http://pixabay.com/pl/wizerunek-portret-kochanie-twarz-89193/

Chcecie wiedzieć, co robimy przez tyle wieczorów w ciągu roku?

REKLAMA
Czytacie dzieciom? Zastanawiałam się ostatnio, czy akcje społeczne, chociażby „Cała Polska czyta dzieciom” faktycznie zaktywizowały rodziców do czytania najmłodszym, a jeśli tak, to w jakim stopniu?
Nie znalazłam żadnych danych. Za to w odpowiedzi na dręczące mnie(bez przesady oczywiście) pytania Biblioteka Narodowa podała wczoraj wyniki badań czytelnictwa wśród Polaków w 2014 roku. I.. jest sukces! Choć minimalny, to jednak, bo o 2,5% wzrosła liczba osób czytających w naszym kraju. Nie jest to może spektakularny wynik, ale biorąc pod uwagę, że od 2006 roku coraz mniej czytaliśmy, to tendencja wzrostowa, jakakolwiek musi zostać zauważona. Dyrektor Biblioteki Narodowej w podsłyszanej wczoraj w aucie rozmowie w Trójce podkreślał, że największy wzrost zanotowano wśród dzieci, przepraszam, młodzieży między 15 a 19 rokiem życia. Przy czym nie bez znaczenia jest, że 80% matek tych dzieciaków, to mamy czytające. Serce rośnie!
Ja jestem zjadaczem książek. Kocham. Bezwarunkowo. Kłamię, warunkowo, nie czytam prawie wcale literatury napisanej przez kobiety… Ale mam przyjaciółkę, która podsuwa mi od czasu do czasu tytuły wychodzące spod żeńskiej klawiatury. No, ale nie o tym miało być.
Matki czytające. Niestety według opublikowanych danych nadal więcej książek czytają kobiety, co nie znaczy, że ojcowie nie zasiadają z książką przy łóżku dzieci. Ogólnie w minionym roku 41,7 % Polaków deklaruje, że przeczytało jedną książkę.
Myślałam nad tymi wynikami i oczywiście urosła we mnie nadzieja, że nasze wieczorne czytania odniosą w przyszłości sukces, że Dziki będą też kochać książki.
Powiało optymizmem i może tu mój wywód powinnam zakończyć. Bo wzrost to jednak nadal tylko 2,5%. Uważam jednak (choć brzmi to tendencyjnie bardzo i przez to mało przekonująco), że sukces buduje się od podstaw, w każdej dziedzinie. Więc, czy Wy jesteście rodzicami czytającymi dzieciom?
Czytacie? Kupujecie książki dla najmłodszych? Bo przecież, aby zacząć czytać maluchowi, trzeba mieć, co mu przeczytać. I choć więcej książek kupujemy, to ciekawe ilu rodziców płaci za książki dla dzieci? Wiem, wiem są tacy, którzy wydają na nie naprawdę duże kwoty, ale powiedzmy sobie szczerze - to chyba jednak nadal tylko garstka.
To może inaczej. Ilu rodziców chodzi do biblioteki i wypożycza książki dla swoich dzieci? Już słyszę te pytania w tle: BIBLIOTEKA?!? To jeszcze istnieje?!? A owszem, istnieje i z pewnością na Waszych osiedlach jakieś zabłąkane oddziały z pachnącymi książkami czekają na czytelników… Tylko czas trzeba znaleźć, aby tam wejść z dziećmi i uwierzcie, to może okazać się świetnym i pasjonującym sposobem na spędzenie czasu z pociechą w długie i jeszcze ciemne popołudnie. Szczerze polecam.
A kto z Was czyta książki?
Wiecie, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło w minionym roku 120 milionów na czytelnictwo. Zakupiono MILION nowych książek do bibliotek. To jest kasa wydana na nas, na mnie, na Ciebie, na nasze dzieci. Dostajemy coś, a nie korzystamy? Głupota, przyznacie.
Zrobiłam rachunek sumienia, było dość łatwo, choć wynik mnie zaskoczył.
Rok ma zazwyczaj 365 wieczorów, z czego my (czyli rodzice Dzików) na zmianę spędziliśmy około 270 z nich na czytaniu naszym Dzikom książek. Jeśli pomnożyć to przez siedem lat (od drugiego roku życia Starszego Dzika czytamy regularnie), to wychodzi nam 1890 wieczorów i przyjmując, że średnio czytaliśmy po 25 stron (minimalne minimum), to okazuje się, że przeczytaliśmy ponad 47 tysięcy stron i jeśli książka dla dzieci ma około 80 stron, to Dziki wysłuchały niemal 600 książek. No… kurcze… aż sama byłam pod wrażeniem.
Dla poirytowanych – przepraszam, mam manię przeliczania wielu rzeczy.
600 książek. Na pewno wszystkich nie pamiętam. Przyznaję, że te które mi się nie podobały czytał Tata Dzików… Ale wszyscy do dziś uwielbiamy przygody staruszka Petsona i jego zwariowanego kota Findusa. Czytaliśmy je wiele razy, wracając do każdej części, a Dziki dodatkowo zdarli zupełnie audiobooka, gdzie głosu użyczył, zresztą genialnie - Jerzy Stur. Oczywiście Miś i Tygrysek ze swoją wyjątkową przyjaźnią i pomysłami na szczęście. Moi chłopcy pokochali (i za to też ich uwielbiam) Opowieści z Narnii, a Aslan na stałe zagościł w naszym domu. Ja w końcu przeczytałam Harry Pottera, w którym się zakochałam. A Najstarszy Dzik wyszedł kiedyś z pokoju chłopców zapłakany (a rzadko płacze) i widząc moją zaskoczoną minę był w stanie jedynie powiedzieć:Bracia Lwie Serce. Ja płakałam dodatkowo na Czy umiesz gwizdać Joanno?, nie byłam w stanie czytać, a z biblioteki wzięliśmy tę książkę tylko i wyłącznie zwracając uwagę na tytuł, a nie treść. Dziadek Dzików zmarł krótko przed odkryciem tej lektury… kto czytał – zrozumie. Do dziś zresztą twierdzę, że sam mi ją wsunął w rękę. Oczywiście legendy bieszczadzkie i legendy w ogóle. I Łukasz Wierzbicki – obowiązkowe książki dla dzieci tego autora w domu. I… mogłabym wymieniać i wymieniać… Nie będę ukrywać, że były też przygody Lego Ninja i inne tego typu hity. Czy to ważne. Ważne, że na pytanie: Dziki, jest już późno, decydujcie – czytanie książki, czy bajki w telewizji? – zawsze usłyszeliśmy: Czytanie.
Można by się jeszcze pokusić o przeliczenie czasu. 25 stron to jakieś 20 minut. Kto chce niech doliczy. Wbrew pozorom tu jednak nie o wynik chodzi. On jest jedynie dowodem dla tych, którzy twierdzą, że nie można… Bo czy można przeliczyć tę wyjątkową intymność? Półmrok w pokoju. Dzieciaki pachnące, wykąpane. Pod ciepłą kołdrą. I to poczucie, że ta chwila tu i teraz jest niepowtarzalna, jest tylko nasza, wspólna. Zachęcam. Bardzo. Bo emocje bezcenne. Bo gdy słyszysz: Mamo jeszcze trochę, to sama jesteś ciekawa, co się będzie działo dalej. Bo to jak spojrzeć przez chwilę oczami dziecka na świat...
PS. Chcecie tytułów świetnych książek dla dzieci? Ostrzegam– ocena zupełnie subiektywna. Dajcie znać.