Widziałam przemoc – więc się na nią w swoim życiu już nie zgodzę. Czułam ból – i już go nie chcę. Bałam się – więc więcej nie będę. Jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie – dlaczego więc tak często mówimy, że nie mamy wyjścia?
Albo próbuje robić?
– zjeść wspólne śniadanie (które zrobi albo ona albo on)
– przeczytać – wspólnie – gazety, podzielić się opiniami na temat tego, co się dzieje w kraju i na świecie
– posprzątać (razem)
– zrobić zakupy (razem)
– wyjść na spacer (razem)
– zjeść obiad ( razem)
– pozmywać (jw)
– zagrać w grę planszową, zrobić z dzieckiem lekcje (ogarnąć lekcję) - jw
– pójść na basen (jw)
– wrócić z basenu (wciąż jako żywy człowiek)
– spotkać się z przyjaciółmi
– napić wina
– obejrzeć film (RAZEM)
Wszystko jednak jest wspólnie wypracowanym KOMPROMISEM.
Nuda-powie ktoś, kto przeżywa właśnie miłosne uniesienie. Albo ktoś, kto jest samotny z wyboru.
Ale czy czujemy na co dzień, jak wiele się zmieniło?
– pobudka o piątej rano (jej pobudka, bo mąż nie powinien widzieć kobiety bez makijażu)
– robienie śniadania dla całej rodziny (ona)
– zakupy (raczej ona sama)
– gotowanie (ona sama)
– sprzątanie (w większości sama)
– pranie i wieszanie prania (sama)
– on decydował: mieć psa, czy nie mieć. Jechać pod namiot czy do ośrodka. Dziecko może wyjść na prywatkę, czy jednak nie. I o której ma wrócić.
Decydował o wszystkim.
Nawet nie dlatego, że był zły – nikt ani jej, ani jego nie uczył, że można inaczej. Pięknie napisała o tym Monika Płatek. Jej tekst udostępniła wczoraj na Facebooku moja koleżanka.
Decyzje dotyczą drobiazgów (ot chociażby, jaką kupimy kanapę) i rzeczy najtrudniejszych: jakiego człowieka wybieram na partnera, zostaję z nim czy jednak odchodzę.
– widziałam przemoc
– jej pośpiesznie ocierane łzy, bo przecież świat nie może wiedzieć, że ona jest słaba
– słyszałam kłótnie, gdzie nie ma kompromisu tylko jest przymus, bo on jest silniejszy
Bo dzieci wychowywane w domu pełnym przemocy wyrastają na cierpiących dorosłych. Bo zamiast uczyć miłości - uczymy lęku i braku zaufania. I to nieprawda, że nie ma wyjścia. Wyjście jest. A zaczyna się od nas i od stwierdzenia: nie chcę krzywdzić siebie, nie chcę krzywdzić swojego dziecka.
To grzech nie korzystać z wiedzy psychologicznej, do której mamy teraz tak łatwy dostęp.
To grzech nie sięgać po pomoc, gdy tyle osób nam ją oferuje.
Tak. Wolę być egoistką niż ofiarą.
Wasza Matka, żona i, oczywiście, kłopoty.
Do następnego razu:)













