Kobieta idealna? Wiadomo. W domu naleśniki, w pracy wyniki. Żona czuła, matka dobra, przyjaciółka święta. Nie jesteś taka multitasking? Słabiutko. Nie starasz się. Ty egoistko, leniu, kobieto nieambitna – świat już znajdzie dla ciebie odpowiedni epitet. A dlaczego my nie możemy po prostu być wolne? I szczęśliwe?
„Najchętniej siedziałabym w domu z dziećmi, piekła ciasta i sprzątała" stwierdziła niedawno moja przyjaciółka. „Chyba zwariowałaś" rzuciły się na nią koleżanki. Inna oznajmiła: „Mam gdzieś dbanie o dom", „Jak to kobieta może nie dbać o dom?" dziwiły się znów koleżanki. Szanujemy tylko te z nas, które są idealne.
Mężczyźni nie są lepsi. O choćby, Mój Przyjaciel Od Lat. Jestem jego poduszką na łzy i konfensjonałem, gdzie wyznaje, o nie, nie swoje błędy, tylko błędy napotkanych kobiet. Ale lista owych błędów jest długa.
Ona jeden zaimponowała mu tym, że jest na wysokim stanowisku chociaż ma dopiero 26 lat. Wspaniale. Niestety, po roku okazało się, że jest za ambitna i nie potrafi ugotować nic poza zupą pomidorową i kurczakiem (tak nie może być!).
Ona dwa była przeciwieństwem pierwszej, gotowała świetnie, szyła, pracę miała przeciętną. „Oaza spokoju" wyznawał. Niestety, po roku okazało się, że jest on nie może mieć partnerki, której celem życia jest podanie obiadu, pielęgnowanie kwiatków na balkonie i marzenie o dzieciach (tak nie może być).
Ona trzy. I pracowała na dobrym stanowisku, i była perfekcyjną panią domu. Po roku okazało się, że zasypia nad książką i nie ma siły na seks (tak nie może być).
„Bo ja bym chciał mieć kobietę, która potrafi zrobić wszystko" wyznał przyjaciel.
„Do diabła, a czy ty potrafisz wszystko?!" wrzasnęłam.
Mam już dość tego nieustannego podwyższania nam, kobietom poprzeczki. To męczące, nieznośne. Próbujesz być sobą, robić pewne rzeczy dobrze, inne nie, bo
a.) nie znasz się
b.) nie jesteś do tego stworzona
c.) nie chcesz się uczyć– nie możesz, bo zawsze znajdzie się ktoś kto to odpowiednio skomentuje.
Przykład 1
Mąż wraca ze służbowego wyjazdu. Dzwoni mama, strażnik mojej domowej perfekcyjności „Ale posprzątałaś?" „ugotowałaś?" dopytuje. „Oglądam wiadomości, słyszałaś, że…" próbuję zmienić temat. Ona: „Ale byłaś na zakupach?" Chryste Panie!!!!. Halooooo, ale czy ja mam się zamienić w Panią Ścierkę i Szufelkę, bo mój mąż wraca do domu? Czy mogę po prostu skończyć oglądać wiadomości, a potem zrobić pyszne grzanki?
Przykład 2
„Nie sprzątasz w sobotę?" dziwi się znajoma. Nie, nie sprzątam. Nie dlatego, że jestem królem brudem. Ale dlaczego muszę sprzątać akurat w sobotę? Albo porada innej: „Wróciłaś z pracy wściekła, posprzątaj, to Ci dobrze zrobi?" Przepraszam, ale znam inne sposoby na spokój.
Przykład 3
„Twój mąż jest taki wspaniały, zajmuje się dzieckiem, kiedy ty jedziesz na weekend z przyjaciółkami". Tak, jest wspaniały, ale czy dlatego, że zajmuje się dzieckiem?
A ja też jestem wspaniała, gdy zajmuje się naszym synem, gdy on a.) ma wyjazd z kumplami b.) idzie na piwo?
I trzymam się w życiu dwóch zasad 1. Nie wymagam od siebie wszystkiego. Nie będę dręczyć się tym, że jestem „ch… ą panią domu", bo mam wiele innych zalet: jestem wspierającą żoną, fajną matką, dobrą przyjaciółką
2. Nie zabieram sobie wolności. A zabieraniem sobie wolności ( i czasu) uważam nieudolne próby zmienienia swojej tożsamości. Wiem, że teraz strasznie modne jest się zmieniać.. Do pewnego momentu to pewnie szczytne, ale próby prasowania swojego charakteru, żeby przybliżyć się do ideału mnie przerastają.
I właściwie po co miałabym to robić?
Żeby jakiś facet (patrz mój przyjaciel) uznał, że jestem wspaniała, cudowna i boska? (mąż mąż i tak mi mówi, że jestem cudowna)
Czy żeby moje przyjaciółki mi zazdrościły, że jestem taka genialna? (teraz raczej czują się przy mnie bezpiecznie)
Naprawdę nie wszyscy muszą nad sobą pracować. Dajcie żyć.