Jesień to deszczowo – wietrzne preludium do okresu w roku, kiedy to wyjścia na spacer z małym brzdącem stają się niezwykle złożoną procedurą. Co ja mówię, bywa, że ta procedura przybiera formę mission impossible, a czasami nawet egzorcyzmów. Mały człowiek zdecydowanie nie przepada za przeciskaniem głowy przez bodziaka, bluzkę i sweterek na koniec, a kiedy już przetrwa tę torturę i zobaczy, że zaczailiśmy się na niego jeszcze z kurtką, czapką i szalikiem, pokaże nam dosadnie, co o tym wszystkim myśli.
Czy jest jeszcze dla nas, rodziców, nadzieja na sprawne wyjście z domu z dzieckiem tak, by nie trzeba go było siłą podnosić z podłogi przy próbie założenia bucików?
Oto parę trików, które mogą okazać się pomocne.
1. Nie zabraniaj, jeśli nie musisz
To podstawowa zasada, na której opiera się cała filozofia udanej operacji „Jak ubrać dziecko i nie zwariować”. Jeśli maluch najbardziej na świecie pragnie dziś założyć twój szalik zamiast własnego, może po prostu mu go pożyczysz? Co z tego, że jest różowy i nie pasuje do sportowego kombinezonu twojego syna. Jeśli ta mała zamiana ma go uszczęśliwić i wprawić w dobry nastrój, zgódź się. Koleżance pożyczyłabyś taki drobiazg, prawda? No właśnie, więc nie twórz problemów tam gdzie ich nie ma. Może syn weźmie z ciebie przykład.
2. Daj wybór
Zamiast narzucać swoje zdanie, postaw córkę przed wyborem: zielona czapka czy czerwona? Zawsze przyjemniej jest mieć poczucie wpływu na to, co się z nami dzieje, prawda? No właśnie, dzieciaki też to lubią, nie tylko dorośli. I jaka satysfakcja w oczach, że siama wyblałam! Podobnie na zakupach, jeśli jesteście na nich razem, niech mała gwiazda zadecyduje o wzorze na szaliku. Wiem, wiem, ty wolałabyś modną w tym sezonie, szkocka kratę, ale szalik w żabki tez jest ok, serio. Zresztą, przecież nie ty będziesz w nim chodzić. I jak? Widzisz ten uśmiech?
3. Pozwól poznać konsekwencje
Jeśli ta sama gwiazda zażyczy sobie balowej sukni, aby przesypywać w niej piach na placu zabaw, a ciebie na samą myśl ogarnia nerwica, zastanów się, może córa jest na tyle duża, że warto pozwolić jej na małą nauczkę? Nawet w takich, wydawałoby się absurdalnych sytuacjach, nie mów ‘nie, bo nie”. Porozmawiaj, spytaj o argumenty i wytłumacz jakie mogą być konsekwencje. Jeśli nastąpią, pozwól je ponieść małej ryzykantce: może na przykład wykonać jakieś drobne zadanie domowe, żeby zarobić na pralnię (tak, tak, ciebie mam na myśli ;-)).
4. Wykorzystajcie te chwile na zabawę
Jasne, na zabawę! - myślisz sobie pewnie mając przed oczami obraz twojego dziecka szamoczącego się w dzikim szale między czapką, a szalikiem. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale próbować trzeba. Jak nie my to kto? No właśnie, nie masz wyboru ;-) Dlatego na dobry początek spróbuj sztuczki z Panem Hilarym. U mnie jeszcze nie działa, ale u koleżanki starszego chłopczyka już tak więc jest nadzieja! Pytaj malucha „Biega, krzyczy Pan Hilary, gdzie są moje….okulary/rękawiczki/czapka?”. Będzie szukał szczęśliwy, że wie jak co się nazywa i zadowolony kiedy znajdzie zgubę. Możesz spróbować też wyścigów. Kto pierwszy założy buty, mama czy synek?
5. Dawaj przykład
A kto pierwszy założy czapkę? No właśnie, mama czapki nie ma bo fryzura jej oklapnie. I jak tu przekonać dziecko, że nakrycia głowy są fajne? Jeśli chcemy nauczyć je, że ciepłe ubranie i dokładne zakrycie szyi czy uszu w jesienną szarugę jest ważne, zadbajmy o to, żeby być tego żywym przykładem (nawet jeśli po odprowadzeniu do przedszkola miałybyśmy wrzucić czapę do torby). Ci mali naśladowcy widzą w nas swoje idolki i idoli i chcą być jak my, dorośli. Warto wykorzystać to dla praktycznych celów.
A co jeśli nic nie działa?
Czasami jednak, pomimo naszych starań, nie ma mowy o współpracy. Kiedy mały dyktator wymyśli sobie, że założy w listopadzie hawajskie szorty i to koniecznie na gołe nogi i pomaszeruje w nich do przedszkola, wtedy pole manewru pozostaje mocno ograniczone. Jeśli rozmowa nie pomoże, ani nawet próba ustalenia kompromisu na zasadzie „załóż szorty na spodnie dresowe” (czemu nie, jeśli tak lubi i jeśli mama jest odporna na ludzkie spojrzenia ;-)), trzeba będzie po prostu przeforsować swoje zdanie i zrobić tak, jak my, dorośli, uważamy. Byle bez krzyku i po uprzednim wyjaśnieniu dlaczego musimy postąpić tak, a nie inaczej. Jesteśmy rodzicami i wiemy co jest dobre dla naszych dzieci, a na pewno nie jest to zapalenie płuc. Zawsze jednak w sytuacji podbramkowej zadajmy sobie jedno, bardzo ważne pytanie. Czy nasza walka wynika z tego, że to nasz maluch sobie coś ubzdurał czy być może to my uparliśmy się na jakieś rozwiązanie? Bycie rodzicem wymaga otwartości umysłu, zawsze. Nawet, a może właśnie zwłaszcza, w codziennych sytuacjach.