REKLAMA
Przecież i tak za wszystkie kłopoty dziecka obarcza się winą rodziców, za kłopoty w szkole, nieletnie ciąże, wagary czy złe zachowanie. Już od początku się nam wpaja, że każde nasze zachowanie, słowo czy nawet gest będzie miało ogromny wpływ na dorosłe życie naszych pociech. Jak tu żyć z taką odpowiedzialnością? Jednocześnie nie otrzymują żadnego wsparcia czy zrozumienia, kiedy dziecko ma gorszy dzień.
Kary dla dzieci i bycie „surowym” czy wyciągającym konsekwencje to źle, a przecież od małego nam wpajano, że dzieci i ryby głosu nie mają, że rodzic ma zawsze rację. I kiedy próbujemy tą rację egzekwować, jesteśmy od razu skazani za potępienie, co z niego za rodzic, nie panuje nad własnym dzieckiem, ba i oczywiście nie możemy sobie pozwolić na złe zachowanie dziecka w miejscu publicznym ,a najlepiej omijać je szerokim łukiem, bo również tam rodzicielstwo bywa potępiane.
Niby się głośno mówi, że bycie rodzicem to taka cudowna sprawa, słyszymy to z każdej strony i oczywiście tak jest, póki w danym miejscu i dla tych właśnie oczu, w ich mniemaniu postępujesz tak jak powinieneś.
Nikt Cię nie zapyta czy sobie radzisz, przecież musisz, nie możesz sobie pozwolić na gorsze dni, czy słabsze samopoczucie, przecież to jest nie zgodne z mitem rodziny idealnej, którą tak naprawdę widzimy tylko w gazetach, reklamach czy na plakatach.
Nasze dzieci nie potrzebują żyć idealnie, czy idealnych rodziców, a rodziców, którzy będę wystarczająco dobrzy, którzy będą gonić za nimi, a nie stylami wychowawczymi, które akurat sławna mama, czy koleżanka stosuje.
Najważniejsze to odnaleźć siebie i wsłuchać się w siebie, i dziecko, w tym całym informacyjnym szumie. Nie ignorować własnych potrzeb kosztem powinności czy dobrego tonu. Chcesz się przytulić do dziecka, chcesz rzucić telefon w kąt i pobawić klockami, to zrób to. Ty będziesz wiedział najlepiej kiedy i jak się zachować. Ważne to obserwować reakcje dziecka, bo każde zachowanie wynika z jakiś potrzeb, a kto lepiej niż rodzić potrafi je rozpoznać.
I tak przez chwilę zastanów się, czy zdarzyło Ci się zapomnieć, kiedy maluch chciał Ci coś przekazać, wybuchać, okazać bezradność, bo obiad, telefon, to właśnie ta metoda wychowawcza była ważniejsza od wsłuchania się w jego potrzeby i rozpoznanie jego uczuć, które poprzez swoje „niegrzeczne” zachowanie komunikuje?
Czy kiedy udało Ci się ochłonąć, nie czułeś się z tym wszystkim źle, że przegrałeś z samym sobą? A przecież dziecko jeszcze bardziej nie rozumie tego co się dzieje wokół niego, nie do końca rozumie otaczający je świat, a to właśnie my rodzice mamy mu go pokazać, ułatwić zrozumieć i odnaleźć się w tym całym pędzie. Często sami o tym zapominamy i też zaczynamy się gubić w tym naszym wyimaginowanym, idealnym świecie. A wystarczy się zatrzymać, pomyśleć, co ja czuję, co czuje dziecko, nie działać pod wpływem impulsu. Nie reagować od razu, pod wpływem emocji, a starać się zrozumieć, to co może być przyczyną takiego zachowania dziecka. Może właśnie kiedy skupimy się na nas, a nie na presji wywieranej przez innych, pozwoli to nam macierzyństwo i ojcostwo przeżywać jeszcze pełniej, świadomiej.