Chciałabym powiedzieć „Lubię poniedziałki“. Ale nie. Nie lubię.
Z tych wszystkich powodów, dla których nie lubi go 90 proc. moich znajomych, a pewnie i społeczeństwa. Zawsze zdumiewa mnie fakt, iż w ciągu krótkich pięciu dni muszę zmieścić na przykład (lista z tego tygodnia): 5 dni pracujących, 1 dzień pracujący na dwie zmiany (9 - 21.00), 2 klasówki syna, 1 wycieczka córki, 1 lekarz, 1 fryzjer syna, kilka (6) treningów tenisowych obojga), 3 x konie, języki obce, wizytę dziadka, kilka obiadów przygotowywanych w nocy, kilka wizyt w supermarkecie (około trzech), swoje bieganie (optymistycznie 3 razy), 1 x manicure, 5 x dieta, 1 x hydraulik do łazienek, wycięcie drzewa (1 sztuka), sprzątanie (oby raz), weterynarz jamnika- sprawdzić, czy oko mu działa (1 raz), wizyta w banku- podpisanie umowy (odkładanej od 3 tygodni), zapłacenie rachunków (nie napiszę cyfry, bo się boję) i tak dalej. Aha, i wywiad z Prezydentem (1 RAZ!). O!
Szukam więc rad w Internecie, jak przeżyć poniedziałek i nie zwariować. Propozycji jest całe mnóstwo. Wypisuję te najczęściej przytaczane. Uwaga!:
1. W niedzielę wieczorem zasypiając, myśl o tym, co fantastycznego zdarzyło się w weekend. Zasypiaj z uśmiechem na ustach.
Ok. Myślę o swoim cudownym weekendzie w Paryżu i szlag mnie dosłownie trafia na myśl o tym, że się skończył i nie wiadomo kiedy kolejny raz zobaczę Francję, może nigdy, a jeszcze przed snem zapewniam swoje dzieci, że szybko Mamusia nie wyjedzie na weekend i ich nie zostawi (jak śmiała!). Zasypiam z pianą na ustach!
2. Porządnie się wyśpij!
Ok. Chętnie! Kładę się spać przed północą, bo do tego czasu udaje mi się ogarnąć chałupę i budzę się kilka razy: babskie sprawy i pies, który wyje na dole, bo zastawiłam schody, by nie wył pod drzwiami pokoju. Domaga się ostatnio wyprowadzania na spacer w środku nocy. Budzę się 6.30, by przygotować kanapki do szkoły dla dzieci i kolegi, który nie wiadomo z jakiego powodu zanocował z niedzieli na poniedziałek (wróciwszy z lotniska- zastałam śpiącego). Rano mam powieki ciężkie jak kilogram ołowiu.
3. Wstań 5 minut wcześniej niż zwykle.
Ok. Taki właśnie mam zamiar. Dlatego nastawiam budzik na 6.20 i idę spać dalej. Na szczęście budzi mnie wycie psa o 6.30, więc wstaję jak zwykle.
4. Popatrz w lustro i powiedz sobie „Hej, to będzie piękny dzień“.
Ok. Podchodzę. I zanim uda mi się wycedzić ten cudowny hedonistyczny apel do samej siebie, widzę swoją twarz. Szarą, pomarszczoną, z rozmazanym tuszem pod oczami, jakbym miała 70 lat i zaliczyła wieczorem imprezę seniora. Mówię sobie „Ja pierd... Chcę umrzeć. Natychmiast ☺“
5. Włącz ulubioną muzykę.
Ok. Wrzucam Diane Krall. Myślę „Ukoi moje nerwy“. Koi tak szybko, że zamiast sprężać się do wyjścia, prawie zasypiam na kanapie, marząc o wieczorze i czerwonym winie. Przypominam sobie, że pracuję w Redakcji i warto byłoby posłuchać, co tam w wielkim świecie się zdarzyło. Wyłączam Krall na rzecz radia TOK FM
6. Zjedz dobre energetyczne śniadanie.
Ok. Nienawidzę jeść rano, ale zastosuje się. Mieszam jogurt z musli i bananem (dieta..). Czuję się, jakbym jadła żyto i w rezultacie wyjadam rodzynki. Dieta ląduje w koszu (nawet psy nie chcą dokończyć).
7. Ubierz się wyjątkowo, by poczuć się wyjątkowo.
Ok. Przymierzam kilka sukienek, w których wyglądam jak schab, w dalszej kolejności kilka par spodni ze szpilkami i koszulą (ledwo chodzę na obcasie po weekendzie na hulajnodze). Wychodzę w jeansach i adidasach i czuję się...jak zwykle. Wygodnie, acz nie wyjątkowo.
8. Powitaj swoich współpracowników optymistycznym „dzień dobry!“.
Ok. Krzyczę na progu „hello, hej, dzień dobry, kochani moi“. Zdziwione spojrzenia, głupawe uśmieszki wymieniane między sobą, w końcu Olka ściszonym głosem pyta „A Tobie, co? Różowe tabletki?“.
