"Tak to ja. Jestem asem" - słowo o kobiecie 4 orientacji seksualnej
KoBBieciarnia
17 grudnia 2015, 10:56·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 17 grudnia 2015, 10:56Kiedy spotykam się z Joanną, jej seksualność uderza mnie na kilometr. Zgrabna, wysoka brunetka, ubrana w eleganckie ciuchy, uzupełnione o standardowo efektywny zestaw drogiej torebki i wysokich obcasów z czerwoną podeszwą. Jej perfumy wabią kelnera obskakującego właśnie jeden z najbardziej oddalonych stolików restauracji, w której zasiadamy do rozmowy. Rozanielony podchodzi do nas pośpiesznym krokiem i patrząc niemal wyłącznie na Joannę odbiera od nas obu zamówienie. Kilka krótkich kurtuazyjnych zdań i moje wyjaśnienie o co tyle zamieszania. Parę słów na temat felietonu, który tworzę i polecenia, które spowodowało, że znalazłyśmy się razem, w tym miejscu. Ścisza głos, jakby chciała powiedzieć o czymś wyjątkowo wstydliwym, tylko po to, aby niespodziewanie rozpocząć z grubej rury…
„W wieku 14 lat miałam pierwszego faceta. Nie kręcił mnie, choć przy każdym pocałunku usilnie próbowałam odtwarzać w głowie te same schematy, żywcem wyrwane z książek dla naiwnych nastolatek. Szukałam więc motylków w brzuchu i sprawdzałam, czy podnosi mi się noga, kiedy całuję go po raz pierwszy. Nic. Całowałam nie dlatego, że chciałam, ale dlatego, że tego właśnie oczekiwał, a ja próbowałam przekonać się, że to nic strasznego. Myliłam się, na tamten czas trudno było mi przypomnieć sobie mniej przyjemne doświadczenie. Pamiętam nawet, że podzieliłam się tym uczuciem z kilkoma bliskimi mi kobietami.
Babcia przymrużyła wtedy oko i powiedziała:
„Słonko, masz dopiero 14 lat, jak dorośniesz, zobaczysz, że zmienisz zdanie”.
W wieku szesnastu lat rzuciłam swojego drugiego chłopaka. Byłam sfrustrowana i rozczarowana całym przedsięwzięciem określanym szumnie mianem „związku”. Lubiłam go jako człowieka, ale kompletnie nie nadawałam na tych samych falach. Nie czułam potrzeby, aby dotykać go i pieścić, nie dążyłam do sytuacji 1 na 1, a okazje do romantycznych uniesień rozbrajałam gromkim śmiechem. Choć proponował seks, moja niechęć do „spróbowania” tego owocu nie wynikała z żadnej z typowych dla dziewczyn w moim wieku przyczyn. Nie walczyłam o zachowanie czystości, nie stałam w szeregu bojaźliwych dziewic, ani nie obawiałam się ciąży. Po prostu nie czułam takiej potrzeby. Nie ciągnęło mnie wtedy do seksu i bliskości, a każda próba negocjacji wywoływała u mnie efekt ziewania. I nie chodziło wcale o to, abym uważała seks za obrzydliwy, nie twierdziłam nawet, że jest jakkolwiek niemoralny… On po prostu mnie nie obchodził, jak jazda konno, albo nauka szermierki. Nie moja bajka. Nie byłam zainteresowana bliskością fizyczną z moim facetem, choć uważałam go za obiektywnie przystojnego. Nie fantazjowałam o pocałunku z najgorętszym ciachem w szkole, nie rumieniłam się na myśl o seksie z ulubioną gwiazdą rocka. Nic z tych rzeczy – zamiast tego, obojętność absolutna.
Na jakiś czas dałam sobie spokój z przekonywaniem siebie samej, że to kwestia niewłaściwego chłopaka i szalejących hormonów. Temat powrócił przy końcu studiów. Wynajmowaliśmy ze znajomymi kawalerkę w centrum Warszawy. Jednym ze współlokatorów był Krzysztof. W myślach klasyfikuję go dzisiaj jako największą ze swoich miłości, choć jestem niemal pewna, że sam, ma na ten temat inne zdanie. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ja prałam mu skarpetki, on chodził rano po ciepłe bułki i jogurty, ot piękna proza życia, która pozwoliła mi uwierzyć, że tym razem będzie dobrze. Razem uczyliśmy się do egzaminów, razem świętowaliśmy swoje sukcesy, jednocześnie przeżywaliśmy porażki. Mieliśmy wspólne grono przyjaciół, swoje marzenia i plany po zakończeniu studiów. Chodziliśmy na długie spacery po Warszawie, od czasu do czasu wyskakiwaliśmy nad morze poza sezonem, żeby opatuleni kocem poczytać wspólnie książki, gdzieś pośrodku zarośniętej, dzikiej plaży. Sielanka. Do czasu.
