Rodzino, dlaczego wszystkie prezenty musicie dawać naraz?
Ojciec Redaktor
16 października 2014, 16:43·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 października 2014, 16:43Urodziny pełne prezentów łatwo mogą przerodzić się w wychowawczy koszmar.
Od babci lalka, od drugiej babci układanka, od prababci układanka z lalką, a są jeszcze chrzestni ("no to my kupimy lalkę") i inni krewni, którzy zgadnijcie, o czym myślą, gdy pojawia się idea prezentu dla kilkuletniej dziewczynki.
Trochę z listą prezentów przesadziłem, ale tylko trochę i po to, żeby jaśniej pokazać wychowawczy koszmar jaki niesie coroczny festiwal konsumpcji.
Jakie wzory konsumpcji ma sobie to biedne dziecko w taki dzień wypracować? Że należy się wszystko naraz? Że nadmiar jest stanem naturalnego szczęścia? Że tak właśnie trzeba? Jasne trzeba - a potem dziecko napisze jakieś kolejne "The End" Doorsów. I to jeśli będziemy mieli szczęście.
Dlatego trzeba inaczej - bo nawet jeśli dziecko nagra drugie "The End" i zarobi miliony, nie będzie to typ nadający się do życia poza sceną.
Stąd pomysł, żeby prezenty dawkować. Jak to zrobić, żeby wujek Andrzej się nie obraził, że akurat jego lalka (lub układanka) wylądowała na dnie szafy? Rzekę prezentów, ten żywioł konsumpcyjnej miłości, warto przynajmniej spróbować spieniężyć i zachować na później.
Że się nie da? Czasami się udaje przekonać, że lepszy od Barbie syrenką ze świecącą... częścią ogonową będzie ekwiwalent finansowy. Czasami się udaje - kto nie słyszał "już wy tam sami będziecie wiedzieć, co ona chce"? - i wtedy jako rodzice czujemy dwie rzeczy. Że nie wychowujemy żeńskiej wersji Morrisona czy innego Biebera. I że mamy kontrolę nad finansowym wychowaniem naszego dziecka.
I to działa. Duże "zaskórniaki" od babci czekają u nas na, wierzymy że mądre, i dawkowane zakupy (dla obdarowanej oczywiście). Mniejsze, dawane przy okazji do miniportfela, uczą naszą małą wagi pieniędzy. Zaczęło się oczywiście od porównywania stanu "konta" z cenami zabawek. Początkowo trudno było zaakceptować fakt, że za 10 zł nie kupi się Królowej Wróżek z basenem i skrzydlatym delfinem. Z czasem jednak nastąpiło urealnienie wymagań wraz z początkami oszczędzania, oczywiście takiego do jakiego zdolna jest kilkulatka.
Kiedy zamiast różowego badziewia wybór padł w końcu na gustowną dziecięcą szkatułkę, że droga jest słuszna. Oby udało się nam nie dać z niej zepchnąć w okolicach Bożego Narodzenia.