![Fot. Picjumbo /[url=https://picjumbo.com/girl-blowing-blowballdandelion/]Viktor Hanáček[/url] / [url=http://bit.ly/CC0-PD]CC0 Public Domain[/url]](https://m.mamadu.pl/0b441aeee69bf1b4a8932a89dd1f9c45,360,0,0,0.jpg)
REKLAMA
Mam urodziny, jestem w Mediolanie, moja Mama dzwoni, by złożyć mi życzenia. Po krótkim odśpiewaniu „100 lat…” następuje jak zwykle kwadrans monologu o niej („ja to, ja tamto, byłam, rozmawiałam). Myślę sobie „Czy nawet w moje urodziny musi być tak egocentryczna?”.
Następnego dnia jednak dzwonię do niej, by opowiedzieć o tym, jak spędziłam dzień, gdy po chwili milczenia, słyszę „Wiesz, myślałam o tym, jaką jesteś matką. Ja jednak nie byłam taką egoistką”. Że co? Że jak? Jaaa????? „Zostawiłaś dzieci, by pojechać sobie na weekend”. Trzask słuchawki (ja), krokodyle łzy i analiza. Wniosek 1: Relacje z rodzicami, to ciągły proces wzajemnego rozczarowywania się. Wniosek 2: Rozczarowywanie jest niezbędne dla dojrzewania. Wniosek 3: Musi boleć.
Rozczarowują.
Po pierwsze Oni - Nas
Obiekty dziecięcej idealizacji. Nasi kochani wszechwiedzący rodzice, którzy w naszych oczach stają się Bogami. Mama zrobi, Mama odpowie, Mama wie. Tata tak samo. Jak mamy lat kilka wierzymy, że Rodzic może wszystko. Kolejne lata to deziluzja. Rozczarowywanie mniej lub bardziej dotkliwe.
Obiekty dziecięcej idealizacji. Nasi kochani wszechwiedzący rodzice, którzy w naszych oczach stają się Bogami. Mama zrobi, Mama odpowie, Mama wie. Tata tak samo. Jak mamy lat kilka wierzymy, że Rodzic może wszystko. Kolejne lata to deziluzja. Rozczarowywanie mniej lub bardziej dotkliwe.
„Mamo, w jakich latach żył Churchil?”, „Tato, co to znaczy to manage?”, „Zosi rodzice pozwalają jej wyjechać na weekend z nocowaniem, a wy nie”, „Zachowujesz się nieprzyjemnie w stosunku do Maćka, nie podoba mi się to”, „Nie szperaj w moich rzeczach!”. I tak dalej.
Okazuje się, że rodzice nie wiedzą wszystkiego. Ponadto ich metody wychowawcze podobają nam się mniej niż innych rodziców. I co najbardziej zaskakujące oni mają wady. Ojciec jest kłótliwy, a matka zaborcza. Gdzie są postacie z naszych bajek?
Po drugie My - Ich
Małe słodkie aniołki, które miały pięknie rozpisany scenariusz życia. Krok po kroku prowadzili nas wedle swego upodobania do celu. Którym miały być: Dorosłość. Sukces. Dobre życie. A tu nagle…ups: „To nie jest facet dla Ciebie. Co Ty w nim widzisz?”, „Dlaczego nie ekonomia? To jest przynajmniej konkretny zawód”, „Po kim ty jesteś taka uparta?”,wreszcie „Źle wychowujesz dzieci”. I tak dalej. Okazuje się, że nie jesteśmy tacy, jak wyobrażali sobie nas rodzice. Żyjemy inaczej, kochamy inaczej, wychowujemy inaczej, Gdzie się podziały małe słodkie aniołki?
Małe słodkie aniołki, które miały pięknie rozpisany scenariusz życia. Krok po kroku prowadzili nas wedle swego upodobania do celu. Którym miały być: Dorosłość. Sukces. Dobre życie. A tu nagle…ups: „To nie jest facet dla Ciebie. Co Ty w nim widzisz?”, „Dlaczego nie ekonomia? To jest przynajmniej konkretny zawód”, „Po kim ty jesteś taka uparta?”,wreszcie „Źle wychowujesz dzieci”. I tak dalej. Okazuje się, że nie jesteśmy tacy, jak wyobrażali sobie nas rodzice. Żyjemy inaczej, kochamy inaczej, wychowujemy inaczej, Gdzie się podziały małe słodkie aniołki?
