Pamiętam do dzisiaj ten widok. Sadzam swojego kilkumiesięcznego syna… Tak, sadzam, bo sam nie siadał, a mi się wydawało, że już siedzieć powinien. Miał już przecież ponad pół roku, a w poradnikach pisano, że dziecko w tym wieku już powinno raczkować i siadać. No więc sadzam go na kolorowej macie na dywanie, a wokół niego kładę stos zabawek. Grzechotki, plastikowe samochodziki, brzęczące zwierzątka i co tam jeszcze mam pod ręką. Większość to zabawki prezenty, ale nie zabrakło również i naszych pomysłów.
Gdybym chociaż przez moment się wczuła w jego sytuację, to bym musiała przyznać, że sama miałabym problem z tym, co wyciągnąć spośród tego morza zabawek i na czym skupić swój wzrok. Ja dorosła miałabym z tym problem, a co dopiero miało zrobić moje biedne dziecko. Ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło to, że może coś jest nie tak.
Z każdym kolejnym zakupem i prezentem, zwłaszcza tym plastikowym i w neonowych barwach, przekonywałam się, że to nie jest do końca coś, co moje dzieci kochają. Niby było atrakcją, ale przez chwilę, na jeden wieczór, czy dzień. Potem szybko było rzucone w kąt i zapomniane.
Czasami wydawało się, że oto jest w końcu coś, co zadowoli moje dziecko na dłużej. Ale nie, gdzie tam. Gdy pojawiała się nowa rzecz, a ta relatywnie pojawiała się dość często, stara szła w odstawkę. Doszło do tego, że niektóre zabawki mogę uznać za takie graty z chaty, które nigdy nie były zabawką, a jedynie trzeba je było sprzątać i wciąż ustawiać. No ale jaki zastrzyk gotówki dawałam firmom. Niestety niewiele z wartości danego przedmiotu zostawało dla mojego dziecka.
Jedna jedyna rzecz która niezmiennie cieszy nasze dzieci
Mam. Jest jednak taka jedna jedyna ‘rzecz’, która nigdy jak dotąd się naszym dzieciom nie znudziła. To obecność i wspólna zabawa. Nas, rodziców, ale również innych członków naszej rodziny, czy znajomych. Dzieci mają naprawdę bardzo rozwiniętą wyobraźnię. Tak naprawdę żadnego gadżetu nie muszą mieć fizycznie w ręku, wystarczy że sobie go stworzą oczami wyobraźni. A wtedy jest taka niezawodna instytucja rodzica, do której dziecko może się zwrócić, aby poudawać wspólnie z rodzicem. Poudawać razem z osobą, którą tak bardzo kochają i która je tak bardzo kocha.
Pewnie znacie te zabawy w sklep, w czasie których wystarczy mieć rzeczy domowego użytku i kilka papierowych banknotów zrobionych z kartki papieru. Może sami jesteście twórcami pięknych historii opowiadanych dzieciom przed pójściem spać. U nas królem jest mąż, a na tapecie mamy aktualnie historię o baranku, który wybrał się na grzyby i ukąsił go wąż. Swoją drogą wspominałam nawet mężowi, żeby trochę zmienił opowieść, bo córka przebudziwszy się kiedyś w nocy na pytanie czy coś jej się śniło, odpowiedziała że ‘ukąszenie’. Ale nie ma bata, bo bajki chce słuchać co wieczór, tuląc się przy tym do taty który co więcej wie jak ją dobrze podrapać po plecach. Dzisiaj z kolei ganialiśmy się z dziećmi po placu zabaw, a one były szczęśliwe. A do piasku wystarczy wziąć jakikolwiek plastikowy kubek z domu – właściwie taki jest najlepszy. Nie potrzeba wypasionej koparki, czy zestawu z myszką miki.
Sama pamiętam swoje zabawy z dzieciństwa. Nie było wtedy tak dużo zabawek jak dzisiaj, ale zabawa była przednia. Dlaczego? Było dużo dzieciaków, zabawa na świeżym powietrzu no i tyle różnych rzeczy z których można było coś wyczarować (do dzisiaj pamiętam wystrzałowe pistolety zrobione z gałązek!).
Jeśli zabawka, to jaka?
Nie ma dobrej odpowiedzi. To zależy bowiem od tego, co lubią robić nasze dzieci, czym się interesują, jaki mają charakter i konstrukcję psychiczną. Gdybym jednak miała doradzić kilka rzeczy, to wybrałabym:
- puzzle – zwłaszcza dla młodych umysłów ścisłych – mój syn je uwielbia, chociaż mam wrażenie, że kiedyś taka zabawa podobała mu się bardziej; do tej pory jednak gdy ma taką okazję i ochotę, to siada przy stole i cichutko układa swoje puzzle
- klocki – warto postawić na klocki jednego rodzaju i ewentualnie poszerzać kolekcję tak, aby wszystko do siebie pasowało; klocki mogą niesamowicie rozwijać wyobraźnię dziecka, bo tak naprawdę można z nich zbudować dosłownie wszystko
- książeczki – najlepiej jeśli sami te książki dziecku czytamy, jeśli tylko dziecko tego chce; nie muszę mówić, że też przechodziliśmy etap, że córka sto razy prosiła, aby jej czytać jedno i to samo – było minęło, jak wszystko, ale próbuję odnajdywać w tym radość, że mogę być z nią – nieważne przecież co robimy, ważne że jesteśmy razem; książek jest cała masa, można próbować testować, ale można również wypożyczyć książkę w bibliotece – to moje ostatnie odkrycie
- lalka i samochodzik – nie wiem gdzie tkwi ich fenomen, ale coś w sobie mają; staramy się nie wydzielać lalek córce, a pojazdów synkowi, ale jakoś sami po to akurat sięgają; ważne – nie trzeba kupować wciąż nowych modeli, dziecku naprawdę wystarczy jeden, czy dwa egzemplarze
- samochód, rowerek itp. do jeżdżenia – taka zabawka przyda się na dłuższy czas, niekoniecznie dziecko ją pokocha od razu, ale jednak świetnie się sprawdza na spacerze czy podczas zabawy
- no i klasyka, czyli wszelkie sprzęty domowego użytku (np. z kuchni) – tak naprawdę wystarczyłyby tylko one, dziecko przecież uwielbia robić to, co robią dorośli; kolejny ich plus jest taki, że nie zawsze mają takie cukierkowe barwy, które po prostu wyglądają sztucznie i mam wrażenie, że dzieci tę ich sztuczność wyczuwają i ją odrzucają
I najważniejsze to naprawdę nie przesadzić z ilością zabawek. Gdy sami mamy dużo opcji, to ciężko nam coś wybrać. Podobny problem a nawet większy może mieć nasze dziecko, co może go skutecznie zniechęcić do korzystania z czegokolwiek lub przyzwyczaić do konieczności ciągłego bodźcowania czymś nowym! U nas dużo zabawek dzieci dostają, ale staramy się już konsultować z rodziną wybór prezentu, bo często wiemy lepiej co nasze dzieci lubią. Ale zawsze też prosimy o to, żeby nie przesadzić.
PS I jeszcze jedna rzecz na koniec. Mówiąc trochę przewrotnie mogę doradzić, aby zamiast kupowania kolejnych zabawek, ciuszków i gadżetów oraz projektowania pokoiku dla dziecka, dać dziecku coś naprawdę ekstra – RODZEŃSTWO!:) To prezent na długie lata – wspaniały, wyjątkowy, użyteczny, pomocny, a do tego jeszcze żywy, a nie udawany z plastiku:) Im starsze mamy dzieci, tym większą wartość takiej inwestycji widzę:)