Prosimy ludzi, którzy nas nie kochają, by z nami byli. Nie odpuszczamy, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że odpuścić powinniśmy. Walczymy o przyjaciół, którzy mają nas gdzieś. I o względy szefa, który wyróżnia kogoś innego. Do diabła z tym.
Żyjemy w czasach, w których uczy się nas, że jeśli wyrzuca się nas drzwiami, powinniśmy wejść oknem. Że wszystko można zdobyć, dostać. Że kwestia nietracenia (albo dostawania) pewnych rzeczy, to po prostu samodyscyplina, determinacja, moc i siła.
Tak właśnie zapominamy, że są rzeczy, których wywalczyć za wszelką cenę się nie da. Ot, chociażby uczucia drugiej osoby. Jej uwaga, przyjaźń, miłość, szacunek.
Przyjaciel płacze z powodu żony, która właśnie go porzuca dla innego. Walczy o nią. Choć ona mówi: „kocham innego". Koleżanka walczy o męża, który całym sobą pokazuje: „Mam Cię w d….". Inna koleżanka przeżywa, że zawiodła ją przyjaciółka. Dzwoni do niej, pisze SMS-y, tłumaczy, chociaż to nie ona powinna się tłumaczyć.
Dlaczego sobie to robimy? Dlaczego zależy nam na tych, których nie możemy mieć? Tych, którzy nas ranią? Dlaczego o nich walczymy, chociaż powinniśmy powiedzieć po prostu: „Nie to nie. Dziękuję. Do widzenia".
Nie jestem lepsza. Dzwonię przed chwilą do przyjaciółki, psycholog. Zachowuję się jak dziewczynka. Ja, dojrzała matka, żona, kobieta pracująca. Płaczę, bo ktoś mnie „zranił".
– Czy możesz traktować to lekko?Zostawić? Olać? – pyta ona (dorośle).
– Nie mogę – odpowiadam (niedorośle).
– Ale czy widzisz, że w tej sytuacji zamieniasz się w dziewczynkę? Gdzie jest moja przyjaciółka, dorosła, silna, niezależna kobieta?
No właśnie, gdzie ona jest? Sama nie wiem. Potrafię być twarda, bezwzględna, silna. Ale wystarczy, że ktoś uderzy w czuły punkt. Przyjaciółka psycholog mówi, że też ma taką część. Że większość z nas ma. Nazywa to „guzikiem". Ktoś (nawet przypadkowo) przyciśnie i budzą się demony.
– to może być szef, który właśnie nas zwalnia (albo o tym głośno myśli)
– ukochany, który tak naprawdę wciąż myśli o byłej ( i właśnie to odkryłyśmy)
– mąż, który sucho mówi: „radź sobie sama"
Kiedy człowiek, który – w naszym przekonaniu albo naprawdę – nas odrzuca, czujemy ból, strach, lęk. Chcemy zasłużyć – choć na co dzień osiągamy sukcesy, zdobywamy szczyty. Jesteśmy Panią Ogarniętą i Panem Silnym.
Psychologia tłumaczy to dzieciństwem. Im bardziej musieliśmy zasługiwać na miłość, tym częściej to robimy w dorosłym życiu. To dla nas jasne. Trzeba zasłużyć. Ktoś włącza guzik odrzucenia, więc tańczymy, jak nam zagra. Kochamy jeszcze mocniej, więcej dajemy, pracujemy wydajniej.
Walczmy z tym. Szkoda energii, szkoda czasu, miliona łez. Moja babcia zawsze powtarzała, że kobieta powinna mieć godność. Tłumaczyła to na przykładzie miłości: to on musi pierwszy zadzwonić, przeprosić. To on musi kochać. Miliony razy dzwoniłam do niej i płakałam z powodu chłopaków, którzy łamali mi serce. Mówiła: „Nie dzwoń, czekaj".
Miałam wtedy siedemnaście, potem dwadzieścia i więcej lat. Zawsze, gdy się łamałam, żałowałam. Miała rację. Nauczyła mnie wybierać mądrze. I mądrze odchodzić.
Nie trzeba być zimną kobietą. Ale trzeba być kobietą, która ma klasę. Kobietą, która wybiera odpowiednich mężczyzn. Albo w ogóle człowiekiem, który wybiera odpowiednich ludzi. I umie puszczać ludzi, którzy odpowiedni nie są. Jeśli będziemy dla kogoś ważni – on zawalczy. Babcia zawsze powtarzała, że jedyne co człowiek ma to godność. Moja przyjaciółka powtarza: jedyne co człowiek ma to godność.
To zostaje odrzuconym przyjaciółkom, niekochanym i zdradzanym kobietom, upokarzanym ludziom. W skali mikro i makro. Klasa. Nie to nie. Dziękuję, do widzenia. Ktoś nie chce z nami pracować, przyjaźnić się, być z nami? Droga wolna.
Trochę – jako dorosła kobieta – bym to tylko zmodyfikowała.
– Mów szczerze, że kogoś kochasz, że jest ważny – niemówienie niekoniecznie jest klasą. Bardziej bywa lękiem przed odrzuceniem. Wielu ludzi rozchodzi się z powodu braku porozumienia.
– Słuchaj uważnie. Zobacz co w tym, że ktoś odrzuca Ciebie, jest jego tylko jego lękiem, a co otwartym komunikatem: „Nie o ciebie mi chodzi".
– Daj wszystkim ważnym ludziom chociaż jedną szansę.
– Jeśli ktoś nie reaguje na twoje uczucie, odpuszczaj. Nie proś, nie pytaj, nie walcz. Tak często nie widzimy, że nie powinniśmy iść dalej.
– Pamiętaj, że zasługujesz na to, co najlepsze i doprawdy jeśli ktoś tego nie wie, niech idzie do diabła
Mój przyjaciel nie przekona żony, która kocha innego. Moje koleżanka nie sprawi, że mąż, który ma ją w d… znów pokocha. I im bardziej proszą, tym mają mniejsze szansę.
Za ileś lat będą tylko pamiętali tę żebraninę. Tak jak ja pamiętam, że:
– biegłam kiedyś boso po śniegu za moim chłopakiem, który właśnie mnie rzucił
– tłumaczyłam mojej dawnej przyjaciółce, że naprawdę jej nie obgadywałam i naprawdę nie wiem o co chodzi, że chce zrywać ze mną kontakty
– tłumaczyłam Znajomemu Małżeństwu, że naprawdę pisząc: „jeden" miałam na myśli „jeden", a nie analizę osobowości każdego z nich.
To okropne męczące, gdy musimy przepraszać i się tłumaczyć. A wystarczy włączyć myślenie, że naprawdę ważni ludzie zostają.
Mam taką przyjaciółkę. Żyje mądrze. Nie wchodzi oknem. Nie wchodzi nawet drzwiami bez zaproszenia. Mimo to ma świetną pracą, fantastycznego mężczyznę, przyjaciół. Czasem pytam Ją.
– Powiedz, jak żyć?
– Żyj lekko – odpowiada.
Myślę, że w życiu „lekko" nie mieści się błaganie, bieganie boso po śniegu czy tłumaczenie, że nie jest się wielbłądem. Czy to w życiu zawodowym, czy w osobistym.
PS. Jedynymi osobami, dla których powinniśmy wszystko i zawsze przebaczać są nasze dzieci. Im tłumaczmy miliony razy dlaczego zachowaliśmy się tak, a nie inaczej. Przepraszajmy. I bądźmy bez względu na wszystko.