Dr R, człowiek konkretny, zaprosił mnie na fotel, włożył patyk do USG i powiedział: - Ciąża jest, a tu, widzi pani, bije serce.
Żadnych tam filmowych łez, żadnych wzruszeń. Uśmiech,
Chyba obydwoje uważamy, że nie możemy jeszcze do końca odetchnąć. Ale to bijące serce to naprawdę dużo.
Następna wizyta za ponad dwa tygodnie. Kibicuje biciu serca i czuję się lepiej.
Brzuch się spłaszczył, mdłości zelżały, sukowatość też.
Kolejna wizyta 11 grudnia. Pewnie do tego czasu zdążę się podenerwować, zaniepokoić, ale może przynajmniej nie będę samodzielnie robić bety. Wielkie czekanie, do którego trzeba się przyzwyczaić.
Na razie postanowiłam zrobić morfologię. Może złe samopoczucie bierze się z anemii?
Dzięki Wam wszystkim za wsparcie. To dla mnie naprawdę ważne.