Zupa grzybowa i umawianie się na depilację wąsika, czyli top irytujących zachowań w korpo
Przygotowywałam właśnie piątkowy raport siorbiąc popołudniową kawę, kiedy jej aromatyczny zapach zaburzyła mi nieprzyjemna woń unosząca się na ołepnspejsie. O co chodzi? – Pomyślałam, kiedy to oprócz zapachu moją uwagę przykuł brzdęk sztućców uderzających miarowo o talerz. Wtem zrozumiałam. To była ona. Koleżanka spod okna. Ta, od zupy grzybowej.
Po kilku latach spędzonych w korporacji mało co mnie zaskakuje. Są jednak sytuacje, które powracają jak boomerang, aby zaburzyć mój biurowy stan ZEN. Oto one.
– Co jesz? – Co zając? Trik polega na tym, że ja nie muszę pytać, co jesz, bo czuję to tak wyraźnie, że odnoszę wrażenie, że najadam się wspomnianą zupą razem z tobą. Pewnie masz dużo pracy i nie możesz oderwać się od komputera? Nie chcesz tracić czasu na biesiadowanie w kuchni? Błąd i niedźwiedzia przysługa. Uwierz, przez ciebie cały zespół cierpi, a wizja osiągnięcia targetu się oddala. Mało kto potrafi bowiem skupić się na trzaskaniu tabelek Excelu, kiedy oczy zachodzą mu oparami grzybowej. Kojarzysz te wkurzające osoby, które przychodzą na ołpenspejs z zapaleniem oskrzeli, bo chcą pokazać swoje zaangażowanie w projekt? Dzięki ich „zaangażowaniu” za chwilę połowa zespołu idzie na L4. Miejsce prychających i smarkających jest u lekarza, no nie? Właśnie, głodomorro, a twoje w kuchni.
Nie chcę wiedzieć, że twoje dziecko wymiotowało dziś marchewką
Pozostając w tematyce kulinarnej, naprawdę nie każdy chce wiedzieć, co twoje dziecko zjadło na śniadanie, jaki rodzaj wysypki ma na lewym przedramieniu i czy nauczyło się w końcu układać wieżę z klocków od babci Krystyny. Zdaję sobie sprawę, że młode mamy, wśród nich ja, są przepełnione zachwytem nad swoimi pociechami. Serio, rozumiem to! Nie rozumiem jednak jak, na korpo litość, można w kółko mówić o tym samym.
Co gorsza, często swoje opowieści kierując do osób zupełnie nimi niezainteresowanych lub uskuteczniając je gdzieś na korytarzu, na przykład tuż za moimi plecami. Nie lepiej dogadać się z inną mama lub koleżanką na tyle bliską, że szczerze zaangażuje się w temat? Poplotkować o konsystencji kupki maleństwa przy kawie w korpo kuchni? I żeby nie stygmatyzować mam, to samo poleciłabym koledze, który od dwóch tygodni zamęcza ołpenspejs opowieściami o nowym aucie. Monotematyczności mówimy nie. Kwestia wyczucia i tylko tyle, zero polityki antyrodzinnej.
Słuchanie muzyki surowo zabronione W jednej z firm, zdarzyło mi się mieć szefa, który … zabraniał pracownikom słuchania muzyki w godzinach pracy. Nie, nie chodziło mu o puszczanie koncertów Rammstein na full. Przeszkadzało mu, kiedy w naszych uszach znajdowały się słuchawki. Sytuacja o tyle kuriozalna, że, jeśli kojarzycie jak funkcjonuje ołpenspejs, to wiecie też, że to, co dekoncentruje najbardziej, to nie muzyka, ale chaos panujący naokoło.
Klikanie, trzaskanie drzwiami, dzwonek telefonu, to wszystko przemnożone przez pięćdziesiąt biurek wprowadza zamęt, od którego uwalniamy się jedynie za pomocą muru. Ten mur to Youtube. Jestem przekonana, że przez lata zdołał on uchronić setki korpo istnień przed chorobą psychiczną.
Halo? Chciałam się umówić na depilację wąsika – Halo, dzień dobry, chciałam umówić się na depilację wąsika. Kiedy słyszysz takie zdanie po raz pierwszy, może ci się wydawać, że koleżanka dzwoniąca do gabinetu kosmetycznego po prostu zagapiła się, myślała, że jest na osobności. Kiedy jesteś świadkiem podobnej sytuacji po raz drugi, zaczynasz kumać, że będą kolejne razy. Za trzecim razem, po skończonej rozmowie, sam pytasz: Kaśka, to gdzie robisz sobie ten wąsik? Czy to boli?
O ile sytuacja z umawianiem się na eksterminację wąsika może być zabawna, o tyle telefoniczne, prywatne kłótnie prowadzone na forum już mniej. Jeśli kolega X jest w stanie na cały ołpenspejs nazwać swoją ukochaną głupią krową, to już raczej nigdy nie spojrzę na niego z czystą, niczym niezmąconą sympatią. Tak samo jak już nigdy nie spojrzę beztrosko na okolice górnej wargi koleżanki od wąsika. Co zostało raz usłyszane, nie może być odsłyszane.
Barwne ptaki ołpenspejsu Korporacji można zarzucić, że bezduszna, że korpo wojsko, że system. Jeśli myślisz jednak, że ten system zabija kult jednostki, niech koleżanka od grzybowej i ta od wąsika wyprowadzą cię z błędu. Ich indywidualizm ma się świetnie. Czy wkurzają? Tak! O ile jednak spokojny ołpenspejs jest komfortem, to perfekcyjnie cichy ołpenspejs to już nuda. Jeśli taka ma być cena rozrywki, biorę to na klatę z dobrodziejstwem inwentarza.