejnych odkładających się kalorii po piwie do meczu z kompanami, dowolnie obracać się w kręgu nieśmiertelnych pytań o to, co lepsze: czekoladowe czy cynamonowe z mlekiem na śniadanie dla Antosia. Choćby kosztem ograniczenia ilości spotkań z kolegami we wspólnym kibicowaniu naszej ukochanej drużynie. Bo czas, który tak naprawdę w ten sposób sobie (bo częste bycie z dzieckiem to radość tak dla matki jak i ojca, że, mówiąc Pilchem, powiem coś od siebie) odbieramy - nie wróci już nigdy. A jeśli poskąpimy go teraz, to nie miejmy żalu do nikogo o to, że nasi synowie nie podzielą w przyszłości naszej piłkarskiej pasji.
Zaprawdę, nie przejmą jej dzięki temu, że obserwować nas będą, milczących, przed telewizorem podczas kolejnych sportowych transmisji. A nawet jeśli, to co jeszcze, na poziomie głębszych emocji-pozostawimy im w ten sposób po sobie w spadku?
Przyłączam się do kręgu ojców zagubionych, których zbiorowy portret, chcąc nie chcąc, nakreślił Autor artykułu. Jednak roli pełnej resentymentu ofiary-nie przyjmuję.
Czuję przy tym brak klimatu do rozmów wśród mężczyzn i kobiet o zmieniających się- lub lepiej- odkrywanych, być może po raz pierwszy, swoich potrzebach w byciu rodzicami. Za dużo w nas wzajemnych pretensji napędzanych kulturowymi kliszami, w których ciągle tkwimy.
Zachęcam Nas wszystkich, Panie i Panowie, do Nowego Okrągłego Stołu, przy którym zastanowimy się, o co nam chodzi w tym czasie burzy i naporu. Na początek, niech to będą nasze rodzinne stoły. I pogadajmy jak mężczyzna z kobietą. Może zobaczymy, że jesteśmy, w naszym rodzicielstwie, kimś innym niż nam się dotychczas wydawało.
Piotr Żmigrodzki
pełen radości z ojcostwa - mężczyzna