Nieznośna jest ta moda na „ja". Nie ma tekstów i książek o tym, jak opiekować się innymi. Jak być z kimś na „złe". Jak brać odpowiedzialność za innych. Liczy się „ja". Ja to, ja tamto.
Starsza pani (lat ponad 90) przysiadła na kanapie. Obok niej dwie córki, jedna trzymała ją za rękę, coś szeptała do ucha, druga z troską strzepywała z jej spódnicy okruchy. Do pokoju przybiegały co chwilę wnuczki: „Podać coś jeszcze?", „Babciu, w porządku?".
W pokoju pachniało świeżymi kwiatami, książkami, rodzinną harmonią i chyba wspomnieniami. Większość zdjęć stojących na szafkach, wiszących na ścianach przedstawiała rodzinę. W różnych konfiguracjach, na różnych etapach życia. Szczęśliwą. I jeszcze mężczyzna, mąż Starszej Pani. - Umarł dwa lata temu, byli wspaniałym małżeństwem. I rodzicami - powiedziała córka.
– Co zrobić, by mieć takie życie? Takie pełne miłości? Tak się starzeć… – spytałam. Starsza Pani długo się śmiała, w końcu jednak odpowiedziała:
– Trzeba być odpowiedzialnym. My z Jurkiem zawsze byliśmy odpowiedzialni. Za siebie, za dzieci, za innych. To wraca. Wy młodzi tak rzadko to potraficie. Dlatego tak często jesteście samotni…
Przed oczami staje mi milion obrazków.
1. Nie lubię słowa odpowiedzialność - mruczy Jakiś On.
Sceneria dość urocza, jakieś jezioro, jakiś weekend, po jakimś seksie.
Odpowiedzialność mnie tak nuży - mruczy dalej on w jej włosy.
Ona niespecjalnie się tą niechęcią do odpowiedzialności przejmuje.
Dziś jej nie potrzebuje. Jest jezioro, weekend, po jakimś seksie.
Jeszcze nie wie, że za parę tygodni zawali jej się świat. Ktoś dla niej ważny zachoruje, ktoś odejdzie. Będzie potrzebowała ODPOWIEDZIALNOŚCI.
2. - Och, nie przesadzaj. W życiu trzeba mieć fun - mówi Jakaś Ona. Lubi zabawę, emocje. On ją kocha, więc bierze ze wszystkim. - Boję się odpowiedzialności - wyznaje ona. Będę odpowiedzialny za nas oboje – wierzy on.
Jeszcze nie wie, że za parę tygodni zawali mu się świat. Straci pracę, a windykatorzy będą dobijać się do jego drzwi. Nie zabierze jej już do Brazylii na wakacje, nie kupi nowej torebki. Nie zapewni dostatecznych emocji.
3. „Musimy oddać tego psa do schroniska. Jest chory, wymaga opieki. Rozstałam się z K. Jak mam dać sobie teraz z nim i z synem sama rade". „Mamo, nie oddawaj, ja go tak kocham. Jesteśmy za niego ODPOWIEDZIALNI" - płacze syn.
Matka jeszcze nie wie, że za ileś lat jej syn nie będzie potrafił się nią zajmować. Jej starość będzie go męczyć, irytować. A w gabinecie terapeuty powie, że jego matka nigdy za nic nie była odpowiedzialna. Ani za siebie, ani za niego, ani za wszystko co oswajała.
Dziś panuje moda na mówienie, że jesteśmy przede wszystkim odpowiedzialni za siebie. Nie ma tekstów i książek o tym, jak opiekować się innymi. Jak być z kimś na „złe". Jak brać odpowiedzialność za innych. Liczy się „ja". Ja to, ja tamto. Moje marzenia, potrzeby, pragnienia. Czy wiesz dokąd chcesz iść? Czy wiesz, jakich ludzi do tego potrzebujesz? Czy wiesz, co czujesz? Jesteśmy tak zafiksowani na sobie, że nie potrafimy spojrzeć na milimetr poza siebie. Sama niedawno powtarzałam bliskiej mi osobie: - Przepraszam, nie mam na to przestrzeni (JA nie mam przestrzeni– co to za bełkot).
Wszyscy jesteśmy ze sobą na chwilę. Na moment. W przyjaźniach, w miłości. W zapewnieniach o czymkolwiek. Gdy jest „zabawa" i druga osoba wlewa w nas lekkość, akceptację i zrozumienie. Potem, gdy ona mówi: „potrzebuję", albo czegoś wymaga, dostajemy napadu paniki. Bo za tym jest już odpowiedzialność, na którą nie ma dziś miejsca.
Odpowiedzialność za: słowa, obietnice, wyznania, zapewnienia.
„Zostaniesz? Pomożesz?" - proszą potem partnerzy, przyjaciele tych nieodpowiedzialnych. I bardzo się dziwią, gdy widzą, jak tamci pakują walizki. Szast prast, wlatują do torby majtki, skarpetki i przy okazji wszystkie marzenia.
A potem jesteśmy samotni, czujemy się samotni, mówimy, że samotność jest taka zła, niszcząca.
– Jakich ludzi szukasz w życiu – spytałam ostatnio mojej bardzo mądrej przyjaciółki (fajne, poukładane życie, nie – samotna).
– Odpowiedzialnych, kocie – odpowiedziała. – I sama staram się taka być. Choć nie jest to łatwe. Lubię słowa Winstona Churchilla: „Ceną wielkości jest odpowiedzialność".