Ile razy w ciągu dnia Twoje dziecko słyszy:
- „za chwilę”
- „nie teraz”
- „jestem zajęty”
- „no super” – na każdą wypowiedź, rysunek dziecka, nawet na niego nie spoglądając
- „nie mam teraz czasu”
- „pobaw się sam”
- „za sekundę, jeszcze jeden telefon”
I chyba można tak wyliczać bez końca….
Czemu w gabinetach psychologicznych pojawia się coraz więcej dzieci, młodzieży, ba dorosłych, którzy tak naprawdę niby wszystko mają, a czują, że coś jest nie tak, że nie potrafią odnaleźć się w otaczającym ich świecie, nie potrafią nawiązać zadowalających relacji z innymi, czują się niekochani, gorsi, mają niskie poczucie wartości?
Zastanawialiście się nad tym? Skąd to się bierze?
W dzisiejszych czasach, gdzie technologia poszła błyskawicznie do przodu, a rola rodziny zeszła na dalszy plan, bo przecież trzeba ją jakoś utrzymać, wiele rodzin jest tak pochłoniętych udziałem w wyścigu szczurów, nie zauważa potrzeb swoich dzieci. Możemy zatem obserwować obniżenie więzi uczuciowej pomiędzy jej członkami i spadek zainteresowania sferą emocjonalną, na rzecz tej materialnej.
Rodzice zdają się dostrzegać biologiczne potrzeby dzieci, co potwierdzają badania H. Cudaka, prawie 53% opiekunów o nich mówi, zaś tylko 28% wzięło jeszcze pod uwagę ich potrzeby psychiczne.
Tylko czym są te potrzeby?
Można tu wymienić: potrzebę bezpieczeństwa, samodzielności, rozwoju, przynależności, akceptacji, uznania, więzi, ale również kontakt emocjonalny, pozytywną samoocenę, to właśnie one w dużej mierze wpływają na prawidłowy rozwój dzieci.
Czemu tak się dzieje?
Tak jak pisałam wyżej pęd, nowoczesne społeczeństwo, które staje się bardziej egoistyczne i nastawione na wartości materialne, sprawia że zmienia się diametralnie rola rodziny. Wspólne spędzanie czasu, zamienia się w bycie w jednym pokoju, a bliskość i zrozumienie, w wymagania i w rekompensatę materialną.
Oczywiście nie mówię o wszystkich rodzicach, bo każdemu zdarzają się lepsze czy gorsze dni i nie codziennie możemy dzieciom poświęcić 100% uwagę. Przyrost obowiązków domowych, pracy, sprawia, że i my bywamy zmęczeni, przytłoczeni codziennością, czasem wolimy posiedzieć w spokoju czy zająć się czymś innym. Takie sytuacje na pewno nie wyrządzą krzywdy naszym pociechom, oczywiście, jeśli to nie stanowi codzienności i stałego mechanizmu funkcjonowania rodziny.
Taka obecność i nieobecność w życiu dzieci, a dokładnie spędzanie czasu, tak naprawdę obok nich nie przynosi dobrych rezultatów, wręcz przeciwnie.
Trzeba to jasno w końcu powiedzieć, czas spędzany w jednym pokoju, pomieszczeniu, bez wzajemnych relacji, reakcji na potrzeby dziecka, nie jest czasem spędzonym z dzieckiem!
Dla budowania pozytywnych więzi w rodzinie, potrzebne jest wspólne uczestnictwo, bycie dla siebie nawzajem w zwykłej codzienności, ważnych wydarzeniach. Nie może odnosić się tylko do: - „uśmiechnij się ładnie to Cię nagram” i wszystko, ważna jest obecność i czas przeżyty razem.
Tak zwani rodzice obecni-nieobecni często nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają krzywdę swoim dzieciom, wielu z nich tak właśnie zostało wychowanych albo ze względu na wyniesione z domu doświadczenia, nie potrafią inaczej. Mimo, iż kochają swoje dzieci, to nie mówią im tego, nie przytulają, nie rozmawiają, nie poświęcają im uwagi. Często znajdują się obok, ale przeważnie są czymś zajęci.
Do czego to wszystko prowadzi?
