Często słyszę od moich znajomych, że podróżowanie z małymi dziećmi nie ma sensu. Ich koronny argument przeważnie jest jeden - dzieci i tak nic z tych podróży nie zapamiętają. Albo niewiele. Szkoda więc zarówno czasu, energii, pieniędzy. Tych ostatnich przede wszystkim… Kiedy zatem w rozmowach z bliskimi mówiłam o wakacyjnych planach, ich reakcje w większości były do przewidzenia:) „Darujcie sobie ten Rzym!” - mówili jedni, inni - „poczekajcie jeszcze kilka lat”. I choć jednych i drugich uwielbiam, to daleko mi do tego sposobu myślenia, wedle którego posiadanie dzieci równa się z rezygnacją ze swoich pasji. Dlatego uśmiecham się jedynie i robię swoje, niczego na bliżej nieokreślone później nie odkładając.
Tą jemy w jednej z bocznych uliczek odchodzących od Via del Babuino w małej, niepozornie wyglądającej tratorii serwującej specjały najlepszej kuchni świata ;) Jest dooooobrze.
