Nadchodzące Święto Niepodległości zmusza do refleksji – czym jest patriotyzm? Kim jest patriota? Czy ważne jest, aby w wychowaniu dzieci kłaść szczególny nacisk na wartości patriotyczne?
Kiedyś pojęcie patriotyzmu kojarzyło się stricte heroicznie - z walką o wolność kraju, umieraniem za ojczyznę. Walkę tę można było prowadzić na wiele sposobów – mieczem, szablą, karabinem, ale też i … piórem w dłoni. W licznych powstaniach, zazwyczaj skazanych w naszej historii na porażkę, brali udział ci, którzy chcieli walczyć i ci, którzy od walki stronili. Czy ci, którzy nie chcieli, bo np. mieli małe dzieci, nie byli patriotami? Czy ci, którzy np. wywołali powstanie i doprowadzili do unicestwienia tysięcy istot ludzkich, to też aby na pewno patrioci?
Teraz o patriotyzmie i jego definicji, dyskutujemy głównie przy okazji obchodzenia świąt państwowych. Czy ludzie, którzy tak ochoczo je celebrują, są przez to większymi patriotami niż ci, którzy stronią od tego zadęcia i spędzają je w inny sposób ? Kto jest większym patriotą – ten, który przeklinając w duszy ten kraj, jednak z uporem maniaka uczy swoje małe dziecko poprawnej polszczyzny, czyta im do snu polskie baśnie, pokazuje zabytki, a może jednak ten, który 11 listopada rzuca kamieniami w rosyjską ambasadę wrzeszcząc "Smoleńsk pomścimy!"?
Każdy naród to konglomerat postaw, przekonań i wizji. Problem polega na tym, że nad Wisłą zwykliśmy wilkiem patrzeć na tych, którzy postrzegają świat (albo, o zgrozo, Polskę) inaczej niż my sami. Nie podpalasz tęczy? Nie chodzisz do kościoła? Lewak. Starasz się bronić wartości wpajanych Tobie od dziecka? Gorszą Cię homoseksualiści? Narodowiec. Tu nic nie jest szare, wszystko jest czarne lub białe. Ot tak po polskiemu- moja racja jest mojsza!
W Polsce i poza nią jest miejsce dla różnych osób, które mogą z dumą patrzeć na tę samą flagę, mogą również z dumą spoglądać w przeszłość swojej ojczyzny. O patriotyzmie mówimy też pod kątem emigracji, w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Czy wszyscy ci, którzy wyjeżdżają z kraju i do niego nie wracają, bo gdzie indziej żyje im się lepiej, nie są patriotami? Czy na to miano zasługują tylko ci, którzy tu żyją, często klepiąc biedę?
Tu nie ma prostych odpowiedzi. Niezwykle trudno przekazać jednoznaczną definicję bycia patriotą swoim dzieciom. Można kochać swój kraj, tęsknić za nim, nie mieszkając w nim. Można podkreślać swoje pochodzenie, kultywować tradycje wyniesione z domu, mówić po polsku - nie mieszkając w Polsce. Można też płacić podatki i pracować nad Wisłą.
Zawsze i wszędzie można być dumnym z bycia Polakiem. W świecie globalizacji, w którym zacierają się granice, w którym możemy mieszkać tam gdzie chcemy, gdzie nie dotykają nas wojny, ten dawny, słownikowy patriotyzm nie tyle zanika, co ewoluuje.
Patriotyzm (łac. patria,-ae = ojczyzna, gr. patriates) - postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia za nią ofiar; pełna gotowość do jej obrony, w każdej chwili. Charakteryzuje się też przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, a także gotowością do pracy dla jej dobra i w razie potrzeby poświęcenia dla niej własnego zdrowia lub życia. Patriotyzm to również umiłowanie i pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury czy języka. Patriotyzm oparty jest na poczuciu więzi społecznej, wspólnoty kulturowej oraz solidarności z własnym narodem i społecznością.
Czujemy się obywatelami Europy, nie tylko samej Polski. Uważam, że w tym właśnie należy szukać klucza do dyskusji z dziećmi na temat patriotyzmu: dzieci powinny wiedzieć skąd pochodzą, znać historię i literaturę swojego kraju, trzeba w nich umacniać wiarę w to, że Polska ma się czym szczycić. My, rodzice, powinniśmy pokazywać, że mimo iż nie z wszystkiego zawsze jesteśmy zadowoleni, to jednak jesteśmy dumni z naszego pochodzenia.
Jako społeczeństwo jesteśmy jeszcze mentalnie zacofani na tle Europy, spieramy się na wielu polach. Zupełnie bez sensu. Dzielą nas krzyże, brzozy, tęcze, wiara, moralność… Jednak jak pokazuje historia, w obliczu ogromnego zagrożenia potrafimy łamać różne bariery, zjednoczyć w obliczu walki z wrogiem. Trzeba dzieciom tłumaczyć, że wojna to największa głupota w dziejach ludzkości, że nie można się wzajemnie zabijać na tle religijnym, rasowym czy terytorialnym, tak, aby nasi potomkowie nie musieli na własnej skórze doświadczać znanych nam dobrze tragedii.
Dziś myśląc o tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą zastanawiamy się, co by było, gdyby. Walczyć, przetrwać czy uciekać? 11 listopada to wyjątkowy dzień na podobne przemyślenia. Oczywiście każdy chciałby buńczucznie powiedzieć: będę walczył, zginę w obronie swojego kraju. Obawiam się jednak, że Ci, którzy mienią się obecnie wielkimi patriotami i głośno o tym krzyczą, mogliby przypadkiem być tymi, którzy pierwsi wezmą nogi za pas. Na nic wówczas zdadzą się ich bluzy nawiązujące do powstań niepodległościowych, na nic odniesienia do historycznej waleczności Polaków. Czy przeciętny dresiarz, zamiast skręta, zdołałby wziąć do ręki broń? Czy kibol potrafiłby zamienić maczetę czy kij bejsbolowy na karabin? Czy wreszcie zwykły, szary biurowy pracownik, zamiast komputerowej myszki chwyciłby granat? Mam ogromną nadzieję, że nie będziemy musieli się o tym przekonywać.
Jaką definicję patriotyzmu przekazywać dzieciom? Nie czarno-białą, nie wyidealizowaną, tylko prawdziwą i pełną wątpliwości. Taką, dzięki której zrozumieją znacznie więcej, niż podczas lektury podręcznika. I co najważniejsze, będą mogły kiedyś wyrobić sobie swoje własne zdanie.