Czy istnieje wzór na idealny poród?
Gosia Ohme
21 stycznia 2015, 17:08·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 stycznia 2015, 17:08Czytam badania o ojcach przy porodzie. Hmmm. Czasami mam wrażenie, że nauka nie powinna we wszystko się wtrącać. Przeliczać, tworzyć statystyki, dalej konkluzje. Jesteśmy tak różni, mamy inne relacje, odmienne doświadczenia — jak można wrzucić nas wszystkich do jednego porodowego wora?
Wyobraźmy sobie rodzinę A.
Ona hiperestetka, która dba o makijaż zanim mąż się obudzi. Zawsze staranna, zadbana, dla której wygląd zewnętrzny jest głównym moderatorem jej samopoczucia. Śliczna dziewczynka po szkole baletowej, której mama wciąż powtarzała „nie garb się“, „nie jedz tyle“, „nie pokazuj dziąseł jak się uśmiechasz“. I tak przez osiemnaście lat. Jak mogłaby myśleć o sobie inaczej niż w kategorii „wyglądam“?
Tworzy związek, zachodzi w ciążę, z trudnością znosi zmiany w swoim ciele. Jest z mężem blisko, ale nie wpuszcza go w świat swojej fizjologii. Menstruacja, zaparcia, zgaga, nietrzymanie moczu. Wszystko tabu. Zawstydza ją to nawet przed sobą samą. Jak ciało może być tak niesubordynowane???
Dyskusja o wspólnym porodzie nieśmiało zainicjowana przez siostrę męża kończy się jej stanowczym NIE. Zresztą on specjalnie nie protestuje. Brak intymności w obszarze cielesności nie czyni go gotowym na takie doświadczenie. Nigdy nie widział żony robiącej siku (mówi się "siusiu"!). Nawet choruje bezobjawowo (dyskretne smarki opanowała do perfekcji). Nie ma pojęcia, jak przyjąłby taki nawał fizjologii w trakcie porodu?
Wyobraźmy sobie rodzinę B
Zdarza im się puścić bąka i śmieją się z tego. Lubią chodzić nago po domu, a ona usuwa mu maszynką do golenia kępki włosów z pleców. On mówi do niej „coś ci wyskoczyło na czole“ i dotyka palcem krostę. Kąpią się razem w wannie i to jest ich relaksacyjny rytuał. On obśmiewa jej narzekanie na grube uda, ona wytyka mu oponkę. Kiedy trzeba on kupi jej tampony w aptece i wie, że nie lubi tych z aplikatorem.
Kochają się w różnych miejscach, lubią testować okolice przyrody. Do dziś pamiętają, jak mrówki właziły im w pupę, gdy wracali z majówki i las miał im sprzyjać. Ciało nie jest dla nich żadnym tabu. Lubią się nim chwalić, nawet jak żadne nie jest doskonałe. Dla nich doskonałość jest w tej niedoskonałości, która czyni ich niepowtarzalnymi. Gdy ją poznał miała pomarańczowe rajstopy, w których wyglądała na rozmiar XL. Pomyślał, że jej otwartość jest bardziej sexy niż chude uda poprzedniej dziewczyny.
Ciąża była dla nich niemal transcendentnym przeżyciem. Wszystko chciał zobaczyć, dotknąć, poradniki wchłonął w kilka dni. Nie musieli nawet rozmawiać o porodzie. To oczywiste, że on chce i ona też.
Nie byłam ani rodziną A ani rodziną B. Byłam mieszanką ich obu (bez kępek włosów na plecach i bez makijażu rano ☺) z granicami ustalonymi między nami. Nie chciałam być sama w trakcie porodu, ale taką podjęliśmy decyzję. Była ze mną siostra, a potem byłam sama.
Nigdy nie zapomnę momentu, gdy pojawił się mój syn (pierworodny). Magiczna chwila, która zmieniła wszystko. Obudziłam się w środku nocy i pomyślałam, ze już nigdy nie będę sama. A jednocześnie poczułam się okropnie samotna. Dlaczego?
