Uczyć muzykowania to najprzyjemniejsza rzecz na świecie.
Wydaje się, że to nic, bo nie widać efektów tu i teraz. Dziecko nie wychodzi z lekcji wymęczone żmudnym szlifowaniem talentu. Mówi "ale fajnie", klaszcze sobie samemu i temu, z którym muzykuje. Oczywiście nie zawsze pięknie i interesująco, ale jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby jakikolwiek uczeń takie muzykowanie przerwał.
Przyczyna jest banalna - to jest przyjemne i mądre.
Łatwo z oburzeniem twierdzić, że dziecko "ma się uczyć i tyle" (w przypadku muzyki - "ma ćwiczyć i tyle"), ale gdyby się głębiej zastanowić, zdanie takie jest po prostu bardzo wygodne dla wszystkich.
"Nie przygotowałem się" załatwia sprawę. Będzie trochę krzyku, ale przejdzie. Z drugiej strony "no widzę, że pracowałeś, widzę..." też nie zawsze brzmi z uznaniem.
Naturalnie, nikt nie wykona pracy za dziecko, nie nauczy się za niego. Proces uczenia jest tak naprawdę samodzielną wędrówką każdego z nas. Samodzielną, ale nie samotną.
Jednak spowodowanie, że dziecko pracować zapragnie, że pokocha słuchać, grać i układać dźwięki, to niezwykle trudne zadanie. Nieraz heroiczne. Walka toczy się jednak o życie - wspaniałe życie!
Muzykowanie. Cóż to zatem jest?
Po pierwsze muzykowanie to nadawanie wyuczonemu utworowi własnych, indywidualnych cech. To wyczuwanie niuansów brzmieniowych, manipulowanie napięciami i rozładowanie emocji - jakże abstrakcyjnych. Wreszcie, takie muzykowanie to opowiadanie słowami nieznanego kompozytora tego, co samemu się słyszy. To przyspieszanie bicia serca, krzyk i cisza, snucie frazy i... urocze potknięcie w postaci fałszywej nutki.
Takie muzykowanie może przerodzić się w tworzenie wielkich interpretacji opartych na przebogatej intuicji, osłuchaniu i wiedzy.
Po drugie jest to, najprościej ujmując w słowa, granie. To wszystkie cechy wcześniej wymienione, z tym, że zamiast nut grajek posługuje się własną intuicją. To opowiadanie o sobie, o świecie, o emocjach, swoimi muzycznymi słowami i własną duchową głębią. To tworzenie, zachwycanie się, otwieranie i uwrażliwianie. Muzykujące dziecko cieszy się z każdego współbrzmienia, które "coś" mu przypomina, które "ładnie" brzmi w jego uszach.
Jest to po prostu szansa na pełne wyrażanie siebie.
Muzykować można z kimś - z nauczycielem (mistrzem?), z przyjaciółmi, z rodziną. Z nieprzyjacielem też - czemu nie?
Grać to, co się chce i słuchem kierować, żeby było pięknie. Rozwijać siebie, grać z innymi, rozszerzać swoją uwagę i wiedzę wolno, głębiej i mądrzej - oto, co kryje się pod hasłem "muzykowanie". Wreszcie rozwijać swój intelekt, spostrzegawczość, poczucie estetycznej pełni.
Jeden z czołowych psychologów muzyki, John Sloboda, podczas konferencji w Warszawie w kwietniu 2014 r. przedstawił bardzo interesujące wyniki swoich badań. Okazuje się, że podczas muzykowania - improwizacji, mózg pracuje o wiele intensywniej w określonych obszarach, niż, podczas czytania nut. Wydaje się to oczywiste, a jednak tak rzadko pozwalamy dzieciom na improwizowanie, na muzykowanie.
Dlaczego?
Bardzo trudno jest kierować muzykowaniem i korygować koślawość. Samemu trzeba umieć to robić...
Czasem należy powiedzieć - "nie tak, a tak trzymaj rękę", "a tutaj postaraj się precyzyjniej" itd itd... Każda uwaga rozwija. Każda, wypowiedziana z życzliwości i znajomości warsztatu.
W końcu przyjdą Tomeki, Tadki, Julki albo Zośki i pozostali i powiedzą:
"Mogę dzisiaj jeszcze raz zagrać na tej góralskiej skali? Ułożyłam melodię do rytmu, tego który zapisywaliśmy razem. Chce pani posłuchać?".