Krzysztof był cierpliwy; długo twierdził, że szanuje mnie za zachowanie dziewictwa, wierząc święcie, że właśnie o to, chodzi mi w tej całej maskaradzie. Dziś wiem już jednak, że w rzekomym „zrozumieniu”, ciągle oczekiwał na dzień, w którym przekonana ostatecznie do jego osoby, zakrzyknę mu w twarz: „To dziś Kochanie! Jestem gotowa!”. Ale on nie nadchodził, a Krzysiek z miesiąca na miesiąc, stawał się coraz bardziej zasępiony. Kochałam go i potrzebowałam jego bliskości, czułości, empatii, zainteresowania, ale w zupełnie innym wydaniu niż zaczął się tego domagać. Pragnęłam zatrzymać na wieki etap, w którym trzymamy się za ręce i gładzimy po policzkach, nie potrzebowałam przechodzenia na kolejny. Coraz częściej dochodziło między nami do awantur. Krzyczał, że nie kocham, że nie ufam i nie wiąże z nim swojej przyszłości. Mylił się w każdej z tych kwestii, ale nie potrafił zrozumieć, co próbuję mu przekazać przy każdej próbie uspokojenia tematu. I poświęciłam się dla miłości. Spróbowałam. Jakież było jego zdziwienie i jakież rozczarowanie, kiedy nie dobrnęliśmy nawet do połowy. Nigdy więcej nie wróciłam do tamtej chwili, po prostu nie potrafiłam się przemóc. Krzysiek wyprowadził się z naszego mieszkania i odszedł z mojego życia. Po miesiącu znalazł sobie inną.
Mam 33 lata, a od tamtej historii minęło prawie 10 lat. Kilka bezwartościowych relacji, kilka awantur, że nie kocham i nie rozumiem, kilka zdrad i rozczarowań. Czy chciałabym stworzyć normalny związek? Owszem. Ale przestałam się łudzić. Przestałam nawet stwarzać sytuacje, które potencjalnie mogłyby doprowadzić do seksu. Kiedy poznaje faceta, na pierwszej randce mam ochotę wykrzyczeć mu w twarz „Jestem aseksualna, seksu z tego nie będzie! Zastanów się, czy zniesiesz ten stan z godnością, czy lepiej ewakuować się zawczasu!”. Mężczyźni heretycy w większości nie wiedzą nawet co to takiego. Brak zainteresowania seksem, odbierają jako osobisty afront i reagują agresją, na fakt urażenia ich dumy. Raz nie wytrzymałam; facet zaczął dobierać się do mnie na imprezie firmowej, a ja nabluzgałam mu coś o swojej orientacji. Popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem i zaczął się śmiać. „Tak, tak jesteś seksualna i… i… niebezpieczna” wymamrotał nucąc na wpół zalany słowa piosenki. Marzyłam o dzieciach i rodzinnej starości, ale dziś wiem już, że tylko starość mnie czeka. Może wtedy znajdzie się mężczyzna, który zmuszony przez naturę do skupienia się na tym, co niefizyczne, potrafił będzie zrozumieć, że nie wybrałam tego, jak żyję i ta sama natura zmusiła mnie do pozostania z nią w zgodzie. Póki co usuwam się na boczny tor i jadę po nim w pojedynkę, tak, jak zostałam do tego stworzona”
Aseksualizm, inaczej aseksualność − obok homoseksualizmu, heteroseksualizmu i biseksualizmu, uznawany za 4 orientację seksualną. Trwałe nieodczuwanie pociągu seksualnego wobec innych osób. Od niedawna uznawany w części środowisk naukowych za jedną z orientacji seksualnych lub za brak orientacji seksualnej. Szacuje się, że 1% społeczeństwa jest aseksualny.