Dziś jestem matką prawie nastolatka. Patrzę na to z perspektywy prawie 12 lat. Nie powinnam być wtedy sama. Słucham historii innych o tym, jak wyglądał ich początek macierzyństwa. Różnie. Będąc po drugiej stronie barykady patrzę z zazdrością na tych, co RAZEM. Na wsparcie, które niektóre matki dostają od swoich partnerów. I wzrusza mnie to nieustannie. To ja, Małgosia Ohme, kobieta.
Jednocześnie wiem, że nic na siłę. Niektórzy eksperci mają rację. Niegotowi na to doświadczenie rodzice mogą zapłacić zachwianiem intymności lub zaburzonym życiem seksualnym. Kobieta rodząca dla niektórych staje się bodźcem awersywnym. Dziwne, a jednak.
Kiedyś PAP podał do mediów wyniki badań włoskiego stowarzyszenia ginekologów, które udowadniały, że wspólny poród powoduje zwiększoną falę rozwodów.
Po pierwsze nie każde badania są cokolwiek wartościowe. Po drugie różnice międzykulturowe. Tradycyjny model włoski rzeczywiście może traumatyzować mężczyzn, których, jak to ujmował słynny włoski doktor, „zmusza się“ do uczestnictwa w porodzie. Na zmusza się nie zawsze kładę cudzysłów. Zgadzam się, że taka presja jest też u nas, wynikają ona z mody na wspólne porody. Uważam, że mężczyzna ma prawo odmówić, a kobieta ma prawo do zachowania własnej intymności tylko dla siebie. Ważne jest tylko to, by o tym rozmawiać i by decyzja nie była dla żadnej ze stron źródłem stresu, złości czy rozczarowania. To ja, Małgorzata Ohme, psycholog.
Myślę, że kobiecie jest potrzebny Ktoś.
Ten, który poda wodę, gdy chce się pić. Zawoła położną/lekarza, gdy pojawi się ból nie do zniesienia. Złapie za rękę lub pogładzi po policzku, gdy jest ciężko. Zrobi nieudanego kucyka, ale włosy przestaną przylepiać się do twarzy. Pomasuje kark, włączy muzykę z telefonu, rozśmieszy lub zrobi taką próbę i zostanie obluzgany za niezrozumienie. Posmaruje kremem spierzchnięte usta. Zrobi zdjęcia albo je skasuje, bo ona go zabije za tę próbę. Będzie workiem treningowym do odreagowania. Pierwszy (i może ostatni raz) usłyszy, że to wszystko jego wina, że jest skurczybykiem, że baby mają przesrane i wreszcie, aby wypier... I wtedy wypierdzieli z błogosławieństwem (dobrze, jakby wrócił za piętnaście minut i dopytał, czy decyzja aktualna).
Dla mnie to jest magia. Taka rola Ktosia. Intymność do kwadratu. Sześcianu lub zyliona.
Wielka bliskość rodzi się w trudnych chwilach, w cierpieniu, w bezsilności, w smarkach i pocie, we wsparciu, gdy ktoś jest słabszy. Takie podarowane wyjątkowe chwile dla związku. Więc to jest piękne, gdy Ktoś to On. Mogę to sobie tylko wyobrazić (Małgosia Ohme, kobieta).
Ale piękno czeka na Niego też poza krwią, potem i łożyskiem. Jeśli tego nie chce, nie będzie potrafił dać wsparcia, bo będzie zajmował się swoim lękiem/wstrętem/nieporodem. Może to przeczuwa i nie chce jej tym obarczać?
Kobieta też masz prawo nie chcieć. Nie tylko dlatego, że chce być piękna zawsze, ale po prostu nie czuje się z tym komfortowo. I nie musi się tłumaczyć. Nie muszą oboje. Nikomu (Małgorzata Ohme, psycholog).
Więc nie. Nie istnieje wzór na idealny poród.
Ps. Ciekawa jestem, jakie Wy macie doświadczenia/opinie o wspólnym porodzie? Piszcie, piszcie, piszcie:
kontakt@mamadu.pl.