Odkładam ten telefon i w pierwszym odruchu chcę zadzwonić, krzyczeć w telefon „Mamo, przecież dzieci są szczęśliwe, są z Tatą, są u Przyjaciółki, nie chce im się podejść do telefonu, tak są zajęte w ten weekend, gdzie jest ich krzywda, dlaczego nazywasz mnie egoistką, mnie? Matkę, która poświęca im każdą wolną chwilę, tuli do snu, budzi, karmi, bawi, edukuje, jak możesz mnie tak ranić?!" A potem myśl: "Nie musisz się tłumaczyć. Przecież wiesz, że robisz dobrze. Że masz prawo do wolnego weekendu. Masz cholerne prawo do tego". Ta ciągła wojna między tym, czy rozczarować ją czy siebie samą? Co poświęcić.
A potem widzę to z drugiej strony. Gdy odpowiadam synowi, że muszę zostać dłużej w pracy, bo mamy nagrania. Że jutro będę wcześniej i pojedziemy na rowery, zjemy w Werandzie ulubione pierogi z mięsem. „Jasne”- odpowiada, ale ja wiem, że jest rozczarowany dziś. Tym, że nie będę pierwszą, która pogratuluje mu wygranego turnieju. Nie będę czekać, gdy wróci. Jest mi smutno, ale nie mam wyjścia, tym razem niczego nie mogę poprzestawiać. Doświadczam rozczarowania swojego dziecka. I źle mi z tym, oj źle.
Strasznie to trudne. Jak jesteś rodzicem, to zapewne rozumiesz mnie doskonale. Czytasz też między wierszami ból, żal, poczucie winy, które przewijają się w każdym doświadczeniu rozczarowywania. Zarówno z perspektywy bycia matką swojego dziecka, jak i bycia dzieckiem swojej matki. Ale myślę o tym też w w ten sposób, że rozczarowywanie jest obalaniem mitów, które na danym etapie życia są nam bardzo potrzebne. Gdy dziecko jest małe i bezbronne musi widzieć w swoim rodzicu omnipotencję, siłę, bezpieczeństwo. Gdy dorasta powinno szukać jej w sobie.
Dojrzałość, którą osiągamy jako dzieci i rodzice, polega na tym, by rozczarowanie zamienić na głębszą miłość. Choć pełną słabości, ograniczeń, kulawą, ale prawdziwszą. Bo właśnie to daje nam szansę na zbudowanie zdrowej relacji w swoim dorosłym życiu. Takiej, w której deidealizacja (a ona przychodzi zawsze) nie będzie końcem związku, ale początkiem. Pytaniem: „Kim jesteś poza tym, że nie jesteś doskonała”? Ktoś kiedyś odchodząc ode mnie powiedział mi „Kiedy Cię poznałem, byłaś inna. Rozczarowałaś mnie”. Wylałam wtedy morze łez, ale na końcu zrozumiałam, że to komplement. Ja przez te lata dojrzałam, on nie.
Rozczarowania bolą, tak. Ale są nieuchronne i trzeba je po prostu przyjąć jako część każdej (prawdziwej) miłości. Nie gapić się na nie oniemiałym, nie rozdziawiać ust z przerażenia, nie udawać ze strachu, że tego nie ma. Tam gdzie jest miłość, jest też rozczarowanie. Jak pisał Oskar Wild:
- Pewność jest fatalna. Niepewność czaruje. Mgła nadaje rzeczom urok.
- Można w niej zatracić drogę.
- Wszystkie drogi wiodą do jednego punktu.
- A tym jest?
- Rozczarowanie.
- Pewność jest fatalna. Niepewność czaruje. Mgła nadaje rzeczom urok.
- Można w niej zatracić drogę.
- Wszystkie drogi wiodą do jednego punktu.
- A tym jest?
- Rozczarowanie.