Koleżanka zapytała mnie ostatnio, czy pisałam już o pytaniach zadawanych młodym mamom. Sama jest teraz w ciąży i twierdzi, że już ją to bardziej niż denerwuje (powinno tu paść niecenzuralne słowo, którego każdy się domyśla). Ciąża to stan wyjątkowy (choć to nie choroba i nie koniec świata, a ciężarna to nie pępek świata) i każda kobieta ma prawo spędzić ten czas tak, jak jej się podoba, jeśli tylko nie jest ciężarem dla otoczenia (dalszego niż mąż/partner, domownicy, bo oni i tak będą mieć przerąbane).
Nie wiem, czy jest sens przytaczać pytania, które padają, a na które ciężarne, a potem młode i już bardziej doświadczone mamy nie mają ochoty odpowiadać. Są ich setki i zmieniają się wraz z zaawansowaniem ciąży, rozwojem noworodka, niemowlęcia, dziecka.
Najpierw: Kiedy wy? Kiedy ślub, kiedy dziecko? Wpadka, czy planowaliście? Kiedy termin? Jeszcze nie urodziłaś? Już jesteś na zwolnieniu? Jeszcze pracujesz? Już robisz zakupy? Nie za szybko szykujecie wyprawkę? Chłopiec czy dziewczynka? Chcecie wiedzieć, po co? Dlaczego nie chcecie znać płci? Będziesz rodzić naturalnie? CC to nie poród, więc co Ty wiesz o porodzie? Taka wygodna jesteś, że nie chcesz rodzić naturalnie? Co Ty wiesz o bólu, skoro nie rodziłaś przez cc? Ile przytyłaś? Tak dużo przytyłaś? Po co ćwiczysz w ciąży? Dlaczego nie ćwiczysz? A do szkoły rodzenia będziesz chodzić? Po co? Dlaczego nie? A będziesz rodzić z ojcem dziecka? Dlaczego będziesz rodzić z partnerem/mężem? Jak można nie chcieć? Na wakacje z brzuchem? Będziesz karmić? Po co jeszcze karmisz? Dlaczego już nie karmisz? Dokarmiasz? Dlaczego nie dokarmiasz? Dlaczego nie podajesz wody? Czekasz pół roku z wprowadzaniem "normalnego" jedzenia? Używasz chodzika? Dlaczego nie używasz chodzika? Nie chodzi jeszcze? Nie ząbkuje? Nie kołyszesz do snu? Nie śpisz z dzieckiem? Po co śpisz z dzieckiem? Tak szybko do żłobka? Dlaczego nie szukasz niani? Nie wracasz do pracy? Po co wracasz do pracy, skoro nie musisz? Kiedy drugie? Dlaczego chcesz dwóch chłopców/dwie dziewczynki, przecież każdy chce parkę...
Nojacieżpierdzielę... I dlaczego te pytania zadają przede wszystkim kobiety? Naprawdę was interesuje, kiedy, jak, gdzie i z kim dziecko zostało poczęte, czy w trakcie pękła prezerwatywa, czy po prostu zamiast tabletek para stosowała watykańską ruletkę? Jak wyglądał poród i czy przyszły tata zemdlał jeszcze w drodze do szpitala, na porodówce, czy może okazało się, że ten nieśmiały gość to jednak facet z jajami i dzielnie trzymał swoją kobietę za rękę? Miejcie trochę klasy, a przynajmniej udawajcie, że macie.
To oczywiście nie jest wszystko. Ilość pytań i ich dociekliwość zależy oczywiście od klasy pytającego. Można jeszcze zrozumieć, kiedy pyta mama, koleżanka, przyjaciółka, z którą normalnie rozmawiamy o wszystkim, więc ani obawy związane z porodem, ani inne tematy okołociążowe i intymne nie krępują nas i nie mamy oporów, aby z tą konkretną osobą podzielić się tym, co czujemy. Ale, do jasnej cholery, nie pytam pierwszej napotkanej na ulicy znajomej, czy mogę pomacać jej biust, tyłek, czy biodra, a zdarzyło się niestety, że ktoś bez pytania dotykał mojego brzucha - bo wierzy w przesądy, że jak dotknie, to też będzie w ciąży (to jest jakiś obłęd). Mnie to wprawiło w osłupienie na dobrych kilka minut, ponieważ zazwyczaj wyznaczam umowną granicę około metra (na wyciągnięcie ramion) i nie pozwalam się przytulać, klepać po plecach, głaskać, obejmować, szturchać, popychać (za to mogę się nawet odwinąć i jest to silniejsze ode mnie) ludziom, z którymi nie łączy mnie nic szczególnego. Fakt, że byłam wówczas rozebrana niemal do rosołu, bo rzecz działa się nad jeziorem, była dla mnie tym bardziej krępująca. Przecież ciężarna to kobieta, człowiek, który ma prawo do prywatności.
