REKLAMA
Oczami wyobraźni widzę jak leżę nad jeziorem, nadrabiając zaległości literackie, przerywając słodkie leniuchowanie masażem muszlami Lava lub peelingiem z wyciągu z granatu korres. Lub też lekkim lunchem, z którego słynie ten hotel znany ze wspaniałej kuchni. Już nawet widzę, co wybiorę, przeglądając w Internecie menu: mix sałat z domowym serem, karczochami i orzechami. A na deser lody z palonego masła z orzechami. Jedz, módl się i kochaj.
Nie pytajcie jak, kiedy i dlaczego, ale w zapakowanym po brzegi aucie (sukienki, kapelusze, literatura, filmoteka, sprzęty) w ostatniej chwili ląduje mój syn. I jamniczek. Ten pierwszy, bo tak wyszło. Ten drugi, bo pierwszemu było żal go zostawić w obcych rękach. „Zobacz jak on patrzy”. Patrzył dokładnie tak samo, jak wszystkie psy, które łypią na mnie skrzywdzonymi oczami prosto z ogłoszeń „Przygarnij, adoptuj, okaż litość, uratuj, pokaż serce”. I wierzę w to za każdym razem, mimo że mój wypasiony golden retriever, który miał wypasione życia od małego - patrzył tak samo.
Więc jestem w tym aucie z ukochanym synkiem i jamniczkiem i po chwili dysonansu zamieniam scenariusz „Szalony weekend” na „Rodzinny odpoczynek” i pokazuje Jurkowi w telefonie hotel. „Super”- konkluduje i rozsiada się wygodnie. „To co będziemy tam robić?”- pada kluczowe pytanie, które sprowadza nas rodziców do roli przewodników turystycznych, opiekunów wycieczek zorganizowanych, animatorów gier i zabaw i tym podobne. Pytanie to towarzyszy mi przez cały wyjazd.
Co więc zostało z moich planów? Zacznijmy może od tego, co zdążyłam zaliczyć od czwartku?
- Trzy wycieczki rowerowe (dwie pod wielką górę; moje pachnące melisą gumowe baletki prawie przebiły sobie spody)
- Cztery treningi tenisowe (w 35-stopniowym upale ledwo odróżniam piłki od nie-piłki, grając w czarnych lycrach do biegania wyglądam jak spalona parówka)
- Dwa spacery do Biedronki (Syn ciągle głodny, kuchnia molekularna to dla niego przystawka; mam zawalony pokój paluszkami serowymi, kabanosami, żelkami i litrami oranżady)
- Kurczaka z rożna pod Biedronką z budy (powód ten sam)
- Trzy wizyty w kręgielni w nocnym klubie na dole („Aaaa, to znowu Pani. Sex on the beach raz? ”)
- Strzelnicę (podłączyliśmy się z Jurkiem do animacji jakiejś grupy pracowniczej, która miała tu integrację; nie wiedziałam, że mam taki talent do strzelania - czyżbym chciała kogoś ustrzelić?”)
- No i basen! Trzy razy zabawy w nurkowanie, pływanie na czas, szukanie monety i tym podobne („Ale faaaajnie”).
- Tysiąc spacerów z jamniczkiem, który ujada pozostawiony w hotelowym pokoju i nie wiadomo dlaczego odmawia jedzenia („Tęskni za domem? Ja też!”)
- Kilka odcinków Mikołajka i prawie całego Herkulesa („To naprawdę wspaniały film!”)
- Trzy wycieczki rowerowe (dwie pod wielką górę; moje pachnące melisą gumowe baletki prawie przebiły sobie spody)
- Cztery treningi tenisowe (w 35-stopniowym upale ledwo odróżniam piłki od nie-piłki, grając w czarnych lycrach do biegania wyglądam jak spalona parówka)
- Dwa spacery do Biedronki (Syn ciągle głodny, kuchnia molekularna to dla niego przystawka; mam zawalony pokój paluszkami serowymi, kabanosami, żelkami i litrami oranżady)
- Kurczaka z rożna pod Biedronką z budy (powód ten sam)
- Trzy wizyty w kręgielni w nocnym klubie na dole („Aaaa, to znowu Pani. Sex on the beach raz? ”)
- Strzelnicę (podłączyliśmy się z Jurkiem do animacji jakiejś grupy pracowniczej, która miała tu integrację; nie wiedziałam, że mam taki talent do strzelania - czyżbym chciała kogoś ustrzelić?”)
