Panika nie znika, tak mogę powiedzieć, o tym jak zareagowałam na widok "kleszcza" na szyi mojego syna po kąpieli, który jak potem już w szpitalu się okazało, był fałszywym alarmem, ale od początku...

REKLAMA
Pół dnia spędziliśmy na dworze, pogoda piękna, słońce grzało, syn bawił sie radośnie na ogrodzie u rodziny, były drzewa, krzewy, trawa, piasek. Przyjemnie i wesoło spędziliśmy czas świętując imieniny kuzynki syna. Zbliżał się wieczór więc nadszedł czas na powrót do domu, syn zmęczony, szybka kąpiel, mąż poszedł biegać a ja szykowałam syna do spania. Ubierając Go, zauważyłam na szyi coś co łudząco przypominało kleszcza i co ważne nie zeszło przy kąpieli, gdzie powierzchnię ciała myłam gąbką, teoretycznie jakikolwiek brud powinien zostać zgładzony.
logo
Z racji , że mieszkam z rodzicami, pobiegłam z synem do mamy mówiąc, że młody ma chyba kleszcza! Po oględzinach mama stwierdziła, że być może to kleszcz i niech ojciec zobaczy, bo przecież sobie czy psom kleszcze wyciąga, ojciec ogląda, dotyka i mówi tak to kleszcz, dopiero się wbił, ale on może go wyciągnąć. Kiedyś słyszałam, że nie zaleca się wyciągania ich na własną rękę jeżeli się nie potrafi, więc nie było żadnych prób, tylko telefon do męża, że bieg ma przerwać i wracać, bo trzeba do szpitala jechać. Wrócił mąż, obejrzał i stwierdził, no tak to kleszcz, jeszcze w międzyczasie czytałam w sieci co robi się w takich przypadkach i jak wygląda świeży kleszcz.
Barwa była podobna także nie miałam wątpliwości i zaczęłam syna przebierać do wyjścia.
Na izbie troszkę czekałam do rejestracji, po zarejestrowaniu długo nie czekaliśmy na przyjęcie, w gabinecie u prze miłej pani chirurg, dowiedziałam się na co zwracać uwagę po wyciągnięciu "gada" i że mam możliwość go zbadania pod kątem boreliozy, położyłam syna na łóżku, Pani ogląda szyje i mówi, że to nie jest kleszcz! Moje zdziwienie było ogromne, 3 ruchy paznokciem a po " kleszczu" ani śladu. Wspominałam przy wywiadzie, że owego błędnego kleszcza zauważyłam po kąpieli, na szczęście doktorowa i pielęgniarka były tak miłe i sympatyczne, że dziękowałam im iż mnie nie wyzwały że tracę ich czas, ale usłyszałam, że owy "brud" mógł wprowadzić mnie w błąd bo łudząco przypomina kleszcza i jeżeli jeszcze nie miałam z nimi styczności rozumieją, że taka pomyłka mogła zajść, a syn po brudzie miał tylko czerwony ślad na szyi, który trzymał się jak na brud mocno. Do domu wróciliśmy przed godz 22 wszyscy padnięci.
Teraz śmiejemy się z tego wszyscy, ale krew mroziła mi sie w żyłach, gdy myślałam, że coś "pożera" moje dziecko!