Dlaczego tracimy godność w pracy? Wyjadają nam ją kredyty? Dzieci, które musimy utrzymać? Lęk? Bo nikt nas nie nauczył, że najważniejsza rzecz, którą człowiek ma to szacunek do siebie. Czy może uczył za mało?
Zasady korpo są jasne. Słuchasz poleceń przełożonego, pojawiasz się w pracy tuż przed 9.00 (8.00), masz swój strój Pracusia Podobnego Do Wszystkich. Dwa razy dziennie kawka, papierosek, jeśli palisz (wyliczą Ci to). Poza tym siedź przy biurku i zapierd….aj. Licz, pisz, projektuj czy co tam robisz. Bądź w średniej. W średniej przeciętnej. Niezależnie od tego, jak czujesz się wyjątkowy. Najwyżej popijesz wieczorem swoją przeciętność winem, whisky. Zatkasz ją dobrą kolacją, seksem, bieganiem czy wyciskaniem na siłowni. Oszukasz się, że to tylko na chwilę. Albo wcale nieprawda. Och, tylko śni Ci się ten koszmar przeciętności. To tylko sekunda, za rogiem czeka nowe życie. Ileż my włączamy mechanizmów zaprzeczeń.
A gówno. To nieprawda. Jeśli ty sam (sama) w to nie wierzysz. Nic się nie stanie. Możesz doczołgać się w tej klatce do emerytury, starości, nowej propozycji (podkreśl właściwe).
I już nawet nie pamiętasz, że marzyłeś (marzyłaś), że będziesz KIMŚ.
Że na wysokim stanowisku, albo wolny (wolna). Masz w końcu tyle do dodania.
Może nawet tego nie wiesz, ale regularnie piorą Ci mózg.
Powiem Ci jakie mają metody (ale przecież pewnie sam to wiesz).
Komplementy
„My bez Ciebie nic nie zrobimy", „Jesteś świetny, świetna". „Wiem, że masz dziecko, ale pracuj wydajniej – nagroda na pewno przyjdzie". (srututu pęczek drutu).
Rywalizacja
„Proszę się przyjrzeć X. Ona tak idealnie pracuje. Jest taka zdolna" (jeśli masz odrobinę ambicji dostajesz palpitacji serca i walczysz. Walczysz o podobną pozycję do X). Bleeee. Zobacz jaka to tania manipulacja.
Groźby
„Nie podoba Cię? Do widzenia" „Na twoje miejsce mamy ileśtam chętnych" „Wiesz ile zarabiasz? Takich stawek już nie ma". I tak dalej, i tak dalej. (och, jakie to kulturalne).
Rzyg, rzyg.
Uniżeni, grzeczni, usłużni dla swoich pracodawców. Ktoś wylewa wiadro pomyj, ty się uśmiechasz i proszę bardzo, jesteś w stanie pracować po godzinach, na 105 procent (choć płacą Ci 50 proc). Ahoj przygodo. Im jesteś słabszy, słabsza tym bardziej tej pracy się trzymasz.
Bo samotne macierzyństwo, bo kredyty, bo lęk. Z pracą jest jak ze związkiem. Masz tendencje do nierównych relacji, toksycznych – w zawodowo też w nie wchodzisz.
I nawet nie widzisz, że gdyby tak spojrzeć z boku – to rozpacz.
Byłam ostatnio w Londynie. O 8.55 piłam kawę w londyńskim City, chwilę później próbowałam dotrzeć do metra. Ależ Boże, tłum tych biegnących biznes człowieków prawie mnie stratował.
O 17.00 też proponuję tam się nie pojawiać. Biznes ludzie pędzą do domu. Po drodze kogoś zjedli, z kimś wygrali, ktoś im dopie***ił, ktoś inny nakarmił komplementami. Najważniejsze to dobrze biec, prawda?
Jak często odpowiadasz sobie na pytanie: co mogę, co chcę? Czy takie życie mi pasuje?
Jak często mówisz w pracy: „nie", „nie zgadzam się", „posłuchaj, szefie"?
Dziewięć lat temu urodziłam syna. Byłam jeszcze wtedy słaba i jak moja szefowa mówiła, że jestem wspaniała – wierzyłam w to. A przecież tym „wspaniała" ktoś po prostu zatyka Ci usta.
Mój syn dorasta – ja mądrzeję. Nie jestem wspaniała, jestem w pewnych rzeczach dobra. I mam jedną ambicję: wolność. Tego chcę nauczyć syna.
Nie chcę, żeby ktoś kupował go komplementami, wyjątkowością, nie chcę, żeby był chomikiem w kołowrotku.
Lubię patrzeć na ludzi odważnych, nie ma większej inspiracji. Ryzykują, zdobywają, osiągają, żyją. Przy okazji nikogo nie zjadają. Lubię głośne „nie" nie naruszające granic drugiej osoby.
Wiele lat temu byłam świadkiem zawodowej odwagi swojej szefowej. Odmówiła prezesowi wykonania polecenia. Absurdalnego. Powiedziała: „nie zrobię tego". Po czym wyszła jak gdyby nigdy nic do do domu. Miała kredyty, potrzebowała pieniędzy. Powiedziała mi: „Nie masz godności, wejdą Ci na głowę. Więc walcz o godność – a wtedy osiągniesz wszystko. Może to nie będzie droga prosta, ale odważna".
Wtedy myślałam: No przesada, a kompromis, łatwo jej mówić, nie ma dziecka.
Po latach zrozumiałam – to jedyna dobra droga na życie. Odwaga. I niezależność. Plus pracowitość.
Dziś ktoś powiedział mi, że życie to zmiana. Że zmiecie wszystkich, żeby osiągnąć swój cel. Pomyślałam: to smutne, że ktoś myśli, że sukces to zmieść ludzi. Ja myślę, że sukces to w nich uwierzyć.
Ktoś łamie Ci w pracy kręgosłup? Możesz, oczywiście, zamknąć oczy, usta i zatkać uszy. Udawać, że wcale nie śmierdzi. Ale wtedy nie zauważasz, jak z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej brudna. I coraz bardziej nie wiesz kim jesteś. Czy na pewno tego chcesz?
Więc szanuj się, miej godność, walcz. Zamknij oczy, bój się i zmieniaj. Początkiem każdego sukcesu jest odwaga. A jeśli ty szanujesz siebie – szanują Cię inni.
Tego też ucz swoje dziecko – pracowitości i godności.
Możesz wszystko– ale nie gdy ktoś sra Ci na głowę.