Z wstawianiem zdjęć na portale społecznościowe jest trochę tak jak z pierwszą wizytą nowego faceta w twoim domu. Niby wiesz, że kiedy cię dobrze pozna to i tak dowie się, że wcale nie jesteś mistrzynią gotowania, a twój przedpokój jest wiecznie zagracony, ale tymczasem zamówisz obiad na wynos w najlepszej restauracji w okolicy i zaaranżujesz korytarz według wskazówek architekta z ostatniego numeru „Perfekcyjnego domu w czterech krokach”. Nie, to nie tak, że nie jesteś naturalna. Przecież ty jesteś sobą, ten cały perfekcjonizm gdzieś tam w tobie drzemie. Gdzieś tam. Po prostu na co dzień ciężko mu się wydostać, ale facet nie od razu musi o tym widzieć.
Tak samo znajomi na Facebook’u. Dlatego na zdjęciach opublikowanych w sieci twój dom lśni, a ty na co dzień nosisz się jak Kasia Tusk na swoim blogu. Jak tego dokonujesz? Nic prostszego, wystarczy kilka sztuczek.
Idealna gospodyni
Jeśli w końcu udało ci się nie przypalić obiadu, koniecznie to sfotografuj. Niech świat wie, że jesteś dobra w te klocki. Niech twój były żałuje, że teraz gotujesz innemu. Pamiętaj jednak, że internet rządzi się swoimi prawami i odpowiednio przygotuj scenerię. Zdjęcie musi być zrobione w idealnie uporządkowanym miejscu dlatego chociaż twoja kuchnia wygląda jak pole bitewne, użyj przedramienia, zrzuć wszystko na podłogę, znajdź czysty kawałek stołu, postaw talerz, a brudne naczynia w tle zasłoń wazonem z kwiatami. I błagam, niech to nie będą mielone, to musi być coś ze słowem jarmuż, albo chia w nazwie, nawet jeśli nie wiesz co to znaczy.
Idealna piękność
Chociaż na co dzień chodzisz po domu w tak zwanym byle czym i z włosami związanymi w kołtun, który niczym węzeł gordyjski łatwiej byłoby przeciąć niż rozplątać, niech to pozostanie twoją słodką tajemnicą. Oczywistym jest, że jeśli masz już wstawić na swój profil zdjęcie, to tylko takie, na którym wyglądasz jak aniołek Victoria’s Secret. Dlatego pozuj na głębokim wdechu i z uśmiechem numer pięć. Wersja dla bardziej leniwych to selfie, wtedy można zostać w dole od piżamy i z nieogolonymi nogami.
Au naturel
Co tu dużo mówić, jeśli zaprezentujesz się w sieci jako osoba żyjąca w zgodzie z przyrodą, zyskasz plus dziesięć do atrakcyjności. Dlatego, nawet jeśli twój jedyny kontakt z naturą to kupowanie ziemniaków na obiad, na zdjęciach musisz pokazać się jako przyjaciółka lasu i zwierząt. Nie masz psa? Pożycz od koleżanki. Na spotkanie z czworonogiem możesz wziąć kiełbasę lub, jeżeli jesteś zdesperowana, delikatnie wysmarować się pasztetem . Zwierzak na pewno będzie chciał się tobą bawić, a wtedy pstryk, załaduj, opublikuj i czekaj na lajki.
Mama idealna
Dzieci to takie wolne ptaki, nie nadążysz. Kiedy najbardziej na świecie zależy ci na szybkim wyjściu z domu, zrobią kupę dokładnie w momencie, w którym będziesz zapinała im ostatni rzep na kurtce. Na zdjęciach jednak musicie być jak z obrazka. Usiądźcie w parku, jedzcie lody, wasze ciuchy niech będą czyściutkie i wyprasowane, a dziecko niech z ufnością trzyma cię za rękę (ile prób wykonasz by uzyskać takie ujęcie tylko ty będziesz wiedzieć). Rzeczywistość? Siedzicie w parku, jecie lody, twoje właśnie wylądowały na chodniku kiedy podnosiłaś syna zjadającego pety z trawnika, a on okłada cię rękami po głowie. Szczerze mówiąc, druga sytuacja jest o wiele bardziej zabawna, ale publiczność może nie zrozumieć, nie ryzykuj.
Miłość idealna
Nawet jeśli z twoim mężem na co dzień rzucacie w siebie talerzami, na zdjęciu warto, żebyście byli nieprzyzwoicie zakochani i szczęśliwi. Bardzo dobrze sprawdza się pozowanie z dłońmi, które tworzą kształt serca, a oprócz tego kotkowanie i misiowanie sobie na forum.
Przyznam, że zdarzyło mi się nie raz uprawiać fotograficzną spychologię (sterta ubrań zostaje wrzucona na szybko do szafy, żeby oczyścić tło do zdjęcia) czy wciągać brzuch na widok aparatu. Drobne koloryzowanie jeszcze nikogo nie zabiło i bywa całkiem przyjemne. Trzeba tylko zauważać granicę pomiędzy lekkim tuningiem, a wymyśleniem siebie od nowa ;-)