- No i basen! Trzy razy zabawy w nurkowanie, pływanie na czas, szukanie monety i tym podobne („Ale faaaajnie”).
- Tysiąc spacerów z jamniczkiem, który ujada pozostawiony w hotelowym pokoju i nie wiadomo dlaczego odmawia jedzenia („Tęskni za domem? Ja też!”)
- Kilka odcinków Mikołajka i prawie całego Herkulesa („To naprawdę wspaniały film!”)
Nie zdążyłam natomiast:
- Przeczytać ani jednej strony ani jednej książki
- Obejrzeć ani jednego filmu dla dorosłych
- Poleżeć na leżaku jak inni goście a raczej piękne panie wyglądające jak z okładek magazynów
- Zrobić peelingu jak na kobietę w SPA przystało
- Relaksacyjnego masażu bo ten był jak stosunek przerywany( „Długo jeszcze? Ileż można, Mamo?”)
- Pedicure, o którym mogą zapomnieć moje stopy (które więc dalej chowam w baletkach)
- Zjeść dziś śniadania, bo wstaliśmy za późno, a kort syn zarezerwował na 9.00 („No przecież lubisz grać rano, Mamo! Wtedy nie ma takiej żarówy! Aha.”)
- Zjeść lekkiego lunchu, bo skupiłam się na zamawianiu dwóch podobnych porcji, by część swojej oddać temu, który jest wciąż głodny („Mamo, ten kurczak jest wielkości mojego palca!”)
- Wypić butelki dobrego wina, bo przecież mam pod opieką dziecko (Sex on the beach to taki aperitif…)
- Przeczytać ani jednej strony ani jednej książki
- Obejrzeć ani jednego filmu dla dorosłych
- Poleżeć na leżaku jak inni goście a raczej piękne panie wyglądające jak z okładek magazynów
- Zrobić peelingu jak na kobietę w SPA przystało
- Relaksacyjnego masażu bo ten był jak stosunek przerywany( „Długo jeszcze? Ileż można, Mamo?”)
- Pedicure, o którym mogą zapomnieć moje stopy (które więc dalej chowam w baletkach)
- Zjeść dziś śniadania, bo wstaliśmy za późno, a kort syn zarezerwował na 9.00 („No przecież lubisz grać rano, Mamo! Wtedy nie ma takiej żarówy! Aha.”)
- Zjeść lekkiego lunchu, bo skupiłam się na zamawianiu dwóch podobnych porcji, by część swojej oddać temu, który jest wciąż głodny („Mamo, ten kurczak jest wielkości mojego palca!”)
- Wypić butelki dobrego wina, bo przecież mam pod opieką dziecko (Sex on the beach to taki aperitif…)
Jestem trochę, powiedzmy, zmęczona. Dziś jest sobota, a ja myślę już o niedzieli, gdy z powrotem zapakuje weekend do auta i wrócę do domu, bo jak wiadomo „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Jestem naprawdę dobrą matką i wspaniałą właścicielką psa, ale w ten weekend nie chciałam być ani jedną ani drugą. Chciałam być egoistyczną, samolubną, zrelaksowaną kobietą, która jest świadoma swoich potrzeb i sprawia sobie przyjemności, bo ciężko pracuje na to i ma do tego prawo i daje sobie to prawo i myśli czasami o sobie i jest dla siebie ważna i kocha siebie i już muszę kończyć, bo syn mnie woła, gdyż zbliża się 17-ta, a my mamy znów zarezerwowany kort, bo fajnie jest grać dwa razy w ciągu dnia, to daje naprawdę zajebistą formę!
Ściskam Was mocno! Wasza M.
Ps. A Wy? Macie fajny weekend? Dzieciaki pojechały? Wrrrrr…..