Zdążyłam, nigdzie się nie spiesząc
Pracowałam, "robiłam karierę", od kiedy pamiętam poświęcałam się temu, co naprawdę lubiłam i co sprawiało mi wielką radość. Starałam się wcielać w życie nowe pomysły umiejętnie wykorzystując każdą nadarzającą się okazje. Nigdy nie planowałam, ani nie marzyłam, że znajdę się w miejscu, w którym jestem obecnie. Nadal, będąc mamą sześciorga dzieci,mobilizuje się do dalszego rozwoju szukając kolejnych pomysłów na siebie na wielu różnych płaszczyznach.
Przez wiele lat stosowałam antykoncepcję, ponieważ nie byłam jeszcze gotowa na macierzyństwo. Mimo woli odganiałam od siebie myśl o byciu mamą stwierdzając, że nie jestem gotowa na przyjęcie roli matki, także ze względu na aspekty finansowe. Na pytanie: „Czy zamierzasz zostać matką?”- pukałam się wymownie w czoło, uśmiechając się lekko, przekonana, że nigdy nią nie zostanę. Kto by wtedy pomyślał, że mój punkt widzenia tak diametralnie się zmieni i w wieku 28 lat zostanę mamą po raz pierwszy, a kilka lat później będę mogła powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez moich sześciu pociech. Nikt kto mnie zna, a już na pewno nie ja sama, nigdy nie przepowiedziałby mi takiej przyszłości.
Tym wpisem chciałabym wziąć udział w dyskusji wywołanej przez
Fundację Mamy i Taty, która najnowszą kampanią: „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” próbuje ostrzec młode kobiety przed odkładaniem decyzji o posiadaniu dziecka. Uważam, ze generalizowanie i „wrzucanie” wszystkich do jednego worka jest niepoprawne, zwłaszcza w kwestii podejmowania tak ważnej decyzji jak macierzyństwo. Moim zdaniem, kampania: „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” nikogo nie obraża i nie traktuje wybranej przez kobiety życiowej drogi jako błędnej. W mojej ocenie ma jedynie zasugerować tym, które planują spełnić się w roli matki, że być może nie warto odkładać decyzji o zostaniu rodzicem na później.
Uważam też, że kampania w żaden sposób nie rani kobiet, które z różnych powodów nie mogą mieć dzieci, czy po prostu tych, które nie chcą występować w roli matki. Nikt tu z nich nie drwi, nie obraża, nikt też nie nagabuje do macierzyństwa w nachalny sposób. Mądrej, wrażliwej kobiety ta kampania na pewno nie obrazi. Jednak pamiętajmy, My, drogie Panie, płodne tak długo jak nasi mężczyźni nie będziemy.
Niewłaściwe jest w moim odczuciu podejście przez Fundację Mamy i Taty do zagadnienia
antykoncepcji. Straszenie skutkami ubocznymi jej stosowania na pewno nie wpłynie na zwiększenie ilości decydujących się na macierzyństwo kobiet. Nie tędy droga. Nie podoba mi się też smutny wydźwięk słów "nie zdążyłam". Wolałabym raczej obejrzeć spot ukazujący pozytywne i radosne strony macierzyństwa. Jak jednak doskonale wiemy, nic co pozytywne i radosne nie sprzedaje się łatwo.
Dla wielu osób kampania ta jest katolicką propagandą. Jako kobieta o poglądach lewicowych, niewierząca, uważam, że posiadanie dzieci, rodziny jest wartością ponad wszystko. Jestem zażenowana zbyt emocjonalnymi i skrajnymi wypowiedziami kobiet, których ta kampania tak naprawdę nie dotyczy, z uwagi na fakt posiadania przez nie dzieci, bądź deklarację o braku chęci zostania mamami.
Jeżeli ktoś czuje się dotknięty tą kampanią, to albo chce walczyć z upływem czasu płodności u kobiet (a to walka z wiatrakami), lub też został dotknięty w swój czuły punkt. Niech zrozumie, że decyzja o rodzicielstwie podejmowana powinna zostać w zgodzie z samym sobą i całkowicie świadomie, bo najgorsze dla dziecka, to byc niekochanym. Każdy ma prawo korzystać z antykoncepcji. Lepiej prawidłowo się zabezpieczać, niż stanąć w obliczu niechcianej ciąży, na którą nie jesteśmy gotowi.
Gabinety lekarskie czy apteki dostępne są także w małych miejscowościach, więc nie generalizowałabym, że wszystkie kobiety z tychże miejscowości są zbyt biedne, zbyt religijne i za mało wykształcone, aby stosować jakąkolwiek formę antykoncepcji. Nie ulega jednak wątpliwości, że wiedza i świadomość dotycząca sfery seksualnej i planowania rodziny byłaby większa, gdyby edukacja w tej materii rozpoczynała się już na etapie szkolnym.
Przyczyny opóźniania decyzji o posiadaniu potomstwa u kobiet, które go pragną są nam wszystkim znane: poczynając od problemów takich jak brak odpowiedniej pracy i stabilizacji finansowej, przez brak własnego mieszkania, czy w końcu właściwego partnera, który również byłby gotowy spełniać rolę ojca. Dopowiedzmy także, że coraz więcej osób pragnie korzystać jak najdłużej z dotychczasowego, beztroskiego, mniej lub bardziej radosnego życia, z przyjemności wynikających z bycia wolnym i nie uwikłanym w przysłowiowe pieluchy. Oczywiście, można twierdzić, że większości z nas nie stać na posiadanie dzieci, lecz czy nasze matki, babki i prababki miały w życiu łatwiej i przyjemniej? Jest to wielce wątpliwe.
Z mojego puntu widzenia poświęcenie pewnych przyjemności, to żadna strata w porównaniu ze szczęściem, jakie daje rodzicielstwo. I chociaż utrzymanie jednego dziecka to olbrzymi koszt, a co dopiero szóstki, to mogę rożnych decyzji w życiu żałować, ale na pewno nie tych o zostaniu mamą i to tak licznej gromadki. I choć kiedyś byłam odmiennego zdania, uważam, że naprawdę dużo bym straciła, gdybym mamą nie została.
Zamiast wzajemnie się krytykować, wymagajmy od państwa, aby
polityka prorodzinna wyglądała w Polsce tak jak na zachodzie, czyli np. we Francji, Niemczech, Anglii czy Szwecji, bo tylko w ten sposób zachęcimy kobiety z kraju nad Wisłą do rodzenia tutaj dzieci. Biadoleniem nic się nie zmieni, tylko postępem cywilizacyjnym, mentalnym i kulturowym, do którego podobno dążymy... Podobno, bo z tego co ostatnio obserwuję na polskiej scenie politycznej, chyba zaczynamy "spacer" do tyłu…
Każdy jest reżyserem swojego życia, każdy z nas ma niezaprzeczalne prawo do stanowienia
o sobie. Nikt nigdy nikomu nie mówił, że życie będzie lekkie, łatwe i przyjemne i że wszystko dostaniemy podane na tacy. Lecz czasami naprawdę warto zatrzymać się na chwilę
i pomyśleć, co tak naprawdę jest lub powinno być dla nas najważniejsze. Jedno jest pewne - kampania wzbudziła ostre reakcje, a to dobitnie świadczy o tym, że powinno się dyskutować na ten temat.