#Byciematką#Nafulla#Jestcool#
Gosia Ohme
15 czerwca 2015, 12:02·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 czerwca 2015, 12:02Bycie matką na fulla z wyłączonym telefonem. To miniony weekend. Mój bilans odnotował same wzrosty:
Wzrost umiejętności kulinarnych: skonsumowany nowy przepis na ciasto truskawkowe i szarlotkę, łosoś pod pierzyną z jogurtu i imbiru z kolendrą;
Wzrost wskaźnika na wadze: bez rozwijania tematu;
Wzrost konfliktów na linii Klara-Jurek: wiadomo matka w domu, jest o kogo rywalizować;
Wzrost debetu na koncie: naprawdę nie wiem jak to się stało, że nagle w sklepie przestało działać;
Wzrost worków na śmiecie: porządki przerywane awanturą „Chcę to mieeeć”;
Wzrost znajomości gier planszowych: pędzące żółwiki rulez!
Wzrost przeczytanych stron w książce: Agnieszka Szpila, jestem gotowa na wywiad o Łebkach!
Wzrost depresji po przeczytaniu „Łebki od szpilki”.
#arcydzieło#nieumiempisać#zazdrośćwyżeramiwnętrze#dlaczegoonamatakitalent#nieporozumienie#uczesiepisaćhashtagi#;
Wzrost miłości macierzyńskiej proporcjonalnie do ilości okrzyków „Maaaamo”;
Wzrost świadomości, ile w chałupie jest do zrobienia: masakra;
Wzrost tęsknoty za nadchodzącym urlopem.
Słowo się rzekło.
Jak napisałam w tekście „Wredne telefony…” , tak też zrobiłam. Wyłączyłam swój przenośny świat. Strażnik Klara kontrolowała każdy mój ruch. „Dlaczego nie zostawisz go w domu, jak jest wyłączony?”. Więc zostawiam i wyruszamy rowerami na bazarek w Milanówku. Dlaczego nie samochodem? Bo tak jest przyjemnie i zdrowo. Widzę siebie jako aktywną eko-matkę, która kupuje tylko zdrowe i nieprzetworzone produkty i propaguje zdrowy styl życia.
- Musimy na rowerach?- pyta Klara, odrywając się niechętnie od zabawy. - Tak - pada moja stanowcza odpowiedź (wzmocniona wizją zmiany, która we mnie następuje). Po drodze słyszę, ze Ciocia (Niania) jeździ sprawniej, potem bezpieczniej, aż wreszcie, że bardziej empatycznie (znaczy zatrzymuje się przy każdym jęku mojej lubiącej jęczeć córki).
Zapinamy rowery (duma rośnie, że jestem taka przewidująca) i ruszamy między stragany. Moje zmysły pożerają wszystko. Wrzucamy maliny, borówki, kolendrę, bazylię, brzoskwinie ufa, malinowe pomidory, kapustę, młode ziemniaki- aż mój plecak pęka w szwach łącznie z moim kręgosłupem (bo koszyka zakupowego przy rowerze oczywiście nie posiadam). Klara słysząc moje tym razem jęki, empatycznie pozbawia się obiadu „To już nie kupuj tego kurczaka, nie muszę jeść makaronu”. Kurczak ląduje w kieszonce plecaka, ogłaszając tym samym ostateczne zamknięcie listy zakupowej, a my udajemy się w stronę rowerów (ja ledwo idę, szarpiąc szelki od plecaka, próbując je uregulować tak, by nie wbijały mi się w ramiona). - Małgosia, co słychać?- sąsiadka wyrasta przede mną, w finezyjnym słomkowym kapeluszu, białej koszuli i z koszykiem w ręku- wygląda jak postać z Ani z Zielonego Wzgórza. - Ciężko- odpowiadam, wskazując wzrokiem na plecak. - A Wy nie na rowerach? - Mamy sporo zakupów, dziś nie- odpowiada i żegnając się, macha do mnie świeżym tipsem.
Po ch… ja przyjechałam na tym rowerze?! - myślę.- Też mam sporo zakupów! I też chcę tego różowego tipsa!
