Baby w Kamienicy, czyli świat bez mężczyzn
Gosia Ohme
21 grudnia 2014, 10:32·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 grudnia 2014, 10:32Lubię kobiety. Jej tysiące wymiarów, których nie jest w stanie ogarnąć żaden facet. Jej rozterki, gdy nie ma powodu. I jej rozterki, gdy powodów jest wiele. Jej kruchość, w której drzemie zawsze siła. Poczucie humoru mniej analityczne, opisowe, z milionem dygresji. Wrażliwość. Empatię. Zaradność. Filmy o kobietach. Stalowe Magnolie. Służące. Godziny. Wychowały mnie silne kobiety.
Pisz- mówi Matka Żona i Kłopoty, wlewając mi do kieliszka malinówkę.- Nie lej mi więcej- próbuję skupić myśli na trzeźwo- a jeśli już to wiśniówkę. Jest mniej słodka. Kłopoty polewa, Sak animuje dzieci, Brzoza rysuje plan wycieczkowy, Jaśmina miesza w garku, Gina przeciera blaciki (które są przetarte już siedemnaście razy), a ja myślę o tym, jak przyjemnie jest spędzać czas z kobietami.
Babcia. Właśnie mija rok od jej śmierci. Pani o białych, równie ułożonych włosach , wykrochmalonym kołnierzyku, z broszką i sygnetem na ręku. Elegancka elegancją środka. Dama. Siedzi zawsze w swoim fotelu i pali papierosa. Jednego za drugim. Ma małe zielone oczy, którymi przenika nas wszystkich. Tłumaczy mi, że czasami nie warto mówić wszystkiego.
Mama. Kompletnie inna. Wysoka postawna blondynka o najwyższym wskaźniku optymizmu na całej kuli ziemskiej. Wypełnia każdą przestrzeń po brzegi, zagarnia ją bezwględnie, a ja mimo iż stara baba zawijam się w kulkę i obserwuję, jak krząta się po kuchni. Przy niej jestem zawsze córką. Mam wrażenie, że obie nie możemy uwierzyć, że jestem też matką. Zawsze powtarzała „kocha się tylko dzieci“. Znam to na pamięć. Nikogo innego się nie kocha?
No i Klara. Kobieta najważniejsza. Miała być mną, a jest sobą. Kręconym lokiem z niebieskimi oczami i analitycznym umysłem. Dokładna. Wytrwała. Uparta. I logiczna. Zaskoczyła mnie. Kiedy oglądałam ją w 3 lub 4D, odkrywałam podobieństwa. Mój nos! Usta! Kształt twarzy! Tyle, ile widać z monitora- moje! Szybko zorientowałam się, że jest Klarą. Aż Klarą.
Jestem nimi wszystkim. Czasami więc rozumiem, skąd chaos, jeśli one wszystkie we mnie są. Plus inne. Sto i dwieście lat temu. Robiłam kiedyś genogram. Drzewo genealogiczne w psychologicznym sensie. Z pokolenia na pokolenie kobiecego przekazu jest coraz więcej. U nas powtarza się siła, kuchnia i zielone oczy. Plus samość (słowo wymyślone zamiast samotności). To moje międzypokoleniowe dziedzictwo.
Jesteśmy na mazurach w 6 bab. Przyjaciółki. Dzieci mają swoją społeczność, a my własny krąg. Śmiejemy się, że zamieszkamy kiedyś w kamienicy razem i będziemy się wspólnie starzeć. Gina będzie sprzątać i zostawiać cukierki na poduszkach, ja ugotuję gar bigosu dla wszystkich, Sak zrobi budżety i księgowość, Jaśmina będzie zarządzać, a Brzoza zrobi plan animacji kulturalnej, a Matka Żona i Kłopoty opisze to wszystko w swojej książce, w której będę merytorycznym ekspertem od psychologii kobiet. Podzielimy się kasą za sprzedaż.
Dotarłyśmy do punktu, w którym nie ma mężczyzn. A przecież są. Nikt nie wierzy w Kamienicę, bo przecież nie można żyć bez facetów. Czyżby? Nie znam odpowiedzi. Wyszło jak feministyczna apokalipsa. Wyszło jak wyszło. I byłoby mi to raczej obojętne, gdyby nie fakt, że mam syna, którego kocham szaleńczo. I który ma się odnaleźć w tym babskim świecie :-)