REKLAMA
Jestem sama w domu. Mąż zabrał córkę na spacer, zapewne do piaskownicy. Pobawią się razem, postawią kilka babek z piasku lub przynajmniej spróbują, może pobujają się na huśtawce. Coś tam porobią razem.
Nieważne...
Ważne jest tylko jedno: jestem sama. Sama w domu. A co to oznacza? Że... mogę wszystko!
WSZYSTKO!
Więc co robię? Wybór arcy trudny!
Na co się zdecydować by maksymalnie wykorzystać czas wolny na upragniony relaks?? Paznokcie, książka, kąpiel czy film? A może plotki z przyjaciółką?A może posłucham muzyki?
Nie...
Wybiorę coś innego...
Po pierwsze ugotuję obiad!
Po drugie poprasuję!
Po trzecie no przecie umyję podłogę!
Nie no wcześniej ją odkurzę po czwarte!
Po piąte wstawię pranie, tak!
Po szóste rozwieszę pranie!
Oj nie no co jest, muszę zebrać poprzednie!
Po ósme to w kuchni chaos, po obiedzie przecie!
Po dziewiąte? Łazienka w kolejce.
Ach te zabawki... po dziesiąte.
UFFF!!!
Brzmi znajomo? Ty też wolną chwilę wykorzystujesz na przysłowiowe ogarnięcie mieszkania czy domu? Jak to jest, że w chwili największego spokoju i relaksu z niewiadomych przyczyn - boskich czy sumiennych - wybierasz pracę zamiast relaks? Czy to w ogóle normalne?
A może to pracoholizm macierzyński? Rozpędzona matczyna lokomotywa tak pędzi i pędzi od dnia porodu, że ani myśli się zatrzymać, bo... no właśnie, bo co?
Świat się zawali? Bomba wybuchnie? Księżyc odwróci się do nas plecami? Wyparuje ocean? Internet przestanie działać? - dobra, cofam to ostatnie pytanie.
No to jak to jest? Czyżby machina obowiązków i działania tak mocno zakorzeniła się w naszej krwi, że nie potrafimy się już wyłączyć i po prostu odpocząć? Czy my to jeszcze potrafimy? Czy pamiętamy jak to jest kiedy leżąc na kanapie lub bujając się w hamaku marzyłyśmy i myślałyśmy a to o wakacjach, a to o wiośnie, trochę o Ryanie Goslingu... ;)
Cóż... Nie wiem, jak to jest, ale idę ze sobą poważnie porozmawiać.
Albo... lepiej dołączę do nich na spacer ;)