Ciąża biochemiczna, DPT, beta po transferze - mój słownik wzbogaca się ostatnio o terminy niczym z Przeglądu Sportowego.

REKLAMA
Nie, okienko transferowe to wcale nie czas, kiedy Szczęsnego można oddać do Realu, a Lewandowskiego do Chelsea. To czas, kiedy wszczepia się zarodek do macicy.
A DPT to Dzień Po Transferze, doczytałam w internecie. Jest jeszcze "BETA po transferze", czyli test z krwi, wykrywający ciążę, a ściślej gonadotropinę kosmówkową beta-HcG.
Nowością jest dla mnie "ciąża biochemiczna" - to jedyny termin, jaki obił mi się o uszy w klinice. Mówiły o niej inne transferówki.
Na szczęście poza nimi nikt mnie tam nie zalewa nowomową invitralną, a ja raczej rzadko wchodzę na fora. Szczerze mówiąc, weszłam na nie tylko dlatego, że jednak trochę jestem ciekawa, czy Blastocysta się przyjęła, i wpisałamw google: "kiedy test po transferze". Forum odpowiedziało zgodnie z zaleceniami dr R: w 9.-10. dniu, bo wcześniej "może być ciąża biochemiczna".
Ktoś powie, że każda ciąża jest biochemiczna, ale ta w rozumieniu ginekologicznym to taka, która "obumiera na bardzo wczesnym etapie i jest roniona z miesiączką".
Staram się nie robić sobie nadziei. Jem, śpię i staram się nie denerwować, choć w pracy to nie do końca możliwe. Progesteron - i może jesień - ścinają mnie dokumentnie.
Na razie ani widu hiperstymulacji (tak, czekam cierpliwie do weekendu, jak przepowiedział dr R), za to bolą flaki. Pardon, ale jak nazwać tę część brzucha, w której zarodek zagnieździć się nie ma szansy? Tę pod żebrami i związaną z trawieniem? Albo boli żołądek i wątroba, albo jelito cienkie, albo wszystko na raz. Potężna niestrawność wybudza rano, męczy cały dzień.
A jem raczej lepiej niż przed transferem. Gotowane warzywa, owoce, kasze. Rzeczy łagodne dla układu trawiennego i każdego innego.
Ostatni raz czułam się tak, jak miałam zapalenie żołądka.
Być może po miesiącu zastrzyków organizm wreszcie mówi, co o tym myśli.