Czytając kwietniowy "Sens", trafiłam na artykuł Jolanty Marii Berent "Można zwariować! Ale nie trzeba" i od razu przypomniało mi się jak sama zaczęłam przygodę ze zgłębianiem wiedzy na temat wysoko wrażliwych dzieci.
Poszukiwania tej wiedzy były dla mnie wyrazem matczynej determinacji. Mój syn jest właśnie wysoko wrażliwy dzieckiem. A kim są WWO (wysoko wrażliwe osoby)? Myślę, że jak przedstawię pewne charakterystyczne cechy mojego syna, wszystko stanie się jasne... Elein Aron w swojej książce daje dość dużą dawkę wiedzy, pokazując jednocześnie, że o tego typu problemie (darze?!) mówi się od niedawna... Christel Petitcollin, autorka "Jak mnie myśleć" i "Jak lepiej myśleć" przedstawia problemy ludzi, których nazywa "nadwydajnymi mentalnie", ukazując ich dorosłe życie często przez pryzmat dziecięcego niezrozumienia w najbliższym środowisku...
A jak to było u mnie?
Przede wszystkim pomogło mi moje wykształcenie i długoletnia praca z osobami (dziećmi) ze spektrum autyzmu, intuicja, która nie dawała się zagłuszyć radami innych, "bardziej doświadczonych" matek z mojego środowiska... oraz jak się również okazało moja własna wysoka wrażliwość... Christel zwraca uwagę, że około 20% społeczeństwa może należeć do WWO, tudzież "nadwydajnych mentalnie" i bardzo często zdarza się, że dzieci dziedziczą te cechy po rodzicach. No cóż ... Taki dar przekazałam synowi... Cieszę się, że żyje on w zupełnie innych czasach niż ja żyłam, będąc dzieckiem... Mam nadzieje, że z jednej strony (podkreślania indywidualizmu dziecka, głośnym mówieniu o niepełnosprawności i specjalnych potrzebach rozwojowych) jest to dla niego lepszy start w życie dorosłe.
Osoby wysoko wrażliwe cierpią ze względu na natłok bodźców ze środowiska. Ich umysły szybo przestają przetwarzać dane w momencie stresu, nacisku, presji czasu, szybko reagują lękiem na sytuacje z gruntu rzeczy nie będące bardzo stresujące dla nazwijmy to "zwyczajnie mentalnych". Cechą różnicującą WWO od osób ze spektrum (w tym z ZA) jest wysoka wrażliwość społeczna, nazwałabym to "nadempatią". Dzieci wysoko wrażliwe mogą zareagować dość gwałtownie, gdy np. nauczyciel użyje dosadnego nacisku głosowego (gdzie ja to przeczytałam? ;-) ), zwyczajnie nakrzyczy na kogoś innego w klasie czy grupie przedszkolnej, przy czym nie musi to być wcale bliska osoba dla WWO. Przeżycie to może być trudne dla wysoko wrażliwego dziecka, szybko zacznie ono odmawiać chodzenia do przedszkola/szkoły. Oczywiście jest to tylko przykład, ale obrazuje jak wrażliwe są to dzieci. Są to także często te dzieci, które generalnie mogą reagować paraliżującą nieśmiałością i wstydliwością, wykraczającą poza normę wiekową. Występują u nich zaburzenia integracji sensorycznej czy odruchów posturalnych i dynamicznych (tak jak u dzieci ze spektrum i dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie), przez co bywają zbyt wycofane społecznie lub odwrotnie - bardzo ruchliwe, wszędzie ich pełno, odbierane są jako dzieci niezdyscyplinowane czy nie umiejące wytrzymać długo w jednym miejscu, nie mniej jednak rozumieją relacje rówieśnicze (czyli nie mają zaburzeń w obrębie neuronów lustrzanych jak w autyzmie). Trzeba podkreślić, że są to dzieci bardzo zdolne, często "szczególnie uzdolnione" w jakimś zakresie (np. wiedzy o zjawiskach przyrodniczych), w innym odstają od normy rozwojowej (umiejętności