Przedwczoraj dostaję maila. Pisze Anna, mama Zuzy, koleżanki Syna:„Chciałabym złożyć skargę na katechetkę. Jakie wy macie doświadczenia? Ja mam już szczerze dość". Dalej Anna opisuje: 1. Pani Katechetka powiedziała, że Zuza nie może modlić się za swojego kota, bo Bóg tego zabrania. Nasz kot bardzo choruje, Zuza go bardzo kocha i nie rozumie dlaczego nie może się za niego modlić. 2. Pani Katechetka opowiada przerażające historie o egzorcyzmach.
Jeden z ojców odpisuje:„Z powodu właśnie takich praktyk i indoktrynacji nie uczestniczymy w żadnych uroczystościach i obrzędach Kościoła".
Przypominam sobie zeszły rok. Mój syn ma obsesję grzechu. Obsesję „niewłaściwych" myśli. Wciąż pyta czy pójdzie do piekła. Albo czy do piekła pójdziemy my. Mówi też o tym, że ludzie nie powinni odsłaniać ciała. Odwraca wzrok, kiedy wychodzę z łazienki w bieliźnie. Przestaję więc przechodzić koło niego w bieliźnie – uważam, że to naturalna faza rozwoju. Ale syn zaczyna mieć obsesję nagości: „Mamo, ta pani w tej reklamie nie jest ubrana. Nie mogę na to patrzeć. To straszne".
Tłumaczę, że to nie jest straszne. Jestem przestraszona. Nasze podejście do nagości jest przeciętne. Nigdy nią nie epatowaliśmy, ale też nigdy nie robiliśmy z tego tabu. Skąd więc takie zachowanie?
Syn mówi: „To grzech".
W końcu dowiaduję się o co chodzi. Pani katechetka MÓWIŁA. Że nagość jest zła. MÓWIŁA też inne rzeczy:
– że każda „zła" myśl zostanie ukarana
– że Bóg widzi wszystko i każe za „złe" myśli.
Radzę się przyjaciółki. W szkole, do której chodzą jej dzieci, ksiądz na religii tłumaczył dziewięciolatkom, że jeśli nie mają rodzeństwa to znaczy, że rodzice to drugie dziecko „zabili". „Mamo, ale ty na pewno nie zabiłaś naszej siostry albo brata?" — pytali potem przestraszeni mojej przyjaciółki.
Inna opowiada o tym, że na religii u jej syna, siostra opowiadała, że dzieci niegrzeczne mogą być opętane przez diabła i dlatego powinny chodzić do kościoła i regularnie się spowiadać.
Swojemu synowi tłumaczę: ludzie mają różne myśli. Ważne są czyny. I i tak wszyscy popełniamy błędy. Decydujemy z Mężem, że dziecko od września na religię nie idzie. Syn pyta tylko: „Czy pójdę do piekła?". Jesienią wszystkie jego obsesje i natrętne myśli mijają.
Wczoraj dzwonię do Anny. „Katechetka opowiedziała dzieciom historię opętanej kobiety. Kobiety, która nagle zaczęła mieć ogromną siłę. Podnosiła ciężkie meble, waliła nimi o ścianę. Warczała i gryzła.To diabeł w nią wstąpił – tłumaczyła. W końcu wezwali księdza, który odprawił egzorcyzmy, wygonił diabła. Moja córka mówiła o tym przerażona, a mój młodszy syn się popłakał. Mamo, czy we mnie nie wstąpi diabeł?– pytała"
Czy dziewięcioletnie dzieci powinny słuchać takich rzeczy? „Zadzwoń do mamy Maćka" mówi Anna. Mama Maćka, Iza: „Przenieśliśmy syna do innego Kościoła. Wiesz dlaczego? Bo spotkania przedkomunijne były w poniedziałki o 18.00. Nie mogliśmy być, bo w tym czasie Maciek ma trening. Po trzech nieobecnościach jego i dwóch innych kolegów katechetka wezwała chłopców na środek sali. Oznajmiła, że są karnie wydaleni i nie idą do komunii. My, rodzice, dostaliśmy tylko oficjalnego maila. Nikt z nami nie rozmawiał osobiści".