Zacznijmy od początku, maluszki tuż po urodzeniu oczekują i wymagają wiele dotyku, to właśnie dla nich stanowi źródło komunikacji z rodzicem. Dzięki niemu czują się bezpiecznie tym nowym, pełnym nieznanych bodźców świecie. To w ramionach mamy czy taty odnajdują ukojenie, pocieszenie, czują się ważne, a przede wszystkim kochanie. Jak pokazują badania dzieci nie przytulane gorzej się rozwijają, mają słabszą odporność, wolniej rosną, czy to nie daje do myślenia?
A, co dzieje się później?
Dziecko rośnie, staje się bardziej samodzielne, a rodzic często wraca do swojej codzienności, pracy, skupiając się na nich, w tym samym odsuwa się emocjonalnie od pociechy. Zaczyna więcej czasu poświęcać sobie, obowiązkom, zaczyna skupiać się tylko na potrzebach biologicznych dziecka: „przecież on/ ona wszystko ma”.
A co dzieje się z dzieckiem?
Zaczyna czuć się odtrącone, samotne w „kochającym, normalnym” domu. Nie czuje się na tyle dobre i ważne, aby zasłużyć na uwagę rodziców. W konsekwencji prowadzi to do obniżenia samooceny, niskiego poczucia własnej wartości, wycofania z kontaktów społecznych, niestabilności emocjonalnej, braku zrozumienia, a nawet nie dostrzegania własnych potrzeb, czy problemy w szkole.
A dokładniej:
To właśnie rodzina jest źródłem, bazą do nauki emocji, rozpoznawania ich u siebie i innych, kiedy ten proces zostaje zakłócony, wówczas nie rozwija się inteligencja emocjonalna, a dziecko nie rozumie i zaczyna unikać swoich emocji. Nie potrafi sobie z nimi radzić, bo nikt go tego nie nauczył, w wyniku czego pojawiają się problemy ze stabilnością emocjonalną, czy nawiązywaniem zdrowych relacji z innymi.
Niestabilność emocjonalna, prowadzi w dorosłym życiu do wchodzenia w mało satysfakcjonujące związki, szukane na siłę bliskości albo powoduje, że „osamotnieni” dorośli są tak lękliwi i nie pewni siebie, że z obawy przed odrzuceniem w ogóle unikają bliskich relacji z innymi.
Takie dzieci nie rozpoznają swoich potrzeb, bo nikt i tak nie zwracał na nie uwagi, a brak uwagi skutkuje brakiem wiary w siebie, w swoje możliwości i przeświadczenie, że nie jest się na tyle dobrym by zwrócić na siebie uwagę, też innych osób.
Z drugiej strony dziecko, może szukać zrozumienia i uwagi poza domem, wśród rówieśników, zacząć sięgać po środki psychoaktywne, czy nawet swój ból „rozładowywać” poprzez samookaleczenia.
A co ze szkołą?
Osamotnione dzieci jak pisałam wcześniej nie wierzą we własne możliwości, mają obniżoną motywację do nauki, są nerwowe, lękliwe, bark im wytrwałości, cechują się słabą koncentracją uwagi. Uważają się za mało inteligentne, nie wykazują się samodzielnością pracy oraz są bardziej roztargnione.
Czy można to zmienić?
Oczywiście, że tak. Najtrudniej dostrzec, że problem nas dotyczy, przecież tyle dla nich robimy. Ważne, by zrozumieć, że dziecko potrzebuje naszej uwagi, bliskości, zrozumienia i nie mówię tu o 100% zaangażowaniu, bo nadopiekuńczość też nie jest dobra.
Wystarczy poświęcać dziecku czas wtedy, kiedy nas potrzebuje, kiedy chce się z nami podzielić czymś ważnym, porozmawiać, pokazać swoje dzieło, ale bez udziału przeszkadzaczy.
Codziennie pokazuj dziecku, że jest dla Ciebie ważne! Wystarczy 5-10 minut wspólnej zabawy bez spoglądania na telefon, wspólne przygotowywanie posiłków, wspólne rozmowy.
Bądź obecny w życiu Twojego dziecka!
Bibliografia:
Osamotnienie dziecka w rodzinie. Przegląd badań
Sendyk, Marzena, Rok: 2003, Czasopismo: Małżeństwo i Rodzina, Numer: 8
Cierpienie w samotności wśród ludzi - o samotności dziecka we współczesnej rodzinie. Kowalewska, Marta; Goździalska, Anna; Jaśkiewicz, Jerzy, Rok: 2013, Wydawca Oficyna Wydawnicza AFM