„Kiedy idę do sklepu widzę bardzo dużo fajnych rzeczy, są różowe, mają miły materiał. Są słodkie i bardzo chcę je kupić, tylko nie są dla mnie. Ja wciąż chodzę w tym samym swetrze, który kupiłam jeszcze przed zajściem w ciążę, mam też trochę rzeczy ciążowych, wciąż przecież nadają się do noszenia.
Czy byłam ostatnio u kosmetyczki, po co? Przecież wolę kupić mojemu dziecku nową zabawkę, niż wydawać na bzdury. Kiedy byłam w kinie? Do kina nie pójdę z dzieckiem… bywam na placu zabaw, tam jesteśmy razem, to też rozrywka.
Czytam książki, te dla dzieci, bawię się i to jeszcze ile - układam klocki, puzzle, „akuku” i takie tam. Filmy oglądam w domu, chociaż czasem przy nich zasypiam-ze zmęczenia, znam za to dobrze wszystkie dziecięce hity.
Tak wygląda życie kobiety-matki. Czy to złe? Jak złym może być bycie dobrą mamą!”
Zadałam kiedyś kilkunastu kobietom pytanie, kiedy ostatnim razem zrobiłyście coś dla siebie? Padały różne odpowiedzi, tylko większość z nich wskazywała na to, że one zupełnie nie wiedzą, co to znaczy „dla siebie”.
Ja też mam z tym problem, moja szafa nie zmieniła się od kilku lat, najbardziej lubię dżinsy i sweterki, no i balerinki bo jest mi najwygodniej. Manicure robię w domu, najczęściej kiedy dziecko się kąpie, alb śpi. Moje zabiegi kosmetyczne mają ostatni priorytet.
Bardzo ciężko obudzić się z takiego marazmu wiecznych ograniczeń, jakie pojawiły się z uwagi na fakt posiadania dziecka. Mam wrażenie, że racjonalne argumenty nic nie dają, potrzebny jest szok, który zafunduje nam otoczenie. Padające gorzkie słowa powodują frustracje i wrażenie, że chyba właśnie stąpam po dnie. Ważne, żeby nie było ono naszym ruchomym piaskiem, tylko trampoliną.
Łatwo mówić, kiedy ma się dużo pieniędzy. Wtedy bierze się opiekunkę i idzie na cały dzień do kosmetyczki, kupuje fajne ubrania, lub też idzie do kina. Normalne życie w wielu przypadkach nie pozawala na takie luksusy.
Od momentu poczęcia dziecka dokonujemy wielu wyborów stawiając na jednej z szal siebie. Mamy ochotę na colę, ale nie – niezdrowe dla dziecka, kieliszek wina- absolutnie zakazane. Potem rodzi się maluch, zaczynamy karmić piersią i kapusta wigilijna już nie dla nas, ostre potrawy także, karmienie co 3 godziny i wstawanie w nocy kosztem siebie. Kiedy dziecko oderwie się od piersi dalej jesteśmy w tych samych trybach. Dalej musimy coś poświęcić dla czegoś.
Ja dziś wybrałam SIEBIE. Zrobiłam coś dla SIEBIE i nie jest ważne co, tylko liczy się fakt. Drobna przyjemność odmieniła mój dzień, bo ja dalej, jak dziecko umiem się cieszyć z drobiazgów, polecam to i Wam. Może to być miła kawa na mieście, albo manicure, to nie zajmuje wiele czasu.