Tomcio urodził się chwilkę przed czasem, niewiele, ociupinkę właściwie – 3 tygodnie przed…właściwie… Mama miała troszkę chore serduszko, więc wraz z Panią Dorotką, najlepszą ginekolog na świecie, zdecydowały się na cesarskie cięcie.
Kiedy mama już wydobrzała, pani pielęgniarka przywiozła Tomcia z oddziału noworodkowego. Maluszek płakał… bardzo… I nie pomagało ani tulenie, ani kołysanie, ani nawet wożenie w przezroczystym, szpitalnym wózeczku. Krzyczał i krzyczał. Panie powiedziały, że nakarmiły Tomcia sztucznym mlekiem, więc mama pomyślała, że to pewnie pierwsza, w jego króciutkim życiu, kolka. Dziwne było to, a może i zarazem przerażające, że Tomcio potrafił krzyczeć długo i nie uspokajał go żaden ze znanych mamie sposobów…, płakał czasami po kilka godzin, aż padał ze zmęczenia.
Tomcio był malutki, ale podobno całkiem w normie, zupełnie jak tuż po porodzie, kiedy to dostał 10 punktów w skali Apgar*. Chłopiec płakał także w domu – wydawał się być przerażony każdym nagłym dźwiękiem.
Pani pediatra powiedziała, że Tomcio jest zdrowy i że może to mleko z piersi mamy mu szkodzi i powoduje te przeraźliwe kolki. Zaproponowała sztuczne karmienie. Mama w głębi duszy czuła, że to coś innego, ale w końcu lekarze wiedzą lepiej…
Chłopiec rósł, ale nadal przeraźliwie płakał na każdy nagły, niezidentyfikowany dźwięk. Płakał także na dźwięki, które znał, a jednak zdawały się być one dla niego dalej nieprzeniknione. Dodatkowo mama zauważyła, że chyba Tomcio Maluszek nie lubi tulenia w ramionach. Kiedy był trzymany na rękach, główką mocno zapierał się o ramiona dorosłych, aż trudno go było utrzymać… Miał zbyt duże napięcie mięśniowe…
Mama, zmartwiona stanem Tomcia, udała się do Pani doktor. Bilans wyszedł prawidłowo, jednak na wszelki wypadek Tomcio dostał skierowanie do neurologa dziecięcego… Ech… Pan zmierzył główkę chłopca, zbadał odruchy, zrobił USG głowy i orzekł, że nic szczególnego nie widzi…
I tak rósł mały chłopczyk w swoim świecie i uczył się świata na własny sposób. Milczał. Właściwie jedynym komunikatem, jaki wysyłał do innych osób, był krzyk.
I choć mama dalej czuła, że coś złego dzieje się z jej synkiem, dała sobie spokój z szukaniem pomocy. Nauczyła się akceptować chłopca takiego, jakim jest….
Dziś – Tomcio, już nie maluszek, ma cztery lata i autyzm wczesnodziecięcy…
THE END?
Morał z bajki płynie jeden. Droga Mamo, Drogi Tato… Jeśli czujecie, że z Waszym dzieckiem jest coś nie tak. Widzicie pewne symptomy odchyleń od normy, to szukajcie pomocy do skutku! Bo „dopóki błądzi, dąży człowiek”!!! Walczcie! I nie zważajcie, że inni pomyślą o Was jak o przewrażliwionych rodzicach. To Wasze dziecko!
A już niedługo opiszemy pewne symptomy, które mogą niepokoić młode mamy…
C.D.N.