– Nie mogę spotkać się z Wami, bo Michał nie lubi jak wychodzę – kolejny raz odmawia nam towarzystwa K. – Nie możecie przyjść razem? - dopytuję. – Nie chce mu się. – Czyli jemu się nie chce, nie lubi jak tobie się chce, więc mimo iż masz ochotę – zostajesz w domu, czy tak?- parafrazuje. - Tak. – Gdzie jest dawna K.: niezależna, odważna, towarzyska dziewczyna, z którą studiowałam? – myślę. Zamiast K. jest teraz żona Michała.
– Chciałabym mieć tatuaż – zwierza mi się koleżanka w pracy. – Ja też - śmieję się. – Może zrobimy razem? Chwila ciszy. – Może – pada niepewnie. – To kiedy? – jestem już podekscytowana, bo od dawna o tym myślę. – W sumie to nie wiem, jestem zbyt subiektywna ("A jaka masz być? – myślę.). Poza tym dzieci nie chcą, bym miała tatuaż. – Dzieci??? A co dzieci mają do twojego tatuażu? – uśmiecham się. – Po prostu nie chcą mieć matki z tatuażem – mówi U. Przypominam sobie, że ostatnio nie chciały matki z krótszymi włosami, czerwonymi paznokciami i tak dalej. – A co na to T.? - pytam (T. to mąż). – Nic. Moja kochana U. już dawno przestała być autonomiczną zwariowaną koleżanką z pracy, przestała być nawet partnerką T., ale zamieniła się w matkę.
Tak dla dopełnienia. Przyjaciółka M. zwierza się: – Ciągle mnie poprawia (matka). Nic nie robię dobrze. Ostatnio zwróciła mi uwagę, że mam brudno w aucie, a dzieci przyjechały do niej z podartymi gaciami. - Kto jak kto, ale znam cię tyle lat, M. – mówię do niej – i bardzo dbasz o estetykę, to jakaś bzdura! – Niby tak, ale mam wrażenie, że ciągle myślę o tym, jak ją zadowolić, mimo że dawno nie mieszkamy razem. Dokładnie tak samo jak byłam dzieckiem. Chyba podświadomie chcę jej udowodnić, że jestem coś warta, bo zawsze miałam wrażenie, że mnie krytykuje. – Biedna M. – myślę – nigdy nie przestała być córką swojej matki.
I B. bliska koleżanka z liceum. Przyjaciółka, matka, ex-żona i …. pracownik korporacji. Od dwóch lat tylko to ostatnie. – Pojadę z Wami, ale tylko na dwa dni, bo w niedzielę muszę przygotować raporty. – Umówiłam się z nim, ale myślałam tylko o robocie, więc chyba uznał, że jestem nudna. – Jest mi słabo, jak mam wejść do swojego maila, boję się, że będzie mail oo szefa. – Nic mi się nie chce.
Myślę o rolach społecznych, w które wchodzimy i które wrastają w nasze kręgosłupy, z czasem upośledzając nasze życie. O K. w roli żony, o U. w roli matki, o M., która pozostaje córką i J., w której dominuje pracownik . Jak można zamienić swoją wolność w prywatne więzienie, którego strażnikiem jest ta rola, która nas sobie wybrała za sługusa? A może to my zasłoniliśmy się nią przed światem, bo tam jest coś, czego boimy się bardziej? Przed czym uciekamy? Bycie Tylko Matką lub Bycie Tylko Żoną zwalnia nas z konfrontowania się z innymi aspektami naszego życia.
Małżeństwo, macierzyństwo, dzieciństwo lub praca zawodowa stają się jedynym punktem odniesienia. Nasze ja, którego bogactwem jest przecież różnorodność podejmowanych ról staje się znikającym pojedynczym punktem na mapie naszej osobowości. Jesteśmy córkami swoich matek, żonami swoich mężów lub matkami swoich dzieci, rezygnując tym samym z bycia także kimś innym. Matka jest matką, ale przestaje być żoną. Żona jest żoną, ale przestaje być przyjaciółką, Córka jest córką, ale nie jest matką ani żoną. Życie w jednej roli skazuje nas na samotność.
Inne relacje, w których przestajemy być tak obecni - kurczą się. Role, które początkowo nas wypełniają niemal w stu procentach - wyczerpują się. A także dlatego, że życie w tak dużym stopniu w jednej roli powoduje, że traci się umiejętność życie BEZ ROLI. Bycia zwyczajnie sobą. Życia dla siebie, a nie dla innych. Jak pisała Wisława Szymborska „Nie znam roli, którą gram. Wiem tylko, że jest moja, niewymienna…”. I o to chodzi.
Naturalne jest, że na różnych etapach życia role stają się bardziej lub mniej ważne. Ale wciąż się przenikają, nachodzą na siebie, są dla siebie wymienne. To daje nam nieustający rozwój, ale też poczucie bezpieczeństwa, że gdy jedna rola się wyczerpie – zastąpi ją druga. Nie muszę wymieniać przypadków, w których rozpadające się małżeństwo lub odchodzące dzieci - zabierały człowiekowi cały świat. Bo oprócz tej jednej roli i jednej sfery życia - nie było do czego wracać.
Więc droga K., zanim kolejny raz odmówisz nam wspólnej kolacji, niech Ci się zapali czerwona lampka. Wyłączając swoje emocje, nie wyłączaj chociaż rozumu. Gdyby się okazało, czego Ci nie życzę, że Twój M. nagle zniknie – będziesz miała nadal z kim napić się lampkę wina. To nie tak wiele, ale też nie tak mało, wierz mi. A Tobie droga U. radzę: zrób sobie tatuaż z mottem największego światowego egocentryka Woody Allena "W świecie ludzi tylko subiektywność jest obiektywna". :-)