Wracamy z Klarą jak dwa małe pijaczki po całonocnej balandze między monopolowymi. Na dwóch rączkach od roweru siaty plus ja z plecakiem. W rosnącym trzydziestostopniowym upale ledwo pedałując, docieram do domu mokra jak po dwugodzinnym pobycie na siłowni z trenerem osobistym. Po zestawie przekleństw w mojej głowie, jest śniadanie na tarasie. I ciepłe chrupiące bułeczki z miodem i serem, jajecznika ze szczypiorem. I kawa z ekspresu. I zamykam oczy. i już wiem, po co to wszystko. Jestem szczęśliwa.
A potem jest łosoś. I truskawkowe ciasto. I pędzące żółwiki. I Kasdepke. I Szpila. I konie. I spacer z psem, gdy Klara opowiada mi, dlaczego nasza jamniczka jest wybredną panną (na naszej uliczce każdy pies się w niej kocha, a ona nikogo nie chce). I już sama nie wiem, czy to fantazja Klary o niej samej czy historia o mnie, ale tak mi się przyjemnie idzie w tym słońcu, kurzu, że zapominam o całym świecie, który zostawiłam w piątek. W sobotę wieczorem leżymy i gadamy do nocy o facetach, a Klara szczerze wyznaje, że to był udany dzień, ale trochę za nudny, jak na nasze możliwości, więc w niedzielę ruszamy na miasto.
TK Maxx sieje spustoszenie w moim portfelu. Nigdy nie mogę wyjść z podziwu, że nie kupując nic konkretnego (po co mi kapelusz??? hantle??? pareo?) zostawiasz tam prawie kupę forsy. Na tyłach budynku bicie rekordu czytania z psami (cokolwiek to znaczy, wygląda fajnie). Na ławkach, chodnikach, kocach- siedzą właściciele z książką i swoim pupilem, który zdaje się nie wiedzieć, po co został przyprowadzony, ale zainteresowany łypie oczami na inne psy. Chwila dyskusji z Klarą o tym, dlaczego nie warto przywozić 30 kilometrów na czytanie naszego jamnika, wyciskany sok pomarańczowy zamiast wyciskania łez i galeria handlowa w celach nabycia pachnących butów tak zwanych melisek. Na miejscu karta kredytowa odmawia posłuszeństwa (obie). Podwójne upokorzenie, bo Pani Sprzedawczyni mówi mi, że wyglądam inaczej niż w TV (po pierwsze „o rany ktoś mnie rozpoznał! Ale co znaczy inaczej?!:-)
- No lepiej- miła Pani poprawia się, a ja poprawiam ukradkiem włosy, rzęsy, usta i obiecuję sobie, że już nigdy nie wyjdę z domu bez dokładnego makijażu (hihi). Wracamy do domu bez melisek, ale z torbą szarej renety, na którą starczyło kasy i pieczemy szarlotkę. Wraca Jurek z turnieju z pucharem, zjadamy ciepłą szarlotkę, oglądamy razem Detektywa Monka i ledwo po 21-ej (a to się u nas rzadko zdarza) dom wypełnia cisza.
To taki prezent dla wspaniałej matki, którą byłam w ten
weekend - myślę i nalewam sobie lampkę włoskiego Primitivo. Mam słodko-gorzkie refleksje: słodkie po słodkim weekendzie, gorzkie o gorzkim nadchodzącym tygodniu. I zasypiam, myśląc sobie, że kobieta i dom to synonimy, czas i dzieci to synonimy, matka powinna mieć prawo być z dziećmi, dlaczego musimy tak harować, do cholery, feminizm to zło i takie tam. I śni mi się Babcia, jak siedzi na fotelu i powtarza „Nigdy nie daj się ubezwłasnowolnić mężczyźnie. Kobieta musi być niezależna”. Babciu, oj Babciu, jak żyć? Jak to wszystko połączyć?
#Wolność#Praca#Macierzyństwo#Miłość#Kasa#Niezależność#Babciu#Wróć#