9. Zaplanuj jakiś sympatyczny lunch z sympatycznym znajomym.
Ok. Dzwonię w drodze do pracy. Nikt nie może. Nikt nie chce zastosować porad z Internetu. Generalnie mają mnie gdzieś. Raczej słyszę: „Przecież ty nigdy nie możesz w poniedziałki, Ohme“. Kupuję więc u Pana Ślimaka (który dostarcza do biura jedzenie) grillowanego kurczaka z ryżem i warzywa do podgrzania w mikrofali. Zjem go z najsympatyczniejszą czyli ze Sobą.
10. Do południa odbieraj maile, czytaj blogi i prasę.
Ok. Otwieram pocztę i robi mi się słabo. 86 maili, w tym: od Pani z allegro, że zaraz dostanę ostrzeżenie, bo czegoś tam nie zapłaciłam, dwa rachunki z Mobile i Play’a, przypominajka w sprawie 2 artykułów, które miałam oddać przed weekendem, list oburzonej Pani, której komentarz zniknął pod moim tekstem (nie wiem naprawdę jak to się stało!), prośba o zapłacenie za wycieczkę Klary i wizytę w szkole, bo nie byłam na zebraniu i tak dalej. Słabo mi.
11. Staraj się nie myśleć.
Ok. Zamykam oczy i natychmiast mam efekt białych niedźwiedzi lub różowego słonia czyli zamiast nie myśleć, myślę jeszcze intensywniej. Jestem zalana myślami, tylko tymi najgorszymi, widzę czarne scenariusze: w szkole, u lekarza, w pracy. No i ups. (Nie)myślenie przerywa mi Szef, który chce porozmawiać. Brrr...
12. Drzemka. Najlepiej 40-minutowa.
Ok. Kładę się na różowym materacu, który mamy w pracy i zwijam się w kłębek. Każę sobie spać. „Śpij Ohme. Zaśnij. Masz 40 minut. Już minęło 10, 15, 30. Śpij, do cholery!“ Nic. Tak samo jak z niedźwiedziami.
13. Zaplanuj miły wieczór.
Ok. Jak już wrócę z Jurkiem od lekarza, pomogę mu z historią i matmą, spakujemy plecak Klary na wycieczkę, obejrzę jej nową kolekcję koni, które kupiła w trakcie weekndu z Tatą (zapomniałam go uprzedzić, by już więcej nie kupował!), zagramy w „Zgadnij kto“ (bo obiecałam), poczytam jej przed snem „Czy Zuza ma siurka“ lub „Zuza chce pocałować Maksa“, obejrzę z Jurkiem odcinek z Rodzinki.pl (uwielbiamy), sprzątnę, nastawię zupę i pewnie dokładnie przed północą wrzucę House of Cards, przy którym po 15 minutach zasnę. O miły wieczorze!
I o poniedziałku miły! Nie mam na ciebie sposobu prócz takiego, by przypomnieć sobie, że istnieje naprawdę duże prawdopodobieństwo, że w nadchodzącym tygodniu:
1. Usłyszę coś miłego na swój temat. 2. Uda mi się coś zrobić. 3. Utwierdzę się w przekonaniu, że nic złego się nie dzieje. 4. Będę miała, za co kupić bułki, masło i szynkę. 5. Moje dzieci będą się śmiać i cieszyć swoimi małymi sprawami. 6. Przeprowadzę co najmniej jedną ciekawą rozmowę. 7.Ktoś mnie przytuli/pocałuje/wyzna uczucia (może?). 8. Zadzwonię do moich przyjaciółek i przypomnę sobie, że mam wspaniałe kobioety wokół siebie. 9. Zadzwonię do Mamy, która opowie mi o pięknym ogrodzie w naszym domu w Sandomierzu, gdzie sadzi kwiaty na wiosnę. 10.Zadzwonię do Taty, który mnie rozśmieszy. I opowie po raz kolejny ten sam dowcip, tak jak opowiadał mi zawsze tę samą bajkę przed snem, jak byłam mała. 11. Na pewno wpadnę na jakiś fajny pomysł, co mogę zrobić w najbliższym czasie. 12.I na pewno o czym zamarzę. 13.Aha, i zaplanuje swój Paryż, bo jednak marzenia się spełniają.
„Zrobię“. „Zamarzę“. „Zaplanuję“, „Wymyślę“, „Zadzwonię“. Czyli jak zwykle, Kochani. Wszystko zależy od Nas. Tylko poczucie mocy i sprawczości pomoże nam znaleźć sposób, by urzeczywistniać nasze cele i pokolorować świat, który jest wokół. Jak? Poprzez wpływanie na swoje życie, gdziekolwiek jest to możliwe!
Jak pisał G.B. Shaw „Ludzie, którzy dają sobie radę w życiu to ludzie szukający okoliczności, jakie im pasują. Jeżeli nie mogą ich znaleźć, stwarzają je sami“.