Badaniami nad zjawiskiem aseksualizmu zajmował się jako jednen z pierwszych, kanadyjski seksuolog Anthony F. Bogaert. Po przeprowadzeniu stosownych testów, dotyczących stopnia zaangażowania ankietowanych w odczuwanie i realizowanie swojego popędu seksualnego ustalił, że członków badanej grupy rozłożyć można nierównomiernie według skali nasilenia zainteresowaniem tematem seksu. Górną granicę skali stanowili ankietowani o największym i najsilniej odczuwanym libido, dla których popęd seksualny był jednym z czynników determinujących nie tylko codzienny tryb życia, ale i sposób podejmowania życiowych decyzji, w tym m.in. wyboru partnera. Dolną granicę skali stanowili dla odmiany ci, spośród ankietowanych, dla których seks nie stanowił w życiu żadnej wartości. Osoby te deklarowały w badaniu, wyraźny brak odczuwania popędu seksualnego i potrzeby fizycznej bliskości o zabarwieniu erotycznym, z drugiem człowiekiem.
Marginalny w dalszym ciagu, procent ludzi uznających siebie samych za osoby aseksualne sprawia, że zjawisko to, wciąż traktowane jest bardziej w kategoriach chorobliwej fanaberii, aniżeli odgórnej decyzji matki natury. Jak wynika z badań społecznych przeprowadzonych w tym zakresie, aseksulaność traktuje się w dalszym ciągu, jako formę świadomego wyboru określonego stylu życia, powodującego spłycenie relacji międzyludzkich, eliminującego czułość i fizyczność, na rzecz materialnego stanu posiadania. Bycie "asem" utożsamia się często z zimnym, zabieganym i niezaangażowanym emocjonalnie, korporacyjnym stylem życia, ukierunkowanym na karierę, sukces i wysokie zarobki, tłumacząc brak odczuwania potrzeby seksualnego zaangażowania w relację z partnerem - permanentym zmęczeniem, wycofaniem z życia rodzinnego i zimną kalkulacją. Aseksualni uskarżają się na nieświadomość społeczeństwa odnośnie występowania 4 orientacji seksualnej. Oskarżani o nieuzasadnioną w ocenie społecznej oziębłość, w obawie przez rozpadem ich związków i społecznym napiętnowaniem, zmuszają się często do stosunków seksualnych ze swoimi partnerami lub w milczeniu akceptują utrzymywanie przez partnerów pozamałżeńskich relacji fizycznych z osobami aktywnymi seksualnie. Jedynie szczęśliwcom udaje się odnaleźć drugą połówkę, której ze względu na wyjątkowo niskie libido lub tożsamą orientację seksualną, nie zależy na fizycznej bliskości. Tylko wówczas "asy", jak sami określają siebie aseksualiści, zdolni są do stworzenia prawdziwie głębokiej relacji partnerskiej.
Badania prowadzone na grupie "asów" nie przyniosły jak dotąd zadowalająco klarownej odpowiedzi na temat tego skąd bierze się w człowieku świadomość swojej aseksulaności i na ile kwestia jej występowania zależy od matki natury. Początkowo podejrzewano, że aseksualizm wynika z nieprawidłowości występujących w okresie lat młodzieńczych i nieodpowiedniego rozwoju psychiki człowieka, pod kątem świadomego odczuwania i wykorzystywania swojej seksualności. Co paradoksalne jednak, po nieco wnikliwszym przeanalizowaniu kwestii, okazało się, że decyzję o życiu w stylu "asa", większość badanych podejmowała dopiero po 30 r.ż., wcześniej porywając się mimo wszystko na mniej lub bardziej udane próby podjęcia współżycia. Na "białe życie" decydowali się więc ludzie w większości świadomi i doświadczeni różnymi formami seksualnej aktywności. Dopiero z czasem przyjęto do wiadomości, iż nikt inny, jak sama natura, u niewielkiego odsetku ludzi, podobnie, jak u zwierząt (owiec, baranów, a przede wszystkim szczurów) zdecydowała o braku występowania popędu odpowiedzialnego za potrzebę fizycznej bliskości z drugim człowiekiem. Sami asi, powoli zaś wychodzą z ukrycia, organizując się w zwarte grupy wsparcia. Jedną z najpopularniejszych - Asexual Visibility and Education Network (AVEN) stworzył amerykański, aseksualny aktywista David Jay.