Nie róbcie tak, nie pytajcie, jeśli mama sama nie chce opowiadać. Bo czasami fakt bycia w ciąży jest szczęściem i radością, a czasami jest nieplanowana i kobieta wcale nie chce o tym mówić, no i nie musi. Czasami ciąża jest zagrożona, czasami wiadomo, że dziecko po porodzie przeżyje najwyżej kilka godzin, albo będzie chore. Czasami ciąża pokrzyżowała plany dokumentnie, spowodowała koniec związku. To są intymne, osobiste sprawy. Często są to wybory mamy i nikomu nic do tego. Każda stara się być najlepsza, dawać z siebie jak najwięcej może i nie chce być oceniana, nie chce widzieć tych głupich, niepotrzebnych, a tak wiele mówiących spojrzeń, min, nie chce słuchać rad, bo ma się kogo poradzić, bo umie czytać, bo chodzi do szkoły rodzenia i tam się wiele dowiedziała i jeszcze wiele się dowie, bo nie chce się bać na zapas, bo nie chce być porównywana z innymi. Chce w tym swoim macierzyństwie być sobą, dla siebie, dla swojego partnera i w końcu dla swojego dziecka.
Naprawdę nigdy nie przyszło mi do głowy, aby koleżankę, z którą spotykam się rzadko i o której życiu niewiele wiem od niej samej, zapytać, czy planowała dziecko, kiedy będzie mieć dziecko, kiedy weźmie w końcu ślub i czy będzie karmić piersią, a już tym bardziej, czy będzie rodzić naturalnie i z partnerem czy bez.
I nie wmawiajcie nam, że jak: zajdziemy w ciążę, urodzimy, będziemy mieć kolejne dzieci, nasze dzieci pójdą do przedszkola, szkoły, na studia, zaczną chodzić, to wtedy "zobaczymy" i zmienimy poglądy. Weźcie pod uwagę, że każdy ma prawo żyć tak, jak chce i nikt nie ma prawa się do tego wtrącać. Nie macie też prawa nas oceniać, porównywać, krytykować. "Wciskanie komuś na siłę swoich stereotypów kojarzy mi się z ludźmi nieszczęśliwymi, którzy na siłę chcą wcisnąć innym swój model, żeby ktoś nie miał lepiej od nich" - taki cytat znaleziony dawno temu w sieci wisi w mojej kuchni w widocznym miejscu, żebym pamiętała, żeby inni mogli przeczytać. Jeśli kiedyś kogoś uraziłam i, mimo wyznawanych zasad, wtrąciłam się niepotrzebnie głupim słowem lub pytaniem, przepraszam.
A tak poza tematem pytań. Coraz więcej w moim otoczeniu brzuchatek. Wszystko wskazuje na to, że będę miała z kim chodzić na spacery z wózkiem. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że jest to fajna znajomość, dość długa i macierzyństwo dotąd nie przeszkodziło w intensywności spotkań i chyba już nie przeszkodzi... I tym razem rozmowy są inne, bo jedna dopiero się szykuje, a druga już coś wie, bo przez ciążę, poród i kilkanaście miesięcy wychowania przeszła. Ale czy to znaczy, że ta druga wie lepiej? Guzik prawda... Każda kobieta sama musi przez to przejść i nawet kolejna ciąża nie powoduje, że staje się ekspertem od uczuć, emocji i wychowania... Poród, karmienie, wychowanie, ciąża nie dają uprawnień do pouczania i włażenia komuś z butami na dywan!