Dlaczego kobiety nie są zabawne?
KoBBieciarnia
14 grudnia 2015, 00:20·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 grudnia 2015, 00:20Z jakiegoś powodu płeć kobiety, dyktuje sposób, w jaki odbierane są jej żarty na długo zanim otworzy usta. Przez lata próbowałam ustalić dlaczego? Skąd wynika ten niebywały fenomen natury? Dlaczego mężczyźni twierdzą, że kobieta nie potrafi być prawdziwie zabawna, a jeśli śmieją się z jej żartów, to albo chcą ją poderwać, albo są pewni, że ich kolegów nie ma obok...
Wolimy, kiedy to mężczyźni puszczają bąki…
Pamiętacie czasy podstawówki? Przypominacie sobie klasowego klauna, który rozkładał na czynniki pierwsze niemal każdą lekcję i rozbrajał nawet najcięższą atmosferę. Założę się, że był mężczyzną… A może pamiętacie ostatnie wesele swoich znajomych? Przeskanujcie swoją pamięć – który z gości, siedzących przy Waszym stoliku zrobił najwięcej zamieszania, strzelał najśmieszniejszymi żartami i rozbawiał całe zapatrzone w niego grono…? Czyżby ten z krawatem pod szyją?
Otóż to! Najpopularniejsi stand-uperzy świata to właśnie mężczyźni. Przez dekady, zaledwie kilku kobietom udało się doskoczyć do ich poziomu. Mężczyźni są społecznie zachęcani do bycia zabawnymi. To od mężczyzn oczekuje się w towarzystwie bycia kawalarzami. Mężczyźni z natury rzeczy uważają się za zabawnych i lubią o sobie myśleć w ten sposób. Uwielbiają, gdy prosi się ich o opowiedzenie żartu, a publika skanduje ich imię kiedy rzucają nimi jak z rękawa. Co mniej odważni samce podziwiają ich i wtórują głębokimi salwami śmiechu, a panie pokrywają się pąsem na dźwięk nieco pikantniejszych historyjek. Przez wieki, tym podobne zachowania przypisywało się jedynie kobietom szalonym, niewychowanym lub znajdującym się pod wpływem alkoholu.
Od przedstawicielek płci pięknej oczekiwano w towarzystwie przede wszystkim ogłady, powściągliwości i nie nazbyt energicznego chichotania, stanowiącego reakcję na samcze popisy. Towarzyskie wystąpienia kobiet na forum mieszanym pod względem płciowym, przez stulecia nie należały do najentuzjastyczniej przyjmowanych przez mężczyzn, form aktywności społecznej pań. Ich obecność na oficjalnych rautach lub kurtuazyjnych przyjęciach, ograniczała się więc w przeważającej mierze, do wiernego hołdowania maksymie „milczenie jest złotem”, uzupełnianego z rzadka, zakrywaniem twarzy wachlarzem lub dłonią, na wypadek zalania się rumieńcem lub wydania z siebie odgłosu cichuteńkiego, tłumionego grzecznością śmiechu, stanowiącego tym bardziej kurtuazyjną reakcję, na niby to żartobliwą komplementację panów. W czasach, kiedy od pań oczekiwano przede wszystkim posągowej urody (i posągowego temperamentu) kobieta, która wykonując niekontrolowane ruchy, wydawałaby dźwiękonaśladowcze hałasy, wymachiwała rękoma lub wykrzywiała twarz, w grymasie, który u mężczyzny wywoływałby dziki rechot, wzbudzałaby jedynie poczucie zażenowania męskiej części publiczności i pożałowanie dla męskiego towarzysza jej osoby.
Niektóre kobiety z czasem zaczęły jednak przecierać te niezwykle trudne szlaki. Joan Rivers, Jean Carroll czy Phyllis Diller udowodniły, że i kobieta, może wywoływać u mężczyzny uśmiech, którego nie musi się wstydzić. Rynek komediowy i rankingi najlepiej opłacanych nazwisk biznesu satyrycznego, wciąż jednak zdominowane są przez panów, a kobiety jeszcze sporo natrudzą się zanim odbiorą im palmę pierwszeństwa w tej stawce. Choć świat idzie do przodu, a my jako współcześni – lubimy myśleć o sobie, jak o gatunku mogącym pochwalić się mózgoczaszką otwartą na nowości, wielu z nas nie potrafi wciąż przebrnąć granicy zażenowania w obserwowaniu kobiet dla żartu puszczających bąki. Większe przyzwolenie mężczyznom na zachowania nieobyczajne, odbierane u panów, jako oznaka wyluzowania i ekscentryzmu, zwiększa ilość mężczyzn-satyryków, z kolei ich rosnące w siłę szeregi, potęgują jedynie automatyczne wrażenie o tym, że tylko oni mogą być prawdziwie zabawni.
Babskie sprawy…
Kobiety z natury rzeczy posiadają większą zdolność wczuwania się w skórę innych, dyplomatycznie określaną mianem „empatii”. Jeśli więc mężczyzna opowiadający dowcip zaczyna inscenizować z pozoru zabawną dla siebie sytuację poderwania kobiety, golenia brody, depilowania okolic intymnych lub zdemaskowania rozmiaru jego przyrodzenia, potrafimy zaśmiać się szczerze, tylko dzięki temu, że jesteśmy naturalnie uzbrojone w zdolność wczucia się w jego sytuację. Co tymczasem robią mężczyźni? Nie tylko nie potrafią wczuć się w nastrój kobiety przeżywającej PMS, nie utrzymującej moczu podczas ciąży lub kichającej podczas malowania rzęs świeżo nałożoną maskarą, ale nawet nie chcą jej zrozumieć! Sprawy te, z góry traktują jako błahe i niewarte ich uwagi. Tym samym nie potrafiąc wczuć się w sytuację kobiety, zaskoczonej zabawnym zrządzeniem kobiecego losu, nie rozumieją żartu i reagują na niego sceptycznie.
Męskie ego i kobiece chichotanie…
Naukowcy udowodnili, że kiedy mężczyzna, przy użyciu sowich żartów, doprowadza kobietę do śmiechu, w jego mózgu produkowane są hormony szczęścia i ekscytacji. Dokładnie takie same, jak te, które uruchamiają się podczas szybkiej jazdy samochodem, jedzenia czekolady lub uprawiania seksu. Mężczyźni traktują swoją zdolność do bycia „zabawnym”, jak oręż w walce o kobietę. Co ambitniejsi i bardziej błyskotliwi, stawiają sobie za punkt honoru rozbawienie kobiety, którą planują uwieść. Nie oczekują więc tym samym, aby kobieta wtórowała im w tym biegu. Wystarczy, żeby słuchała ich z odpowiednią atencją i chichotała z uznaniem, czerwieniąc się przy tym z zachwytu nad ich błyskotliwością.
Psychologowie nie pozostawiają wątpliwości – badania przeprowadzone na amerykańskich studentach wykazały, że druzgocąca większość studentek preferuje mężczyzn, którzy potrafią je rozbawić. Analogiczna większość studentów płci męskiej zadeklarowała, że zamiast drugiej Joan Rivers, woleliby mieć u swego boku kobietę, która po prostu śmieje się z ich żartów… Czyżby Panowie doprawdy nie lubili kobiet z jajami?;)