manualne, odwzorowywanie ruchów w przestrzeni...itp). Jeszcze jedną cechą wyróżniająco WWO jest owa "nadzwyczajność mentalna" - dzieci te często przeżywają porażki przez bardzo długi czas, pamiętają, że jakieś dziecko wyrządziło im krzywdę osiem miesięcy temu, często zadają zapętlone pytania odnośnie zachowań innych dzieci ("jak to się mogło wydarzyć, że Fabian pół roku temu zabrał mi zielone autko w przedszkolu?"), generalnie zadają mnóstwo pytań o wszystko. Kolejna cecha - mają ogromne problemy z przeżywaniem emocji na ekranie. Dla mojego syna tak samo trudny jest lęk przed złym bohaterem w bajce, jak i wstyd, rozczarowanie i miłość. Często domaga się on przewijania "trudnych" momentów w filmie, co za tym idzie - kino jest wyprawą prawie niemożliwą, nie tylko ze względu na natłok bodźców, ale i emocji, których nie da się przewinąć. Na dzień dzisiejszy pierwsze obejrzenie bajki jest tolerowane, ale kolejny raz już odpada. WWO dość trafnie określa swoje emocje i podaje przyczyny ich wystąpienia, ma zdolność analizy tego co czuje, gorzej z poradzeniem sobie z tymi uczuciami. Porażki społeczne, lęk i nadmierne analizowanie własnych zachowań i zachowań innych osób, powoduje, że osoby wysoko wrażliwe mają utrudniony start w dorosłym życiu, często nie wierzą we własne siły, przejmują się tym, co pomyślą o nich ludzie, a natłok myślowy nie daje chwili odpoczynku...
Mój syn urodził się o czasie, przez parę dni był w miarę spokojny, po kilku dobach zaczęła się przygoda: kolki, odruch Moro zakłócający sen nam i jemu, silna potrzeba bycia ciągle kołysanym, nietolerancja laktozy, problemy z tolerowaniem nowości w diecie, gwałtowna reakcja na głód, w zasadzie brak jakiejkolwiek tolerancji na choćby mały głodzik, nienawiść do spania w łóżeczku, problemy z zasypianiem, szybkie wybudzanie się. Większości problemów już nie pamiętam, ale na pytania innych osób "kiedy następne dziecko" moje ciało reaguje nerwowym śmiechem :-)
Do dziś mój syn potrzebuje planu i regularnych posiłków (wakacje muszą być zaplanowane), często mówi o różnych lękach i reaguje ogromnym oporem na próby wprowadzenia "surowej dyscypliny" - zamiast dyrektywnych rozporządzeń, bardziej toleruje umiarkowaną dyscyplinę - konsekwentne i jasne granice z marginesem swobody. Jazdy na rowerze uczyliśmy się w sumie trzy lata (wliczając rowerek biegowy), za to w wieku 2 lat znał już mnóstwo dinozaurów, do dziś nie wymieni wszystkich miesięcy (5 lat), za to ze spokojem wymienia wszystkie gady pustynne... Kolejna cecha "nadwydajnych" - uczą się "w lot" tego , co je interesuje i często ich wiedza wykracza poza ich wiek rozwojowy, ale rzeczy, które ich nudzą, nie są w stanie opanować przez dłuższy czas...
U nas najtrudniejszym czasem jest okres, kiedy oboje (WWO) stajemy się przeładowani, nasze układy nerwowe rozgrzane do czerwoności ledwo zipią, ja mam ochotę wcisnąć się w małą mysią dziurę, żeby odpocząć, a mój syn rozgoryczony i rozżalony próbuje szukać ukojenia właśnie u mnie... Nauka dla nas obojga - złapać moment przed przeładowaniem nerwowym i próbować temu zapobiegać.
Mimo, że oboje jesteśmy wysoko wrażliwi i w zasadzie w dalszym ciągu uczymy się własnej obsługi, to każdego dnia mój syn daje mi lekcję życia - moja interpretacja rzeczywistości, jest tylko moja! On ma zupełnie inną i nie zawaha mi się jej przedstawić :-)