Ufff, długa droga za mną, po trudach i wybojach, po totalnej karuzeli chyba w końcu tor jazdy mi się ustabilizował.
Chciałam napisać przed świętami, ale się nie udało. Zatem: Wesołego po Świętach!
Wiadomo, że jak zbliża się święto, choćby trwające zaledwie jeden dzień, świat ogarnia kataklizm. Armagedon przy tym to mało. W sklepach kolejki, a jakże. Co ładniejsze kąski wykupione i zamrożone, może będzie czas, żeby odmrozić i zjeść. A jak zbliżają się święta trwające dwa dni, o! To się dopiero dzieje! Co mądrzejsi, wychowani w duchu komunistycznych kolejek wiedzą, że jak kilka dni wcześniej odpowiednio zagadasz, dobrym słowem rzucisz to i pani w sklepie odłoży co potrzeba. Ale po czym jeszcze wiadomo, że idą święta? A po kierowcach moi drodzy. Jedzie taki, zawsze za szybko. Wpycha się na drugiego na rondo, a na trzeciego na skrzyżowaniu. A na parkingach to się dopiero wyprawia! Miejsca parkingowe są na wagę złota, a im bliżej wejścia postawi auto tym lepszy kierowca przecież. I zupełnie nie szkodzi, że komuś wjazd czy wyjazd zastawi, czy zaparkuje komuś przy bramie garażowej, czy ten drugi, z samochodu obok będzie mógł wejść do niego bez wciągniętego brzucha. I przychodzi taki czas, zwłaszcza zimą, że do tych mistrzów kierownicy dochodzi zjawisko śniegiem zwane. A jak śnieg, to ślisko. A jak ślisko i szybko to i przydzwonić można, bynajmniej nie w kościelny dzwon. A wtedy te wszystkie życzenia miłości, przyjaźni, wytrwałości, uczciwości, pokory i wyrozumiałości można sobie wsadzić. W zaspę na przykład.
Dlatego też na ten Nowy Rok życzę wszystkim dobrych hamulców. Wszelkich.