REKLAMA
Szkoła jak to szkoła, bywa złośliwą jędzą. Przychodzi wtedy, kiedy nikt nie ma najmniejszej ochoty na spotkanie z nią. I panoszy się na długie miesiące w naszym życiorysie. Wypisz wymaluj jak zima.
Dlaczego piszę: w naszym życiorysie? Przecież większość Matek-Polek szczęśliwie ukończyła już edukację i jeśli jeszcze w progi uczelni zagląda, to całkowicie dobrowolnie. A czasem nawet z dużą dozą przyjemności (w koncu można się na chwilę oderwać od czułego łona rodziny! nie żeby było uciążliwe, skąd... czasem tylko człowiek - matka to też człowiek w końcu - chce sobie posiedzieć i popatrzeć jak to inni się produkują ;) ).
Wracając do szkoły (sic!) - otóż od trzech lat zagościła ona w moim życiu na nowo. Za sprawą Potwora Starszego. Odprowadzanie, przyprowadzanie, walka z systemem, pamiętanie, zapominanie, gubienie, na samym końcu nauka... to wszystko stało się naszym udziałem.
A kiedy już już wydawało mi się, że jesteśmy w miarę ogarnięci, na scenę wkroczył Potworek... jak to on, cały na biało (kto kawału z puentą "cały na biało" nie zna, niech żałuje ;) albo wygugla). W pierwszym tygodniu zgubił temperówkę, kredki i zeszyt. W drugim tylko gumkę. W trzecim nie zgubił nic, bo zachorował. I siłą rzeczy siedział w domu.
Niestety laba z siedzeniem w domu w tle trwała tylko tydzień. Po niej zaś nastąpił bolesny powrót do rzeczywistości: pobudka, ubieranie, wstawanie, śniadanie, szkoła, praca, szkoła, dom, szkoła (zajęcia dodatkowe Potworka), dom, szkoła (odbiór Potworka), dom, szkoła (zajęcia dodatkowe Potwora Starszego), dom, szkoła (odbiór Potwora Starszego), dom...
Padnięcie na pysk!
A gdzie kolacja, prasowanie, pranie, sprzątanie? Karmienie kotów, patyczaków, Męża? Ugrzęźliśmy w kurzu niestety. A koty i Potwory nie pomagają. Mąż sie stara, ale wychodzi mu podobnie jak mnie.
Pranie... dwa kosze brudów czekają na swoją kolej, a powoli zaczyna nam brakować ciuchów do codziennego użytku. A te które są, są ... niewyprasowane! (głupio tak Męża z domu wypuścić w garniturze i pogniecionej koszuli). Sterta zaś "do prasowania" rośnie z każdą opróżnioną pralką.
I choćbyśmy stawali na rzęsach - nie nadążamy.
W związku z tym postulat na październik brzmi: Matko-Polko, ogarnij się!
Ojcze-Derektorze, tfu, Ojcze-Polaku, spróbuj też ! W miarę możliwości.