![Fot. Flickr /[url=http://bit.ly/1bdttjH]Brad Flickinger[/url] / [url=http://bit.ly/CC0-PD]CC0 Public Domain[/url]](https://m.mamadu.pl/ea78c0676fab41a168de74a13e13ab7f,1680,0,0,0.jpg)
Reklama.
Gry internetowe/gry na konsoli to samo ZUO.
To dlaczego moje dziecko rysuje komiksy, tworzy historie, własne instrukcje na bazie gry? Dlaczego tak bardzo prosi, by kupić mu KSIĄŻKĘ, która powstała w oparciu o grę? Dlaczego spędza długie godziny na dworze bawiąc się w wymyślone historie na podstawie gry?
To zuo czy jednak nie?
To dlaczego moje dziecko rysuje komiksy, tworzy historie, własne instrukcje na bazie gry? Dlaczego tak bardzo prosi, by kupić mu KSIĄŻKĘ, która powstała w oparciu o grę? Dlaczego spędza długie godziny na dworze bawiąc się w wymyślone historie na podstawie gry?
To zuo czy jednak nie?
Przyznam - walczę sama ze sobą. Nie lubię gier. Ale widzę jak kreatywnie potrafią wpływać na moje dzieci.
Dlatego trochę wbrew sobie, ale jestem gotowa przyznać, że jednak nie - trzeba tylko umieć wybrać właściwie, kontrolować, wyznaczać granice i ich przestrzegać. Przede wszystkim umieć ja narzucić sobie samym.
Ktoś powiedziałby, że lepiej poczytać bajkę, pójść na spacer, porozmawiać. Oczywiście. Ale czy to, że pozwalam na granie/oglądanie oznacza, że tych pozostałych rzeczy już nie robię? Przecież da się pogodzić jedno z drugim. A może robię to, żeby mieć czas dla siebie? Jestem matką pochyloną nad telefonem, spędzającą sporo czasu przy laptopie, a nade wszystko długie godziny nad Kindlem. Nie zaprzeczam, że tak jest.
Wszyscy jesteśmy w pewnym stopniu uzależnieni. Uzależnieni od migoczących ekranów, ikonografiki, fejsa i dzielenia się z całym światem wszystkim: od wakacji na Galapagos, po umycie dziecku dupki w umywalce zamiast pod prysznicem (kto nie wierzy, niech gugla :) - ha, no właśnie nie od czapy wzięło się powiedzonko "Wujek Gugiel prawdę ci powie"). Niemniej uważam, że we wszystkim należy zachować umiar. Również w krytyce ZUA. Nie ma chyba sensu odcinać dzieci zupełnie od internetu, bo i po co? Może lepiej poświęcić czas i wybrać z dzieckiem wartościowe gry/bajki/książki?
Potwory mają jasno wyznaczone granice. Powiedziane, kiedy i w jakim wymiarze czasowym mogą grać/oglądać bajki. Nie znaczy to oczywiście, że nie usiłują ich czasem nagiąć. Próbują, owszem, nie raz i nie dwa (Granie w samochodzie się nie liczy! W gościach przecież wolno!). Ale od tego jestem rodzicem, by umieć nad tym zapanować. Z szeroko otwartymi oczami słucham historii matek rówieśników moich dzieci, które mówią, że "musiały dać tablet, bo urządzał dziką histerię".
Syn Starszy sięgając po telefon (tak, ma swój telefon - teoretycznie służący komunikacji z nim, w praktyce często gęsto zalegający na dnie szuflady) informuje mnie o tym. Mówi również, kiedy go odkłada. Syn Młodszy telefonu nie ma i nie robi z tego powodu dramatu. Cierpliwie czeka, aż dorośnie.
Na czasie ostatnio jest pytanie: czy zdarza mi się kupować czas wolny kosztem bajek/internetu?
Staram się nie, ALE... są sytuacje, kiedy absolutnie pilnie muszę poświęcić chwilę na pracę przy komputerze (przykład z ostatniego tygodnia - praca w domu, kiedy dziecko jest chore). Pozwalam włączyć bajkę (z graniem gorzej, bo z zasady jestem przeciwnikiem gier i poza czasem wyznaczonym w tygodniu, jednak nie pozwalam - tutaj "dobrego glinę" gra Mąż) i mam te pół godziny na wysłanie pilnego maila, czy sporządzenie protokołu.
Nie znaczy to, że jesteśmy złymi rodzicami.
Nie znaczy to, że jesteśmy złymi rodzicami.
Pod warunkiem, że takie sytuacje nie są nagminne i nie przeważają w naszym życiorysie.
Pod warunkiem, że poświęcamy naszym dzieciom czas i umiemy go wygospodarować także dla siebie.
Pod warunkiem, że poświęcamy naszym dzieciom czas i umiemy go wygospodarować także dla siebie.
I choćbym padała na pysk, siądę wieczorem z Potworami, kiedy już leżą w łóżku i porozmawiam, poświęcę tę chwilę, dwie, trzy... Pójdę na spacer w tygodniu i w łikend. Będę wspólnie z nimi gotować. Mąż pójdzie zagrać w piłkę. Czasem jednak, kiedy jesteśmy bardzo zmęczeni, puszczamy audiobooka zamiast przeczytać dziecku historyjkę na dobranoc.
Zdarza się.
Zdarza się.
A czasem czytamy długimi godzinami, bo nas samych lektura wciąga. I bijemy się o to, kto ma czytać kolejny rozdział ;)
Jest czas na bajki.
Jest czas na czytanie.
Jest czas na spacery.
Jest czas na internet.
Jest czas na bajki.
Jest czas na czytanie.
Jest czas na spacery.
Jest czas na internet.
To jednak przede ja sama powinnam mieć kontrolę nad tym, co robią moje dzieci. I co robią ja sama też :) Nie ma co się łudzić - jeśli ojciec spędza godziny przed konsolą/tv/grami na telefonie, a matka nie odrywa wzroku od ekranu laptopa, to takie wzorce przekazują potem swoim dzieciom. A potem płacz i lament, że dziecko uzależnione ;)
A to czy będzie uzależnione czy nie (i w jakim stopniu :)), zależy głównie od nas samych. Da się wypracować współpracę dziecka i internetu, unikając uzależnienia. Naprawdę się da :)