
Matrix w głowie?
Być szczęśliwym na Alasce. Mam pewną przypadłość (z pewnością jest ich więcej niż jedna, ale ta przychodzi mi na myśl od razu, pisząc tę anegdotkę)… Czytam dużo, z różnych dziedzin, w większości oczywiście z zakresu swojej pracy, bycia mamą i kobietą… Ale od czasu do czasu czuję się na tyle przeładowana, że postanawiał zabrać się za lżejszą lekturę… Kiedy przed wyjazdem na urlop, w marketowym koszyku wygrzebałam dwie ślicznie wyglądające książunie, nie spodziewałam się, że moja „przypadłość” wylezie jak ślimak ze skorupki… Dwie „lekkie lekturki” okazały się być opowieściami o śmierci klinicznej i odnalezieniu drogi rozwoju osobistego przez alkoholika - kucharza… No cóż lekkie to one były tylko ze względu na wagę… Nie inaczej było tym razem… Po lekturze „Zstąpienia do bogini”, przeanalizowaniu świata znaczeń słów wraz z autystycznym mężczyzną, postanowiłam przeczytać coś „lekkiego”… O ironio! Turkusowa okładka z misiem w żółtych okularach skradła moje serce!!! A tytuł o szczęściu napawał mnie optymizmem… Nie doczytałam oczywiście podtytułu - „Silny umysł odporny na życiową niepogodę”… Lektura, choć niełatwa, stała się być zbawienna! Autor w prosty, a zarazem mądry sposób przybliża nam psychoterapię kognitywna… A co to…? Uno momento…
