
REKLAMA
Na porodówce dowiedziałam się, że dziecko MUSI płakać, że to że jest nerwowe, to normalne. Ok, pomyślałam sobie: znamy się krótko, mogę się mylić. Jestem matką zaledwie kilka dni, mogę się mylić.
Po powrocie do domu okazało się, że moje wątpliwości nie mijają – jest gorzej. Nie potrafię uspokoić dziecka, które ciągle płacze. Wniosek: jestem złą matką, bo przecież wszyscy (mąż/lekarz/matka/teściowa) twierdzą, że PRZESADZAM. A dziecko musi się wypłakać. Po tygodniach prób wołania o pomoc w końcu zdecydowałam, że zabiorę dziecko do znajomej Pani doktor, choć oddalonej o ponad 300 kilometrów (mieszkam w małej miejscowości, dokąd przeniosłam się z dużego miasta). Diagnoza: wzmożone napięcie mięśniowe, asymetria ułożeniowa, uczulenie na gluten. Moje dziecko cierpiało przez prawie trzy miesiące, bo NIKT nie traktował mnie poważnie. NIKT nie reagował na to, co mówiła matka dziecka. Osoba, która zna je najlepiej.
To doświadczenie było dla mnie doświadczeniem granicznym. Dało mi paradoksalnie siłę – siłę matki, która wie, która zna swoje dziecko, która po jego spojrzeniu wie, co w nim siedzi.
Po dwóch latach dostrzegłam nowe problemy u dziecka. Że nadal nie śpi w nocy, że układa klocki/znaczki/zabawki wyłącznie w rzędy, że zna alfabet, liczy do stu, zna wszystkie znaki drogowe. I co? To samo. PRZESADZASZ. Za dużo czytasz. Za bardzo się przejmujesz.
Jaka jest diagnoza? Zaburzenia integracji sensorycznej, podejrzenie autyzmu wysokofunkcjonującego.
Teraz już wiem, że nie należy gadać, tylko działać, iść swoją drogą. Jeżeli ktoś Ci mówi, że przesadzasz, weź to pod uwagę, ale sprawdź swoje przeczucia. Być może są właściwe. Nikt, naprawdę NIKT nie zna Twojego dziecka lepiej, niż ty sama.
Agnieszka
Jeżeli chcecie się podzielić swoją historią lub nurtuje Was jakiś problem piszcie na adres: kontakt@mamadu.pl