Iza opowiada też o Marcie, naszej wspólnej koleżance, mamie Kuby:
– Raz w miesiącu są organizowane spotkania dla rodziców i dzieci. Na jedno z takich spotkań została zaproszona katolicka rodzina z czwórką dzieci. Poznali się na oazie, mieli opowiadać dzieciom o tradycyjnych wartościach. I świetnie, że są szczęśliwi – mówi Iza. – Tylko podczas spotkania mówili, że rozwód to zło. Że rodzice po rozwodzie są nieszczęśliwy, a są temu winni rodzice. I kościół już nie może być dla nich otwarty. Ksiądz przytakiwał. Marta wyszła z płaczem. Dlaczego takich rzeczy ma słuchać jej syn, który i tak cierpi, że rodzice nie są razem. Ksiądz opowiadał „o winie" kobiety, która doprowadza do rozwodu. „A co ja jestem winna, że mąż mnie rzucił dla młodszej sekretarki?" pytała.
Na spotkaniu była też mowa też była o in vitro. Że to zło. I że homoseksualizm to zło.
Czy dziewięcioletnie dzieci powinny słuchać takich rzeczy?
Ewa, koleżanka (jej córka chodziła do katolickiego przedszkola) wspomina rzeczy, które Karolina słyszała od swoich pań wychowawczyń. Słyszała, że:
– zapalanie światełek w dyni na Halloween to wpuszczanie do domu diabła
– ludzie, który obchodzą Halloween lądują w szpitalu psychiatrycznym
– obchodzenie urodzin to grzech. Dzieci nie mogą obchodzić urodzin tylko rocznicę komunii świętej
– mama, która ćwiczy w domu jogę i mówi o energiach yin&yang jest zła
– zło, to rzeczy z Hello Kitty
Karolina nie mogła przebrać się na bal karnawałowy za nietoperza, bo nietoperz to wampir.
Ewa nie mogła się pogodzić z tym, że choć ona i mąż wychowują dzieci w miłości, wzajemnym szacunku, tolerancji, zrozumieniu, na mszy słyszą potem, że transwestytyzm to zło, a homoseksualiści nie zasługują na szacunek. Kiedyś, z jednej ze mszy, wyszła z płaczem. „Nie mogłam znieść tego rechotu ludzi „wierzących", kiedy ksiądz – z lekceważeniem – opowiadał o Annie Grodzkiej".
Dziś Karola ma 6 lat. Rodzice zabrali ją z katolickiego przedszkola. Jako jedyne dziecko w klasie chodzi na etykę. Uspokoiła się. Wiary nie kojarzy już z poczuciem winy i grzechem. Na zajęciach z etyki (gdzie poznaje różne religie) rysuje arkę Noego. Zwierzątka, drabinę do nieba.
Mówi, że Bóg jest miłością.
Czasem przypominam sobie moją ukochaną, Babcię. Kiedy była nastolatką mieszkała w internacie, który prowadziły Siostry. Opowiadała, jak dziewczynki musiały kąpać się w koszulach. Bo nagie ciało to zło. Opowiadała o bólu i upokorzeniu. Zawsze myślałam, że wiele się zmieniło.
Wiem, że świat Kościoła też się dzieli. Znam wspaniałych ludzi wierzących, wartościowych księży. Ale jaką mamy gwarancje gdzie trafia nasze dziecko?Bo te złe rzeczy zdarzają się bardzo często. Kto to kontroluje?
– Wasze dziecko idzie teraz do komunii? – słyszę.
– Nie, nie idzie – odpowiadamy.
W Warszawie takie stwierdzenie – raczej – nie budzi emocji. Ale budzi emocje w P., mieście, z którego pochodzi mój mąż.
Czy tak trudno komuś zrozumieć, że chcę, żeby mój syn uczył się tolerancji, miłości i szacunku do innych? Żeby nie zarażał się opiniami, że ktoś jest gorszy? Żeby nie słuchał o winie, z którą się rodzimy, o wstydzie, który trzeba czuć?
Nie musi być katolikiem. Niech będzie dobrym i szczęśliwym człowiekiem.