Jedno dziecko? Niemożliwe!
Matka żona i kłopoty
20 grudnia 2014, 21:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 grudnia 2014, 21:45Przepraszam, że mam tylko jedno dziecko. Wiem, że coś nie gra w tym perfekcyjnym scenariuszu rodziny. Ale naprawdę nie mogę zajść w ciążę. Czy w takim razie mogę o coś poprosić? Nie życzcie mi córki, kolejnego syna z okazji świąt, urodzin, imienin i rocznicy ślubu. Czy naprawdę muszę przekroczyć pięćdziesiątkę, żeby nie padało to magiczne: „śpiesz się"?
Kiedyś moja przyjaciółka, matka czwórki dzieci powiedziała: „Światu pasuje tylko wtedy, gdy masz dwójkę dzieci. Najlepiej chłopca i dziewczynkę. Wtedy nikt już o nic nie pyta. Gdy zachodzisz w trzecią ciążę pytają: „wpadka?", o czwartej mówią: „To nierozważne". Odetchnęłam wtedy z ulgą. Presji poddawani są nie tylko ci, którzy dzieci nie mają, ale też ci, którzy mają ich za dużo.
Co do jednego dziecka. Jedno dziecko wybacza się tylko matce po rozstaniu. Jej nikt nie pyta: „To kiedy drugieee?". Wiemy, że to pytanie niestosowne, niedelikatne, naruszające granice. Ale dlaczego mężatka ma tylko jedno? On nie chce? ( a to drań!) Ona nie chce? (Boże, gdzie jej instynkt?) Nie mogą? To dziwne. Naprawdę dziwne. Paradoksalnie, to już w ogóle kosmos, gdy ta para deklaruje, że się kocha i lubi.
Fakty z mojego życia.:
Scena 1. Trzy lata temu. Szwagierka spodziewa się córeczki. Teściowa: „No a kiedy wy? Coś próżnujecie". Uśmiecham się głupio. Mąż zapala papierosa. Szwagierka: Ciuszki będą czekać.
Rok później. Szwagierka: „Nie spisaliście się. Będę musiała komuś te ubrania oddać". Uśmiecham się głupio. Mąż zapala papierosa.
Scena 2. Dwa lata temu. Przyjaciółka właśnie urodziła drugie dziecko. Pochylam się nad łóżeczkiem. „Śliczny jest" mówię. Patrzy na mnie z troską. „Masz coraz mniej czasu". „Nie przesadzaj, mam 35 lat" bronię się. „Jesteś stara!" rzuca ona.
Scena 3. Kumulacja. Październik tego roku. Wracam z babskiego weekendu z Budapesztu. Koleżanka, matka dwóch córek tak nagle, od niechcenia rzuca przy mnie i naszej wspólnej (bezdzietnej) przyjaciółce – Nie wiem, jak można zafundować dziecku koszmar jedynactwa. Wzdycha. Dlaczego znów głupio się uśmiecham? Bo nie potrafię komuś powiedzieć: „To bolesne" albo „Odwal się". A przecież widzę: bezdzietna przyjaciółka przestępuje z nogi na nogę, nerwowo drga jej powieka. Jest zdenerwowana. Matka Dwóch Córek nie jest złośliwa. Po prostu mówi, co myśli. Tak właśnie czuje.
Historia małżeństwa z jednym dzieckiem (bez dziecka) to zwykle kilka wariantów. Chcą, ale nie mogą. Jedno chce, drugie już nie. Oboje nie chcą. Ale to naprawdę ich sprawa. Nie czuje się gotowa, by odpowiadać na takie pytanie przy świątecznym stole, przy winie z przyjaciółkami, na ulicy. Tylko ja? Może wszystkie matki nie chcą się tłumaczyć z tego, ile mają dzieci. Ja po prostu mam tylko jedno. Tak, zawsze wyobrażałam sobie, że idealna rodzina to mąż, żona i dwójka maluchów. Ale z czasem zrozumiałam też, że nie każdy idealny obrazek da się zrealizować. Świadomość tego to dojrzałość. Ktoś kogoś zdradził, więc już nie jest do końca idealnie. Ktoś chciał odejść, ale jednak został. Ktoś chciał mieć dużą rodzinę, ale ma mniejszą. Czy to znaczy, że gorszą?
Dlaczego nie mam drugiego dziecka? Bo nie zachodzę w ciążę. A nie mam siły na skomplikowane badania. Nie chcę uprawiać seksu „na godziny", nie chcę więcej przeżyć żadnego poronienia. A przeżyłam więcej niż mogłoby się wydawać nawet moim najbliższym przyjaciółkom. Odpuśćmy te pytania. O pierwsze, drugie, trzecie dziecko. Przestańmy się nawzajem oceniać: „Ty na matkę nadajesz się świetnie, ty gorzej". Pęka mi od tego głowa.
Owszem, mi też zdarzy się zagalopować. Dwa lata temu stanęłam w żoliborskim mieszkaniu kuzynki. 35- letniej singielki. „Ale pięknie to mieszkanie, będzie się podobało twoim dzieciom" rzuciłam. „Ale ja nie chcę mieć dzieci" powiedziała po prostu. Gryzłam się potem kilka tygodni. Boże, czy muszę być taka drobnomieszczańska. Ma po trzydziestce, kupiła mieszkanie. I co?Już opowiadam jej historię. Teraz ona potrzebuje tylko męża i dzieci– myślę.
Nie mam drugiego dziecka. To dla mnie czasem bardzo trudne. Jak na przykład dziś, gdy jestem na Mazurach z przyjaciółkami i prawie wszystkie mają dwójkę
Dwa razy więcej śmiechu, czułości, radości, miłości, którą możesz komuś dać. Czasem z kolei myślę, że los (Bóg?) wie co komu daje, bo nie jestem idealną matką i popełniam tyle błędów, że nie chciałabym, żeby jeszcze mała osóbka musiała potem w gabinecie psychologa opowiadać: „Moja mama była nieuważna, zakręcona, nadopiekuńcza, czy…." (niech mój syn wpisze właściwe).
Przyznaję, czasem po wieczornym czytaniu badam emocje mojego syna. „Chciałbyś mieć brata albo siostrę?" mruczę. „Nie, i w ogóle nie wiem skąd te pytania. Jest dobrze, jak jest" słyszę mocny głos. Farciarz. Dla niego naprawdę wszystko jest proste. Podobnie jak dla jego taty. „Żałujesz, że masz tylko Małego Zen?" pytam. „Jest, jak jest" mówi. Kiedyś spytałam, czy jakikolwiek kumpel zapytał go kiedyś dlaczego my, w sumie niezłe małżeństwo nie mamy więcej dzieci. „Nigdy w życiu" odpowiedział.
Tak, czasem chciałabym być mężczyzną.